Rozpędzona ciężarówka wjechała w tłum ludzi podczas bożonarodzeniowego jarmarku w Berlinie. Kilka osób nie przeżyło ataku, wielu zostało rannych. Chwilę wcześniej wszyscy czuli się bezpiecznie. W tym poczuciu błogości i braku zagrożenia utrzymuje ich od wielu długich miesięcy kanclerz Angela Merkel. Czy ktoś wreszcie wyciągnie wnioski z dramatycznej śmierci niewinnych ludzi?
Państwo i jego organy bezpieczeństwa będą robiły wszystko, by zapewnić wszystkim ludziom w Niemczech bezpieczeństwo i wolność
— zapewniła Angela Merkel 23 lipca br., po strzelaninie w Monachium.
Zapewniała o bezpieczeństwie także po atakach na kobiety podczas nocy sylwestrowej w Kolonii, po zamachu w Ansbach i po ataku nożownika w Bawarii. Za każdym razem zapewniano, że Niemcy, ale i nękana atakami terrorystycznymi Francja, są dostatecznie chronione. Islamiści nie są przeszkodą, a bramy przed uchodźcami należy otwierać jeszcze szerzej.
Parlament Europejski, który aż czterokrotnie pochylał się nad naruszonym rzekomo bezpieczeństwem Polski, nie pochylił się dostatecznie nad poważnym zagrożeniem obywateli Francji czy Niemiec. Co więcej, Martin Schulz zagroził… użyciem siły wobec takich krajów jak Polska, jeśli nie podporządkujemy się „duchowi wspólnoty” ws. imigrantów!
Europa ultranacjonalistów, jeśli ona zwycięży, będzie to ich Europa, nie tylko w tej kwestii, lecz także w wielu innych. Potrzebujemy ducha europejskiej wspólnoty. I w razie konieczności, to musi być siłą narzucone. Nie może być tak – i ja należę do tych ludzi, którzy tak mówią – jesteśmy w XXI wieku, jesteśmy w XXI wieku globalizacji - aby globalne problemy rozwiązywać nacjonalizmem. W pewnym momencie trzeba walczyć i trzeba powiedzieć: w razie konieczności, także walką przeciwko innym, postawimy na swoim
— oświadczył we wrześniu ub.r.
Po weekendowych manifestacjach rozhisteryzowanej opozycji, która wyprowadziła na ulice ludzi i prowokatorów, by doprowadzić do siłowej zmiany władzy, Parlament Europejski kolejny raz uznał, że należy zająć się publicznie bezpieczeństwem Polski. W tym samym czasie, gdy wypatrywał totalitaryzmu w Warszawie, obywatele Niemiec zostali bezdusznie rozjechani przez ciężarówkę terrorysty. Czy to ostudzi niektóre głowy?
Ciężarówka miała polskie numery rejestracyjne. Nie wiadomo czy została skradziona czy uprowadzona. Właściciel firmy od południa nie ma kontaktu z kierowcą. Nie można wykluczyć prowokacji i celowego wykorzystania polskiego pojazdu. Dla zmylenia tropów, dla przemianowania skojarzeń, dla wzbudzenia nowych wątpliwości, podziałów i niepokojów… Rosyjskie media natychmiast podchwyciły polski wątek i kolportują tę informację na wszelkie sposoby.
Jeszcze przedwczoraj powielano bez opamiętania inne wyssane z palca informacje – o społecznym buncie na polskich ulicach, o użyciu przemocy wobec manifestantów przez policję, o wykorzystaniu gazu i broni do pacyfikacji protestujących, o zamknięciu przestrzeni powietrznej… Było tego sporo. Żadna z tych informacji nie była prawdziwa, ale skutecznie przebiła się do mediów światowych.
Jak wygląda prawdziwe zagrożenie, widzimy dzisiaj. Kiermasz bożonarodzeniowy został skąpany we krwi niewinnych ludzi. Uśpione miłością do imigrantów, kompletnie spacyfikowane Niemcy, nie są zdolne nawet do myślenia o zagrożeniu, a co dopiero do zabezpieczenia swoich obywateli przed atakiem. Nasi sąsiedzi wolą jednak skupiać się na utyskiwaniach agresywnej polskiej opozycji, która nie może pogodzić się z przegraną. Może to masakryczne wydarzenie ostudzi umysły. Może Niemcy zaczną wreszcie sprzątać własne podwórko. W przeciwnym razie, skutki będą jeszcze bardziej dramatyczne…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/320169-czy-po-masakrze-w-berlinie-niemcy-zajma-sie-wreszcie-bezpieczenstwem-wlasnych-obywateli-polska-zatroszczy-sie-o-siebie-sama