Poprzednicy ministra Macierewicza tak jakby zapomnieli o swojej niechlubnej karcie, którą zapisali w MON. Myślę, że ich totalna krytyka jest wyrazem obawy. Minister Macierewicz, którego ogłoszono jako człowieka nieobliczalnego, który zniszczy polską armię dokonał już w tej chwili dużo więcej, niż oni swym trwaniem na stanowisku, a nie realną budową naszych zdolności obronnych
—mówi w rozmowie z portalem Polityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.
Polityce.pl: Jak ocenia Pan zmiany, który dokonały się w tym roku w polskiej armii?
Gen. Roman Polko: Uważa, że ten rok był dobry dla wojska i dobrze się kończy. Bo to, czego mi brakowało wcześniej, to reformy systemu dowodzenia, ale z tego, co widzę to ona była przygotowana słusznie bez zbędnego rozgłosu. Tym bardziej, że opozycja wykorzystywała wszystkie plotki i pogłoski, byle tylko zaatakować ministra Macierewicza, nie patrząc na to czy to dobrze, czy źle służy polskiej obronności. Wracając do wspomnianego systemu dowodzenia. Otóż był to system zdeformowany, o czym wszyscy wiedzieli. Minister Koziej i minister Siemoniak mówili, że „będzie mniej wodzów, a więcej Indian”, a zrobili dokładnie odwrotnie. Powstało tak wiele dodatkowych struktur dowodzenia, że nie wiadomo było kto za to odpowiada i tym wszystkim koordynuje. Stąd też de facto Siemoniak, który teraz oskarża ministra Macierewicza, że ten rzekomo tworzy swoją prywatną armię, sam sterował poszczególnymi rodzajami wojsk. Bo na szczeblu wojskowym nie było żadnego ogniwa koordynującego, zapewniającego jednolitość dowodzenia, tylko minister obrony narodowej, czyli MON był ręcznie sterowany. Minister Macierewicz przywracając funkcję pierwszego żołnierza daje wojskowym możliwość wypracowania koncepcji dotyczących użycia wojska. I to jest słuszne. Oczywiście decyzja polityczna, czy to będzie realizowane, czy nie, będzie podejmowana przez ministra i prezydenta.
Spotyka się Pan często z żołnierzami, są zadowoleni z wprowadzanych zmian?
Tak. Dzisiaj nawet rozmawiałem z kolegami z jednostki komandosów. Sami mówili, że wojsko jest zachwycone. Otóż wreszcie ci „Indianie”odzyskali głos, o których zapomniano mnożąc te struktury dowodzenia. Mówię szczególnie o tych, którzy byli na misji w Iraku, Afganistanie, czy Kosowie i po 12 latach służby byli wyrzucani za burtę. Taki był system, by nie dorobili się praw emerytalnych. Tak naprawdę ta ich droga kariery była iluzoryczna, nie mieli możliwości tak, jak w tej chwili, kończenia kursów podoficerskich osobistego rozwoju. Cokolwiek by więc taki Mazguła czy inni idioci nie krzyczeli, to co się dokonuje dziś w armii to wartość nieoceniona. Żołnierze z tego powodu bardzo się cieszą i myślę, że to jest też dobre dla samej armii. Przecież nie niszczymy kapitału ludzkiego z tak cennym doświadczeniem, okupionym niestety często żołnierską krwią. Dziś podnosi się krzyk, że z wojska odchodzą generałowie, jest straszna fala odejść, czystki. Otóż zawsze pod koniec roku zapadają takie decyzje o odejściu.
Czym jest to spowodowane?
Odchodzą w styczniu i lutym, bo co tu ukrywać to najkorzystniejszy finansowo wariant. I jest to czymś zupełnie naturalnym, że ta zmiana następuje. Te ostatnie rotacje- generał Kukuła, czy dzisiaj generał Wojciechowski. Zazdroszczę im wykształcenia i przygotowania, to już jest nowe pokolenie, które wchodzi, które ma „otwartą głowę i które zdaje sobie sprawę z tego, że dzisiaj walka zbrojna to nie tylko starcie kinetyczne, ale też wojna mózgów, intelektów, walka w cyberprzestrzeni, informacyjna. To, co się w praktyce toczy i jest powodem napięcia między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. Uważam te wybory kadrowe za dobre. Jeżeli chodzi o odchodzących dowódców- gen. Gocyła czy gen. Tomaszyckiego, z którymi miałem przyjemność studiować. Myślę, że w przyszłości trzeba popracować nad strategią, by ci dowódcy nie odchodzili bezpośrednio do rezerwy, tylko żeby zajmowali kluczowe stanowiska w strukturach NATO. Myślę, że kropka nad i nie została jeszcze postawiona. Trzeba powiedzieć, że za ministra Klicha i Siemoniaka w strukturach MATO żaden Polak nie zajmował jakiejś kluczowej, flagowej pozycji, która decydowałaby o strategii Sojuszu. Z pewnością jest to wyzwanie na przyszłość.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Poprzednicy ministra Macierewicza tak jakby zapomnieli o swojej niechlubnej karcie, którą zapisali w MON. Myślę, że ich totalna krytyka jest wyrazem obawy. Minister Macierewicz, którego ogłoszono jako człowieka nieobliczalnego, który zniszczy polską armię dokonał już w tej chwili dużo więcej, niż oni swym trwaniem na stanowisku, a nie realną budową naszych zdolności obronnych
—mówi w rozmowie z portalem Polityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.
