„Gazeta Wyborcza” stanowi nie tylko zaplecze, ale dostarcza liderów KOD-owi. Można więc powiedzieć, że to także afera związana z samą gazetą
— mówi dr Hanna Karp, medioznawca w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce: Marcin Dobski, autor tekstu z „Rzeczpospolitej”, który ujawnia sprawę Mateusza Kijowskiego, przekazał na Twitterze, że jako pierwsza informacje o tym otrzymała Gazeta Wyborcza. Dlaczego te informacje mogły zostać przemilczane?
Hanna Karp, medioznawca: Gazeta, mając tak ważną informację zatrzymała ją dla siebie. To ciekawe, prawda? W czasach bezpardonowej walki mediów o każdego news’a. Nie wiadomo, jak długo byśmy czekali na tę informację, gdyby ktoś inny jej nie wytropił. Może trzeba by jeszcze na to bardzo dużo czasu? Pamiętamy przecież słyną sprawę „Gazety Wyborczej” z nagraniami rozmowy Adama Michnika i Lwa Rywina, które gazeta ujawniła czytelnikom dopiero po pół roku. Może o tej niewygodnej sprawie Mateusza Kijowskiego w ogóle byśmy się nie dowiedzieli?
To poważny kolejny błąd gazety. Daje asumpt do postawienia pytania o rzetelność dziennika. Zaraz pojawia się kolejne pytanie – jak wiele innych informacji zostało, być może, zdobytych a przemilczanych? A może redaktorzy GW uważają, że jeśli o czymś nie napiszą, to to w ogóle nie istnieje? Tym bardziej warto chwilę zastanowić się nad tym, w jaki sposób ta informacja wpłynęła do „Gazety Wyborczej” i czy nie wiązały się z tym jakieś dodatkowe sprawy, czy oczekiwania wobec dziennika? Prawdopodobne jest , że GW ma jeszcze jakieś inne asy w rękawie, dotyczące tej kwestii. Jeżeli wie o czymś jako pierwsza, w sposób ekskluzywny, to powinna być szczególnie zainteresowana tym, żeby to ujawnić i tym samym zwiększyć czytelnictwo i liczbę cytowań, przecież skarży się na finansowe trudności. Ktoś jednak zdecydował, że finanse są tu na drugim planie. Dziennik jako szczególnie blisko związany z KOD-em ma pewnie głęboki wgląd w jego w środowiskowe sprawy. Pojawia się zatem kolejne pytanie, na ile GW jest stroną całej sprawy? Zatajając, zatrzymując te informacje dla siebie, pośrednio postawiła się w takiej roli. Adam Michnik, jeżdżąc po Polsce i skarżąc się na obecny rząd , opowiadając – jak w rodzinie- o złej sytuacji GW spotykał się ze środowiskami KOD-u. Myślę, że między „Gazetą Wyborczą” a KOD-em można postawić znak równości. Tytuł ten stanowi nie tylko zaplecze, ale dostarcza liderów KOD-owi. Można więc powiedzieć, że to także afera związana z samą gazetą. Co jeszcze za tym wszystkim się kryje, pewnie się dowiemy, sprawa ma charakter dynamiczny.
Pani zdaniem ta sprawa kompromituje i KOD, i Kijowskiego, po części również Nowoczesną, a co za tym idzie, także protest w Sejmie?
Oponenci tego środowiska, czyli strona anty KOD, gdyby chciała coś „znaleźć”, albo wyobrazić sobie upadek środowiska KOD-u powinna wymyślić właśnie taką historię. A to rzecz, która przydarzyła się naprawdę. I właściwie bezdyskusyjnie kończy sprawę Mateusza Kijowskiego i jego przewodzenia . Myślę, że realne zaplecze KOD już wyznacza jego następcę. Jasne że „Wyborcza” będzie próbowała osłabić kompromitację swojego lidera, a może nawet go osłaniać. Upadek z tak wysokich schodów może bardzo boleć. Jedno takie wytłumaczenie już dzisiaj słyszałam na antenie radia TOK FM. Wypowiedział je Jacek Żakowski w rozmowie z ministrem MON, w rządzie PO, Bogdanem Klichem. Redaktor przyznając się, że jest członkiem KOD powiedział, że: „…zostawiliśmy pana Mateusza samego z jego problemami”. I zasugerował , że sprawa winna wszystkich kodowców jeszcze bardziej skonsolidować, bardziej zjednoczyć. Widać już, że będzie próba zwarcia szeregów wokół „pokrzywdzonego”, napadniętego przez „niepokorne” media. Nie zdziwię się, gdy ktoś - jak to u nas bywa- będzie próbował wykreować jeszcze Kijowskiego na Don Kichota, walczącego z wiatrakami, pełnego szlachetnych uczuć, któremu jedynie „znów coś nie wyszło”.
