Brutalny atak „Gazety Wyborczej” na Julię Przyłębską sędziego Trybunału Konstytucyjnego, jest bez wątpienia elementem większej układanki jaką zorganizowała opozycja totalna.
Zbiegł się on z wydarzeniami, które zdaniem wielu komentatorów miały być powtórką „nocnej zmiany”, kiedy obalono rząd Jana Olszewskiego. Autorem paszkwilu, który ukazał się na łamach „Gazety Wyborczej” w dniu 16 grudnia jest Wojciech Czuchnowski. Jego dziennikarskich „zasług” nie trzeba reklamować. Przypomnę jedną: książkę- wywiad pt. „Kret w Watykanie”, z Tomaszem Turowskim, agentem bezpieki z najwyższej półki, który w tej książce jawi się jako „anioł stróż” Jana Pawła II i który był też zaangażowany w organizację lotu rządowego samolotu do Smoleńska 10 kwietnia 2010. Czuchnowski napisał ją wraz inną znaną powszechnie z „uczciwości” i „bezstronności” dziennikarką Agnieszką Kublik. Wcześniej Przyłębską zaatakował „Głos Wielkopolski”, który wydaje spółka Polska Press, będąca częścią Verlagsgruppe Passau, niemieckiej grupy medialnej obecnej w Niemczech i Polsce.
Nie jest tajemnicą, że Julia Przyłębska, to żona prof. Andrzeja Przyłębskiego, ambasadora RP w Niemczech. Układa się to zainteresowanie jej osobą w czytelną całość. Polska polityka wewnętrzna ma poza polskie rozgałęzienia, bo opozycja szuka gdzie się da wsparcia za granicą. Scena krajowa staje się zatem bardziej brutalna. Liderzy środowisk „dobrej zmiany” podlegają i będą podlegać ostrym atakom i to z różnych kierunków, które z rzetelnością dziennikarską nie mają nic wspólnego. Wyjście z postkomunizmu, jak się okazuje, nie jest i nie będzie łatwe, bo siły przeciwne wybiciu się Polski na suwerenność są potężne i zdeterminowane .
Atakując Przyłębską, wyciąga Czuchnowski jakieś opinie z lat 90. Jakoby jej praca została źle oceniona przez przełożonych. Piszę „jakoby”, bo tryb warunkowy, w podejściu do tego, co piszą gazety bezpardonowano atakujące obóz rządzący jest oczywisty i trzeba go jeszcze podnieść do którejś tam potęgi. Kłamstwo, półprawdy, manipulacje to już codzienność redaktorów „Gazety Wyborczej” którzy sami deklarują że „nie jest im wszystko jedno”. Sędzia Julia Przyłębska opublikowała na portalu wPolityce, oświadczenie, odnoszące się do zarzutów z przed kilkunastu lat. Mnie zaś ten powrót do lat dziewięćdziesiątych skłonił do narysowania aury tych czasów, które były wybuchem postkomunizmu. Osoby, które w latach dziewięćdziesiątych kwestionowały kierunek zmian lub nie miały zamiaru powtarzać ogólnie panujących sloganów o budowie wspaniałej polskiej demokracji w której nie ma mafii i korupcji, były marginalizowane lub usuwano je z decyzyjnych stanowisk.
Wyjście z komunizmu, było efektem walki uczciwych ludzi z amoralnym aparatem partyjnym i esbeckim, który komunizmu bronić już nie chciał, tylko swojej uprzywilejowanej pozycji. Część elit solidarnościowych, dołączyła do beneficjentów zmiany, by razem prywatyzować państwo. Te nowe elity stawały się właścicielami Polski. Demoralizacja dotyczyła w zasadzie wszystkich dziedzin życia. A wymiaru sprawiedliwości w szczególności. Przyczyną był brak lustracji i dekomunizacji. A kto miał tego dokonać? Sami agenci i partyjni prokuratorzy? Tylko idiota może wierzyć w samooczyszczanie się środowisk. Władza takich nieformalnych sitw jest potężna. Proszę zobaczyć jak to środowisko, niczym kasta nietykalnych z kilkoma prawniczymi ajatollahami, których nazwisk nie będę wymieniał, bo są powszechnie znane, zaciekle broni swej władzy.
