W takiej sytuacji krzyk: ani kroku w tył, traci sens. Bo PiS pierwszy krok w tył już wykonał, choć nie wiemy jak długi: w sprawie obecności dziennikarzy w Sejmie. Jeśli zacznie wykonywać następne, ci co potrafią mu doradzać jedynie nieustępliwość, będą wyglądali nieco dziwnie.
A powtórzę, że niezależnie od tego, kto w ostateczności zyska, fundowanie państwu tak wielu frontów jest co najmniej dyskusyjne. I próba poddania mediów przesadnych rygorom, i wykluczenie posła opozycji z obrad pod byle pretekstem. I wreszcie dziwaczne głosowania nad budżetem w nieprzystosowanej do tego sali: bez publiczności, bez realnego przeliczenia kworum, bez oddzielnego głosowania poprawek.
Rozumiem, że była to próba odpowiedzi na rwanie obrad Sejmu, na szantaż. Ale można było zamiast tej improwizacji odroczyć te obrady do poniedziałku. Jeśli istnieje jakiś spójny twardy scenariusz strony rządowej, będę go z ciekawością obserwował. Ale mam raczej wrażenie wielkiej improwizacji powiązanej z użalaniem się, że wszyscy nas atakują. To prawda, ale już choćby układ sił medialnych nie wygląda tak jak kiedyś. Wiele mediów komercyjnych przeżywa materialne kłopoty, za to PiS używa mediów publicznych. Zamiast więc użalać się nad sobą, powinien z tej nowej koniunktury korzystać – wiedząc o co gra. Powtarzam: ja wcale nie jestem pewien, komu bardziej służy ta awantura z towarzyszącymi jej groteskowymi zaklęciami redaktora Adama Szostkiewicza z „Polityki” o polskim Majdanie.
Część moich kolegów rozumuje kategoriami wojska, które powinno być nieustannie gotowe do dawania odporu. Rozumiem, że kierownictwo PiS oczekuje tego od posłów. Choć fakt, że mechanizmy debaty i autokorekty zostały tam osłabione, niekoniecznie partii rządzącej służy. Ale dziennikarze? Mają odgrywać rolę kibiców swojej drużyny? Nawet nie bardzo dziś wiadomo, czemu mieliby kibicować.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W takiej sytuacji krzyk: ani kroku w tył, traci sens. Bo PiS pierwszy krok w tył już wykonał, choć nie wiemy jak długi: w sprawie obecności dziennikarzy w Sejmie. Jeśli zacznie wykonywać następne, ci co potrafią mu doradzać jedynie nieustępliwość, będą wyglądali nieco dziwnie.
A powtórzę, że niezależnie od tego, kto w ostateczności zyska, fundowanie państwu tak wielu frontów jest co najmniej dyskusyjne. I próba poddania mediów przesadnych rygorom, i wykluczenie posła opozycji z obrad pod byle pretekstem. I wreszcie dziwaczne głosowania nad budżetem w nieprzystosowanej do tego sali: bez publiczności, bez realnego przeliczenia kworum, bez oddzielnego głosowania poprawek.
Rozumiem, że była to próba odpowiedzi na rwanie obrad Sejmu, na szantaż. Ale można było zamiast tej improwizacji odroczyć te obrady do poniedziałku. Jeśli istnieje jakiś spójny twardy scenariusz strony rządowej, będę go z ciekawością obserwował. Ale mam raczej wrażenie wielkiej improwizacji powiązanej z użalaniem się, że wszyscy nas atakują. To prawda, ale już choćby układ sił medialnych nie wygląda tak jak kiedyś. Wiele mediów komercyjnych przeżywa materialne kłopoty, za to PiS używa mediów publicznych. Zamiast więc użalać się nad sobą, powinien z tej nowej koniunktury korzystać – wiedząc o co gra. Powtarzam: ja wcale nie jestem pewien, komu bardziej służy ta awantura z towarzyszącymi jej groteskowymi zaklęciami redaktora Adama Szostkiewicza z „Polityki” o polskim Majdanie.
Część moich kolegów rozumuje kategoriami wojska, które powinno być nieustannie gotowe do dawania odporu. Rozumiem, że kierownictwo PiS oczekuje tego od posłów. Choć fakt, że mechanizmy debaty i autokorekty zostały tam osłabione, niekoniecznie partii rządzącej służy. Ale dziennikarze? Mają odgrywać rolę kibiców swojej drużyny? Nawet nie bardzo dziś wiadomo, czemu mieliby kibicować.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319934-opozycja-nie-realizuje-spojnego-scenariusza-ale-ulega-wlasnej-histerii-wiec-twardosc-nie-powinna-byc-jedyna-cnota-obozu-rzadzacego?strona=2