Polityce.pl: Jak ocenia Pan zmiany, który dokonały się w tym roku w polskiej armii?
Gen. Roman Polko: Uważa, że ten rok był dobry dla wojska i dobrze się kończy. Bo to, czego mi brakowało wcześniej, to reformy systemu dowodzenia, ale z tego, co widzę to ona była przygotowana słusznie bez zbędnego rozgłosu. Tym bardziej, że opozycja wykorzystywała wszystkie plotki i pogłoski, byle tylko zaatakować ministra Macierewicza, nie patrząc na to czy to dobrze, czy źle służy polskiej obronności. Wracając do wspomnianego systemu dowodzenia. Otóż był to system zdeformowany, o czym wszyscy wiedzieli. Minister Koziej i minister Siemoniak mówili, że „będzie mniej wodzów, a więcej Indian”, a zrobili dokładnie odwrotnie. Powstało tak wiele dodatkowych struktur dowodzenia, że nie wiadomo było kto za to odpowiada i tym wszystkim koordynuje. Stąd też de facto Siemoniak, który teraz oskarża ministra Macierewicza, że ten rzekomo tworzy swoją prywatną armię, sam sterował poszczególnymi rodzajami wojsk. Bo na szczeblu wojskowym nie było żadnego ogniwa koordynującego, zapewniającego jednolitość dowodzenia, tylko minister obrony narodowej, czyli MON był ręcznie sterowany. Minister Macierewicz przywracając funkcję pierwszego żołnierza daje wojskowym możliwość wypracowania koncepcji dotyczących użycia wojska. I to jest słuszne. Oczywiście decyzja polityczna, czy to będzie realizowane, czy nie, będzie podejmowana przez ministra i prezydenta.
Spotyka się Pan często z żołnierzami, są zadowoleni z wprowadzanych zmian?
Tak. Dzisiaj nawet rozmawiałem z kolegami z jednostki komandosów. Sami mówili, że wojsko jest zachwycone. Otóż wreszcie ci „Indianie”odzyskali głos, o których zapomniano mnożąc te struktury dowodzenia. Mówię szczególnie o tych, którzy byli na misji w Iraku, Afganistanie, czy Kosowie i po 12 latach służby byli wyrzucani za burtę. Taki był system, by nie dorobili się praw emerytalnych. Tak naprawdę ta ich droga kariery była iluzoryczna, nie mieli możliwości tak, jak w tej chwili, kończenia kursów podoficerskich osobistego rozwoju. Cokolwiek by więc taki Mazguła czy inni idioci nie krzyczeli, to co się dokonuje dziś w armii to wartość nieoceniona. Żołnierze z tego powodu bardzo się cieszą i myślę, że to jest też dobre dla samej armii. Przecież nie niszczymy kapitału ludzkiego z tak cennym doświadczeniem, okupionym niestety często żołnierską krwią. Dziś podnosi się krzyk, że z wojska odchodzą generałowie, jest straszna fala odejść, czystki. Otóż zawsze pod koniec roku zapadają takie decyzje o odejściu.
Czym jest to spowodowane?
Odchodzą w styczniu i lutym, bo co tu ukrywać to najkorzystniejszy finansowo wariant. I jest to czymś zupełnie naturalnym, że ta zmiana następuje. Te ostatnie rotacje- generał Kukuła, czy dzisiaj generał Wojciechowski. Zazdroszczę im wykształcenia i przygotowania, to już jest nowe pokolenie, które wchodzi, które ma „otwartą głowę i które zdaje sobie sprawę z tego, że dzisiaj walka zbrojna to nie tylko starcie kinetyczne, ale też wojna mózgów, intelektów, walka w cyberprzestrzeni, informacyjna. To, co się w praktyce toczy i jest powodem napięcia między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. Uważam te wybory kadrowe za dobre. Jeżeli chodzi o odchodzących dowódców- gen. Gocyła czy gen. Tomaszyckiego, z którymi miałem przyjemność studiować. Myślę, że w przyszłości trzeba popracować nad strategią, by ci dowódcy nie odchodzili bezpośrednio do rezerwy, tylko żeby zajmowali kluczowe stanowiska w strukturach NATO. Myślę, że kropka nad i nie została jeszcze postawiona. Trzeba powiedzieć, że za ministra Klicha i Siemoniaka w strukturach MATO żaden Polak nie zajmował jakiejś kluczowej, flagowej pozycji, która decydowałaby o strategii Sojuszu. Z pewnością jest to wyzwanie na przyszłość.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/321532-nasz-wywiad-gen-polko-o-opozycji-podwazajacej-reformy-mon-totalna-krytyka-chca-ukryc-wlasne-slabosci-i-ugrac-cos-na-rynku-zewnetrznym