Bardzo wymowny obraz wymiaru sprawiedliwości III RP wyłania się prac Sejmowej Komisji dotyczącej afery Amber Gold. Uderzyło mnie przesłuchanie prokuratora Jacka Radoniewicza z Prokuratury Generalnej. W końcu nie byle kto. Prokurator Radoniewicz zastrzegał, że był bardzo czuły na to, aby nie wiązać kwestii politycznych ze swoją pracą. Mówił, że nie interesuje się polityką aż tak bardzo. To swoje niezaagażowanie uważał za cnotę. I nagle jeden z członków Komisji zadał pytanie czy to prawda, że 1982 roku wstąpił do PZPR. Na chwilę na twarzy naszego „apolitycznego” dzielnego stróża prawa pojawiła się konsternacja i wyraz jakiegoś zawstydzenia. Odpowiedział, że owszem, ale głosem szkolnego prymusa przyłapanego pierwszy raz w życiu na nieodrobieniu zadania domowego. Była to komiczna i smutna scena. A na marginesie. Często czytając gazety regionalne napotykam na teksty pokazujące środowiskowe osobowości i ich dorobek zawodowy. Są wymieniane najróżniejsze osiągnięcia, przynależności, ordery w rodzaju orderu uśmiechu, ale o Matce- Partii ani słowa. Niewdzięcznicy!
Bez wątpienia, w przypadku wymiaru sprawiedliwości, trzeba było używać bardzo wyszukanych i perfidnych mechanizmów pozbywania się niewygodnych ludzi, aby było miejsce dla oportunistów w rodzaju przywołanego prokuratora. System był i jest chory. Wracając do sposobów niszczenia ludzi. Towarzyszył temu mechanizm tzw. „famy”. Kto zachowywał niezależność i odmienność w opiniach w danym środowisku, stawał się fantastą oderwanym od materii życia. Pojawiała się tzw. „szeptanka”. „No wiesz bo ten, no wiesz!” Przyklejano takiej osobie mu gębę oszołoma albo marzyciela. Marzyciela traktowano jako nieszkodliwego durnia a oszołoma jako człowieka, który nadaje się na leczenie. Takie klimaty panowały w Polsce w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. A właściwie do zwycięstwa PiS-u w wyborach 2005 roku, kiedy zaczęła się tworzyć rzeczywista demokracja a nie dekoracja przesłaniająca władzę sitw.
Ilość afer z udziałem prawników na przykład, o których donosi w Poznaniu lokalna prasa jest zatrważająca. A to sędziowie i prokuratorzy na libacji u wpływowego biznesmena a to notariusz w mafii wyłudzającej kamienice i mieszkania, a to adwokat okradający firmę na grube miliony etc. Normalnym ludziom to się nie mieści w głowie. Trudno tego poznańskiego obrazu nie wiązać w jakimś sensie z tym, co przynosi praca Komisji w sprawie Amber Gold. I można to rozciągnąć na całą Polskę, z zastrzeżeniem, że patologie mają różny stopień.
Śledząc przesłuchania nie mogłem zadać sobie pytania jak mizerne jest środowisko sędziowskie jeśli sędzia Ryszard Milewski, osoba o takich kwalifikacjach „moralnych” i sprawności intelektualnej (niepamięć) robi karierę w sądownictwie? Trudno się dziwić, że wymiar sprawiedliwości wzbudza powszechną falę krytyki, wyrażaną przez zwykłych, przeciętnych Polaków.
I pewny jestem, że sędzia Milewski i prokurator Radoniewicz, a być może wszyscy zeznający przed Komisją, ludzie „prawniczego sukcesu”, mają nienaganne opinie przełożonych i same sukcesy w pracy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319940-atak-wyborczej-na-julie-przylebska-elementem-ukladanki-opozycji