Wydaje się, że liberalnym mediom antyrządowym ciężko będzie teraz obronić lidera KOD. Jaką przyjmą taktykę? Będą szukać nowy idoli?
Słyszałam już nazwisko, które padło z ust Bogdana Klicha (również członka KOD), we wspomnianej rozmowie z Jackiem Żakowskim. Nową twarzą KOD-u ma być Władysław Frasyniuk. Nie wiadomo, czy taka rola Władysława Frasyniuka interesuje. Czy zechce być gwiazdą przegranego „zwycięstwa”.
Tym bardziej, że są grupy , te np. związane z Krytyką Polityczną, które przyzwyczaiły się do tego, że twarzą KOD jest jednak Mateusz Kijowski. Gołym okiem jednak widać, że w całym środowisku zaczyna panować atmosfera nerwowa. Są wewnętrzne tarcia. I trudno dłużej udawać, że nie potrzeba pilnie nowego lidera. Obserwujemy na tym tle tarcia i rozdźwięki. To będzie interesujące, jacy kandydaci, przy okazji tego sporu już wypływają i jeszcze wypłyną.
Czy Komitet Obrony Demokracji ma jakieś szanse na pozyskanie nowych zwolenników po tej aferze? Czy, kariera zarówno KOD, jak i Kijowskiego jest skończona?
Nie uważam, że to koniec KOD . Środowisko KOD, powstając nastawiło się na długi marsz. To są starzy zaprawieni w boju polityczni kombatanci – funkcjonariusze przywrócenia starego ładu i tego – jak mówiła Agnieszka Holland – „żeby było jak było”. Można rzec, wojenna ścieżka stanowi genezę tego ruchu. Są tylko różne etapy tej drogi. Obecnie, zapewne ich zdaniem, trwa tylko zawirowanie, które będzie pokonane. Wydaje się, że plan jest taki, żeby do samego końca, jeżeli nawet nie uda się wcześniej rządu ostatecznie usunąć , prowadzić z nim nieustanną wojnę podjazdową, szarpaną , jak w dżungli. Był Trybunał Konstytucyjny, jest reforma edukacji, były esbeckie emerytury, nawet 500 plus był powodem ataków na premier Beatę Szydło. Każdego dnia będą wyznaczane inne preteksty i powody. Rząd PiS jest tarczą, w którą KOD będzie strzelał do upadłego. Będzie amunicji dostarczać i „ulica i zagranica”. Widać, że ma być wojna do ostatniego niedobitka. Tak, żeby w świadomości szerokiej opinii publicznej utrwalił się obraz, nawołujący do stałej dyskredytacji rządzących. Wsparcia udzielą wielkie komercyjne media w kraju i zagranicą . Jeśli nie uda się inaczej, to do czasu wyborów, a więc chwili, gdy już tylko – ich zdaniem - kartą wyborczą będzie można zmieść obecny rząd ze sceny. Ale chyba największą słabością tego planu jest demografia. Młodzi, „nieresortowi” bez koneksji i dojść , a takich w kraju jest większość, nie będą bić się w sprawie grającej na ich niekorzyść, właściwie najbardziej w nich uderzającą i skazaną na przegraną.
Rozmawiała Weronika Tomaszewska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322259-dr-hanna-karp-to-nie-koniec-kod-nie-zdziwie-sie-gdy-ktos-bedzie-probowal-wykreowac-jeszcze-kijowskiego-na-don-kichota-walczacego-z-wiatrakami-nasz-wywiad