Czego więc możemy spodziewać się 11 stycznia? Pewien sygnał w tej sprawie wysłała Kancelaria Sejmu, publikując na Twitterze takie oto oświadczenie:
Jeśli więc nie dojdzie do jakiegoś kruchego porozumienia, w środę najpewniej będziemy świadkami próby otwarcia obrad 34. posiedzenia Sejmu - jak gdyby nigdy nic. Parlament ruszy przy głośnych protestach tej części opozycji, których reprezentanci przesiadywali na sali plenarnej przez ostatnie dni i noce, a prowadzący obrady będą próbowali okiełznać niesfornych pikietujących. Kary finansowe, być może kolejne wykluczenia z obrad… A jeśli protest przekroczy dopuszczalny poziom i znów zacznie się cyrk z okupacją mównicy i fotela marszałka, obrady będą przeniesione do Sali Kolumnowej. Tym razem przygotowanej na taki scenariusz, by nie było wątpliwości co do kworum.
Ale nawet przy takim scenariuszu po 11 stycznia wręcz niemożliwe jest, by przedstawiciele PO i Nowoczesnej dalej przesiadywali w Sejmie, żądając powrócenia do stanu z 16 grudnia. Świadomość wypalającego się protestu ma coraz więcej polityków PO i N. Jakimś wyjściem z twarzą byłoby dla opozycji wydanie pełnych patosu oświadczeń potępiających rzekome łamanie prawa przez PiS i oznajmienie, że dla dobra Polski kończą protest i będą zatrzymywać dobrą zmianę na innych odcinkach.
Na takie zresztą pozycje coraz wyraźniej przesuwają się takie postaci jak Ryszard Petru. Sygnał z innych pozycji wysłał z kolei Władysław Kosiniak-Kamysz, lider Polskiego Stronnictwa Ludowego:
Jutro wystąpimy z apelem do wszystkich partii opozycyjnych. Wszystkie partie opozycyjne muszą doprowadzić do normalnych obrad. Jutro wystąpię z takim apelem – byśmy 11 stycznia rozpoczęli pracę w normalny sposób
— mówił szef PSL na antenie TVP Info.
Zaostrzenia protestów - na przykład przez kolejne manifestacje KOD zapowiadane przed Sejm na 11 stycznia - niemal nikt już nie zrozumie. Odebrane to będzie jako czyste pieniactwo; i to nawet przez zwolenników PO czy Nowoczesnej. Ale oczywiście i takiego scenariusza wykluczyć nie można. Jeśli górę wezmą ambicje, rozgorączkowane głowy i emocje, to kto wie, czy 11 stycznia nie będziemy mieli powtórki z grudniowej awantury.
Chryja czeka nas tak czy owak - pytanie, czy po raz kolejny przekroczy dopuszczalny poziom emocji i działań, czy rozejdzie się po kościach w ostrym, parlamentarnym, ale dopuszczalnym sporze. I dla PiS, i dla opozycji, ale przede wszystkim dla polskiego państwa i jego powagi byłoby lepiej, gdybyśmy byli świadkami tego drugiego scenariusza. Polska polityka pokazała jednak już nie raz, że na złość babci wielu posłów i senatorów potrafi odmrażać sobie uszy.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czego więc możemy spodziewać się 11 stycznia? Pewien sygnał w tej sprawie wysłała Kancelaria Sejmu, publikując na Twitterze takie oto oświadczenie:
Jeśli więc nie dojdzie do jakiegoś kruchego porozumienia, w środę najpewniej będziemy świadkami próby otwarcia obrad 34. posiedzenia Sejmu - jak gdyby nigdy nic. Parlament ruszy przy głośnych protestach tej części opozycji, których reprezentanci przesiadywali na sali plenarnej przez ostatnie dni i noce, a prowadzący obrady będą próbowali okiełznać niesfornych pikietujących. Kary finansowe, być może kolejne wykluczenia z obrad… A jeśli protest przekroczy dopuszczalny poziom i znów zacznie się cyrk z okupacją mównicy i fotela marszałka, obrady będą przeniesione do Sali Kolumnowej. Tym razem przygotowanej na taki scenariusz, by nie było wątpliwości co do kworum.
Ale nawet przy takim scenariuszu po 11 stycznia wręcz niemożliwe jest, by przedstawiciele PO i Nowoczesnej dalej przesiadywali w Sejmie, żądając powrócenia do stanu z 16 grudnia. Świadomość wypalającego się protestu ma coraz więcej polityków PO i N. Jakimś wyjściem z twarzą byłoby dla opozycji wydanie pełnych patosu oświadczeń potępiających rzekome łamanie prawa przez PiS i oznajmienie, że dla dobra Polski kończą protest i będą zatrzymywać dobrą zmianę na innych odcinkach.
Na takie zresztą pozycje coraz wyraźniej przesuwają się takie postaci jak Ryszard Petru. Sygnał z innych pozycji wysłał z kolei Władysław Kosiniak-Kamysz, lider Polskiego Stronnictwa Ludowego:
Jutro wystąpimy z apelem do wszystkich partii opozycyjnych. Wszystkie partie opozycyjne muszą doprowadzić do normalnych obrad. Jutro wystąpię z takim apelem – byśmy 11 stycznia rozpoczęli pracę w normalny sposób
— mówił szef PSL na antenie TVP Info.
Zaostrzenia protestów - na przykład przez kolejne manifestacje KOD zapowiadane przed Sejm na 11 stycznia - niemal nikt już nie zrozumie. Odebrane to będzie jako czyste pieniactwo; i to nawet przez zwolenników PO czy Nowoczesnej. Ale oczywiście i takiego scenariusza wykluczyć nie można. Jeśli górę wezmą ambicje, rozgorączkowane głowy i emocje, to kto wie, czy 11 stycznia nie będziemy mieli powtórki z grudniowej awantury.
Chryja czeka nas tak czy owak - pytanie, czy po raz kolejny przekroczy dopuszczalny poziom emocji i działań, czy rozejdzie się po kościach w ostrym, parlamentarnym, ale dopuszczalnym sporze. I dla PiS, i dla opozycji, ale przede wszystkim dla polskiego państwa i jego powagi byłoby lepiej, gdybyśmy byli świadkami tego drugiego scenariusza. Polska polityka pokazała jednak już nie raz, że na złość babci wielu posłów i senatorów potrafi odmrażać sobie uszy.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322517-co-czeka-nas-11-stycznia-kilka-mozliwych-scenariuszy-opozycja-marzy-o-wariancie-silowym-ale-dla-wszystkich-byloby-lepiej-by-chryja-rozeszla-sie-po-kosciach?strona=2