Najważniejszy wniosek z ostatnich dni jest prosty i oczywisty: opozycja chce obalić rząd. Jak najszybciej, bez względu na koszty, wszystkimi dostępnymi środkami. Decyzja o przeprowadzeniu u nas jakiejś lokalnej mutacji Majdanu zapadła. Tu nie może być żadnych wątpliwości.
W piątek się nie udało się, bo po zablokowaniu mównicy większość sejmowa znalazła sposób, by przeprowadzić głosowania. Okupacja sali - która miała być główną osią całej akcji - jest kontynuowana, ale ma już marginalne znaczenie. Przynajmniej do czasu, gdy PO i Nowoczesnej nie uda się wprowadzić do budynku działaczy KOD, co będzie wstępem do zajęcia całego Sejmu.
Wiemy, że opozycja, jej media i jej zaplecze nie szanują żadnych, najbardziej nawet podstawowych reguł. Są gotowi okupować, szturmować, ściągać tłumy i bojówki Antify, zachęcać je do agresji, pochwalać agresję, urządzać jawne prowokacje.
To nie przypadek, że właściwie nie pracują merytorycznie. Zdecydowano, że nie można czekać 3 lata, bo rząd zmienia Polskę, bo esbecy tracą emerytury, bo walka z korupcją trwa. Rząd ma upaść szybko, jak najszybciej.
Co z tego wynika dla obozu niepodległościowego?
Wiemy już, że dobry i racjonalny kurs na normalne sprawowanie władzy, na spokojne przekonywanie Polaków do swoich racji, na konsekwentne realizowanie obietnic wyborczych, to za mało, by obronić wolę wyborców.
Zagrożenie wynikające z istnienia bezwzględnej i coraz brutalniejszej opozycji opozycji, flirtującej z myślą o rozwiązaniach siłowych, musi na stałe zostać wpisane w analizy strony rządzącej. Stare recepty na nic się zdadzą. Trzeba zakładać, że od drugiej strony nie można oczekiwać przestrzegania jakichkolwiek reguł i standardów. Tak odnoszących się do słów, jak i do czynów.
Nie oznacza to, broń Boże, by samemu łamać jakiekolwiek standardy demokratyczne. Trzeba działać tak, by każdy ruch opozycji rozpatrywać w scenariuszach do tej pory niewyobrażalnych.Do tego założenia trzeba dostosowywać zarówno plany, i jak i reakcje na wydarzenia. To musi być nieustanny stan podwyższonej gotowości. Żółte światło alarmu nie może już gasnąć.
Wreszcie, trzeba przystąpić do zmiany w tych dziedzinach, bez których czekanie na udany Majdan będzie tylko kwestią czasu. Należy do nich rażąca asymetria między społecznym poparciem dla rządzących, a sytuacją na rynku mediów. Np. fakt, że media publiczne wciąż nie mają choćby przyzwoitego finansowania jest po prostu skandalem.
I jednak trzeba organizować ludzi, którzy popierają zmiany w Polsce. Jest ich zdecydowanie więcej niż zwolenników „tego, co było”, ale są bardziej rozproszeni, mieszkają częściej na prowincji niż na Ursynowie. Ale nie mogą milczeć, muszą mówić. Trzeba szukać sposobów, by mogli to robić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319973-decyzja-o-przeprowadzeniu-u-nas-jakiejs-lokalnej-mutacji-majdanu-zapadla-o-tym-nie-mozemy-juz-zapomniec-nigdy