Z tym Belzebubem to poseł Platformy Obywatelskiej, Arkadiusz Myrcha wcale się nie przejęzyczył.
Władca much i komarów, a więc wódz demonów, Belzebub rozpuścił swoje insekty po świecie, po Europie i po Polsce bez większych przeszkód i naigrawa się ze swoich wyznawców, których ma za głupców, a głupcami, jak wiadomo najłatwiej rządzić. Są nie tylko bezmyślni ale również podatni na ideologię lewacką, krzewioną przez elity, walczące o przetrwanie i zachowanie władzy nad narodami. One są z demonami za pan brat, udało im się na Zachodzie pozamykać liczne kościoły, zastępując je meczetami, sprowadzić miliony muzułmanów, w celu ostatecznego wykluczenia tradycyjnych wartości z życia obywateli. Demony się cieszą, zwłaszcza gdy na ulice polskich miast wychodzą ludzie demonstrujący „w obronie wolności i demokracji”, zwolennicy partii opozycyjnych i KOD - u, pijane dzieci we mgle, zdalnie sterowane przez potężnych władców finansów i biznesu, w osobie George’a Sorosa i pozostających na jego utrzymaniu tzw. fundacji, że wymienię Fundację Batorego. Pajęczyna tych fundacji oplata kulę ziemską, a ich celem jest likwidacja państw narodowych i sprowadzenie ich obywateli do roli bezwolnej masy podlegającej politycznym manipulacjom. Ci, których udało się zmanipulować przystąpili do wspieranych przez macherów od tzw. opozycji, esbeków i oderwanych od koryta urzędasów III RP oraz niedojrzałych emocjonalnie tęczowych studentów. Czyli, jak z tego wynika, Belzebub może się cieszyć. Wśród nich jest duża rzesza ludzi z marginesu dobrobytu III RP, zawiedzionych, zgorzkniałych, zbliżających się do pięćdziesiątki średniaków, prowincjuszy, dla których udział w pochodach KOD - u i zaistnienie w internecie jest nadzieją na wydobycie się z marazmu życia z zasiłków socjalnych i śmieciowych zarobków. I dla byłych pegeerowskich „dygnitarzy”, dla których wyjazd na demonstrację do Warszawy, to spełnienie marzeń o „byciu” w wielkim świecie III RP. Z Krystyną Jandą i Agnieszką Holland na foci.
Na takich ludziach żerują demony poprawności politycznej, które ukuły i upowszechniają za pomocą swoich mediów i portali internetowych nową definicję demokracji. Klasyczna demokracja jest zła i należy z nią walczyć, więc walczą zwolennicy KOD - u i podobnych mu organizacji i instytutów. Oni walczą o demokrację liberalną. Czyli taką demokrację z przymiotnikiem. Byliśmy rządzeni za PRL - przez demokrację ludową, a dzisiejszą Rosją Putina rządzi demokracja autorytarna. Prawdziwa demokracja nie ma prawa istnieć, bo jest to wola ludu, a lud jest za głupi - brzęczą demony - żeby decydować o swoim losie. To ostatnie zdanie dedykuję zwolennikom KOD - u i różnym opozycjonistom spod znaku rozróby, zwracając uwagę, że łażąc w demonstracjach i podskakując z Kijowskim czy jego następcą nic nie zyskają, a tylko stracą. Walcząc o demokrację liberalną, która jest dla nich synonimem wolności, wpadają w niewolę globalizacji, czyli w niebyt.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Z tym Belzebubem to poseł Platformy Obywatelskiej, Arkadiusz Myrcha wcale się nie przejęzyczył.
Władca much i komarów, a więc wódz demonów, Belzebub rozpuścił swoje insekty po świecie, po Europie i po Polsce bez większych przeszkód i naigrawa się ze swoich wyznawców, których ma za głupców, a głupcami, jak wiadomo najłatwiej rządzić. Są nie tylko bezmyślni ale również podatni na ideologię lewacką, krzewioną przez elity, walczące o przetrwanie i zachowanie władzy nad narodami. One są z demonami za pan brat, udało im się na Zachodzie pozamykać liczne kościoły, zastępując je meczetami, sprowadzić miliony muzułmanów, w celu ostatecznego wykluczenia tradycyjnych wartości z życia obywateli. Demony się cieszą, zwłaszcza gdy na ulice polskich miast wychodzą ludzie demonstrujący „w obronie wolności i demokracji”, zwolennicy partii opozycyjnych i KOD - u, pijane dzieci we mgle, zdalnie sterowane przez potężnych władców finansów i biznesu, w osobie George’a Sorosa i pozostających na jego utrzymaniu tzw. fundacji, że wymienię Fundację Batorego. Pajęczyna tych fundacji oplata kulę ziemską, a ich celem jest likwidacja państw narodowych i sprowadzenie ich obywateli do roli bezwolnej masy podlegającej politycznym manipulacjom. Ci, których udało się zmanipulować przystąpili do wspieranych przez macherów od tzw. opozycji, esbeków i oderwanych od koryta urzędasów III RP oraz niedojrzałych emocjonalnie tęczowych studentów. Czyli, jak z tego wynika, Belzebub może się cieszyć. Wśród nich jest duża rzesza ludzi z marginesu dobrobytu III RP, zawiedzionych, zgorzkniałych, zbliżających się do pięćdziesiątki średniaków, prowincjuszy, dla których udział w pochodach KOD - u i zaistnienie w internecie jest nadzieją na wydobycie się z marazmu życia z zasiłków socjalnych i śmieciowych zarobków. I dla byłych pegeerowskich „dygnitarzy”, dla których wyjazd na demonstrację do Warszawy, to spełnienie marzeń o „byciu” w wielkim świecie III RP. Z Krystyną Jandą i Agnieszką Holland na foci.
Na takich ludziach żerują demony poprawności politycznej, które ukuły i upowszechniają za pomocą swoich mediów i portali internetowych nową definicję demokracji. Klasyczna demokracja jest zła i należy z nią walczyć, więc walczą zwolennicy KOD - u i podobnych mu organizacji i instytutów. Oni walczą o demokrację liberalną. Czyli taką demokrację z przymiotnikiem. Byliśmy rządzeni za PRL - przez demokrację ludową, a dzisiejszą Rosją Putina rządzi demokracja autorytarna. Prawdziwa demokracja nie ma prawa istnieć, bo jest to wola ludu, a lud jest za głupi - brzęczą demony - żeby decydować o swoim losie. To ostatnie zdanie dedykuję zwolennikom KOD - u i różnym opozycjonistom spod znaku rozróby, zwracając uwagę, że łażąc w demonstracjach i podskakując z Kijowskim czy jego następcą nic nie zyskają, a tylko stracą. Walcząc o demokrację liberalną, która jest dla nich synonimem wolności, wpadają w niewolę globalizacji, czyli w niebyt.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322406-belzebub-wladca-much-i-liberalnej-demokracji-arkadiusz-myrcha-wcale-sie-nie-przejezyczyl