We wtorek na internetowych łamach amerykańskiego magazynu „Foreign Policy” pojawił się tekst dotyczący sytuacji w Polsce, autorstwa dwóch politologów - Seana Henleya i Jamesa Dawsona. W pierwszej wersji tytuł brzmiał: „Polska nie jest i nigdy nie była demokratyczna”. Po protestach czytelników, głównie z Polski, zmieniono go jednak na „Polska nigdy nie była tak demokratyczna, na jaką wyglądała”.
Przekaz pozostał jednak zasadniczo ten sam. Zdaniem Dawsona i Henleya Polacy nie dorośli do demokracji w jej liberalnej wersji, a Unia Europejska wiązała przecież z Polską tak ogromne nadzieje.
Polska naraża się na międzynarodowe potępienie
—piszą politolodzy, przytaczając analizę ostatniego roku pracy rządu PiS, jak i kreśląc ostatnie wydarzenia w nadwiślańskiej polityce.
Ostatnie zdjęcia opozycyjnych polityków okupujących salę Sejmu, chaos i przenoszenie obrad i głosowań do innej sali parlamentu pokazują kryzys demokracji, tak podobny do tego czego doświadcza południowa Europa
—przekonują. Według nich „ostatnie działania podejmowane przez Prawo i Sprawiedliwość są żywcem wyjęte ze scenariusza węgierskiego premiera Viktora Orbana”. Autorzy wyliczają w tym kontekście m.in. spór o Trybunał Konstytucyjny, przejęcie kontroli nad mediami publicznymi czy obsadzanie ludźmi z partyjnego nadania stanowisk w państwowych instytucjach i spółkach.
Oczywiście Polska to jeszcze nie Węgry. Prawo i Sprawiedliwość ma tylko zwykłą większość parlamentarną, a nie konstytucyjną
—dodają. Ich zdaniem jednak „wbrew pozorom liberalna demokracja nigdy nie była solidnie zakorzeniona w Europie Wschodniej”.
Od końca lat 90. do momentu przystąpienia (do UE - red.) Unia wykorzystała swoją pozycję do tego, by z powodzeniem kształtować powstające struktury państw postkomunistycznych. Warunki członkostwa we wspólnocie, takie jak demokratyczne wybory, poszanowanie dla praw mniejszości czy stabilna gospodarka rynkowa wydawały się jasne i niezbywalne
—czytamy.
Dekadę po akcesji (Polski i Węgier - red.) widzimy jednak skutki: Unia Europejska poniosła porażkę, nie przewidując, że instytucjonalnym reformom w Europie Wschodniej powinno towarzyszyć także zaszczepienie takich norm jak równość, wolność jednostki czy tolerancja. Bez tego liberalne, demokratyczne instytucje stały się niezwykle wrażliwe na ich naruszenie
—przekonują autorzy. W ich przekonaniu gospodarka kapitalistyczna odcisnęła swoje piętno na społeczeństwach (Europy wschodniej - red.) i stworzyła grunt dla populizmu, jak i nowych ruchów politycznych. FP przypomina też, że „homogeniczny charakter” polskiego, czy węgierskiego społeczeństwa determinował negatywne postrzeganie mocnych praw mniejszości, które UE wymusiła.
Warunki akcesji do UE tylko spowodowały, że nieliberalne społeczeństwa przybrały demokratyczne szaty. Zbyt duży nacisk kładziono na instytucje nie zastanawiając się czy społeczeństwa te zinterioryzowały liberalne normy, jak inkluzywność etniczna (sic!)
—dodają.
Ryb, foreignpolicy.com, tvn24.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322068-nagonki-czesc-dalsza-foreign-policy-nie-przebiera-w-slowach-polska-nie-jest-i-nigdy-nie-byla-demokratyczna