Sędzia Krzysztof Józefowicz broni Julii Przyłębskiej: "Nigdy nie miałem żadnych krytycznych uwag do jej pracy"

„Gazeta Wyborcza” zaatakowała sędzię Julię Przyłębską pisząc między innymi o braku stabilności orzecznictwa, przeterminowaniu uzasadnień i wysokiej absencji w pracy. To zdaniem gazety główne zarzuty jakie rzekomo mieli pod jej adresem sędziowie z Poznania kiedy opiniowali jej wniosek o powrót do stanu sędziowskiego.

O komentarz i opinie na temat pracy sędzi, TVP Poznań poprosiła obecnego prezesa sądu apelacyjnego Krzysztofa Józefowicza, który w latach 2007 – 2011 pracował z sędzią Julią Przyłębską. Jego opinia jest diametralnie różna od tych przedstawionych w publikacji.

Bardzo wysoko oceniałem i oceniam więdzę merytoryczną sędzi Przyłębskiej, cenię też jej zaangażowanie w pracę. Powierzyłem jej funkcję zastępcy przewodniczącego bezpieczeństw społecznych i  z tej roli wywiązała się bardzo dobrze. A był to okres wyjątkowego wpływu spraw do tego pionu i Pani sędzia doskonale sobie z tym poradziła

— mówi Krzysztof Józefowicz, obecny prezes Sądu Apelacyjnego w Poznaniu.

Pytani przez telewizję prawnicy mówią jasno, że korzystanie z dokumentów Krajowej Rady Sądownictwa i udostępnianie ich do wiadomości publicznej bez zgody samej zainteresowanej jest złamaniem prawa. Ci, którzy się tego dopuscili powinni poniesć konsekwencje bezprawnych działań. Swoją drogą interesująca byłaby reakcja sędziowskiego srodowiska, gdyby wewnętrzne opinie na temat ich pracy były szeroko upublicznione.

Nigdy nie miałem żadnych krytycznych uwag do pracy sędzi Przyłębskiej, tylko oceniałem te  aspekty pozytywnie – zarówno jej pracę jako sędziego jak i pracę jako zastępcy przewodniczącego wydziału

— podkreśla Krzysztof Józefowicz.

Wbrew temu co pisze gazeta, już w 2001 roku kandydatura sędzi Julii Przyłebskiej została pozytywnie zaopiniowana przez Krajową Radę Sądownictwa i przedłożona ówczesnemu prezydentowi RP. W 2001 roku sędzia powróciła na swoje stanowisko. Warto podkreslić, że sędzia Julia Przyłębska kilka lat wczesniej naraziła się prominentom z poznańskiego srodowiska prawniczego oraz władz Poznania, ujawniając aferę w jednej spółdzielni mieszkaniowej, w którą owi prominenci byli zamieszani.