Rację ma prof. Andrzej Zybertowicz, który w porannym programie TVP Info przekonywał, że kryzys polityczny, w jakim znajdujemy się od piątku, to walka o zagospodarowanie (i podgrzanie) emocji w społeczeństwie.
Krótko mówiąc, chodzi o to, by Polacy, zasiadając do rodzinnych stołów wigilijnych, czynili to w poczuciu jakiegoś stanu nadzwyczajnego, pełnego niepokojów i chaosu. By nie byli pewni, co przyniesie nadchodzący rok, by traktowali aktualnie rządzącą ekipę jako coś wyjątkowego, przypadkowego i bardzo, bardzo tymczasowego. By zmęczyli się całym sporem, uznali, że trzeba machnąć ręką na to, kto rządzi - byle panował względny spokój.
Sam uważam, że politycy Prawa i Sprawiedliwości popełnili w całym tym zamieszaniu szereg błędów. Marszałek Sejmu zachowuje się zbyt często jak słoń w składzie porcelany (wykluczenie posła Szczerby było głupotą), a kolejne otwierane fronty - często niepotrzebnie, jak w sprawie ograniczeń dla dziennikarzy w Sejmie (dlaczego spotkanie przedstawicieli mediów z marszałkami Sejmu i Senatu nie mogło odbyć się wcześniej?) - tylko dodają paliwa dla polityków opozycji. Pisaliśmy o tym, krytykowaliśmy.
Odpowiedzialność PiS to jedno, ale bądźmy szczerzy: wykluczenie posła Szczerby czy zmiany zasad dla reporterów sejmowych to tylko pretekst. Posłowie Platformy i PSL są chyba ostatnimi w polskim parlamencie, którzy mają mandat, by stawać w obronie wolności słowa. Obalaną przy nocnym śmietniku „Rzeczpospolitą”, taśmy, na których Graś opowiada o wpływaniu na największy polski dziennik, wreszcie akcje służb we „Wprost” trzeba im przypominać na każdym kroku.
Napisałem, że piątkowe akcje to tylko pretekst także dlatego, że widzimy, co działo się w poprzednich tygodniach i miesiącach. Wyjście na ulice z powodu walki wokół Trybunału Konstytucyjnego jeszcze było jakoś do uzasadnienia (paliwo to jednak dość szybko się skończyło i nie porwało obywateli), ale kolejne powody były czystą groteską.
Groteską, która jednak wpisuje się w większy scenariusz. To, co obserwujemy od piątku, to bowiem część scenariusza rozpisanego na rozchybotanie polskiej łódki. Przed 1 listopada wrzeszczono wniebogłosy o skandalicznej decyzji prokuratury o ekshumacjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Przed Dniem Wszystkich Świętych, kiedy myśli każdego z nas w sposób naturalny zwracają się ku cmentarzom i bliskim zmarłym, urządzono brzydką grę. Wykorzystano w niej naturalne emocje części rodzin ofiar tragedii, sugerowano spiskowe scenariusze o podkładaniu trotylu w trumnach, w skrajnych przypadkach uczyniono z ekshumacji kabaret, nazywając je „wykopkami”.
Już wtedy zgłaszano pomysły (autorami byli działacze KOD, cytaty wciąż dostępne są w internecie), by pojawiać się na cmentarzach i blokować prokuraturze możliwość ekshumacji. Pomysł upadł, gdy okazało się, że doszło do kolejnej zamiany ciał.
Upadł temat ekshumacji, to niczym królik z kapelusza zostali wyciągnięci szerzej nieznani „Obywatele RP” (tak nazywa się ta instytucja), którzy dostali możliwość opowiadania o swoich pomysłach i planach we wszystkich większych mediach. Dlaczego? Ano tylko dlatego, że postanowili zablokować kolejną miesięcznicę smoleńską. Kamery były gotowe, prowokacja była przygotowana, krzyczano i gwizdano na Jarosława Kaczyńskiego, czekano na jakiś ruch ze strony policji: może jakieś małe pałowanko, jedno aresztowanie, choćby przepychanki… Nic takiego nie miało miejsca, choć przedziwni „Obywatele RP” zapowiedzieli kolejne protesty, które mają na celu jedno: sprowokować Kaczyńskiego.
Nie udało się z ekshumacjami, nie udało się przy miesięcznicy, to spróbowano po raz kolejny - tym razem przed Sejmem. Ale skoro o tym mowa - trzeba wyrazić wielki szacunek dla działań policji. Funkcjonariusze zachowują się niezwykle profesjonalnie i delikatnie - nie eskalują emocji, nie prowokują i w zasadzie reagują tylko wtedy, gdy dochodzi do realnych zagrożeń (jak rzucanie się pikietujących pod koła samochodu z premier Szydło).
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Rację ma prof. Andrzej Zybertowicz, który w porannym programie TVP Info przekonywał, że kryzys polityczny, w jakim znajdujemy się od piątku, to walka o zagospodarowanie (i podgrzanie) emocji w społeczeństwie.
Krótko mówiąc, chodzi o to, by Polacy, zasiadając do rodzinnych stołów wigilijnych, czynili to w poczuciu jakiegoś stanu nadzwyczajnego, pełnego niepokojów i chaosu. By nie byli pewni, co przyniesie nadchodzący rok, by traktowali aktualnie rządzącą ekipę jako coś wyjątkowego, przypadkowego i bardzo, bardzo tymczasowego. By zmęczyli się całym sporem, uznali, że trzeba machnąć ręką na to, kto rządzi - byle panował względny spokój.
Sam uważam, że politycy Prawa i Sprawiedliwości popełnili w całym tym zamieszaniu szereg błędów. Marszałek Sejmu zachowuje się zbyt często jak słoń w składzie porcelany (wykluczenie posła Szczerby było głupotą), a kolejne otwierane fronty - często niepotrzebnie, jak w sprawie ograniczeń dla dziennikarzy w Sejmie (dlaczego spotkanie przedstawicieli mediów z marszałkami Sejmu i Senatu nie mogło odbyć się wcześniej?) - tylko dodają paliwa dla polityków opozycji. Pisaliśmy o tym, krytykowaliśmy.
Odpowiedzialność PiS to jedno, ale bądźmy szczerzy: wykluczenie posła Szczerby czy zmiany zasad dla reporterów sejmowych to tylko pretekst. Posłowie Platformy i PSL są chyba ostatnimi w polskim parlamencie, którzy mają mandat, by stawać w obronie wolności słowa. Obalaną przy nocnym śmietniku „Rzeczpospolitą”, taśmy, na których Graś opowiada o wpływaniu na największy polski dziennik, wreszcie akcje służb we „Wprost” trzeba im przypominać na każdym kroku.
Napisałem, że piątkowe akcje to tylko pretekst także dlatego, że widzimy, co działo się w poprzednich tygodniach i miesiącach. Wyjście na ulice z powodu walki wokół Trybunału Konstytucyjnego jeszcze było jakoś do uzasadnienia (paliwo to jednak dość szybko się skończyło i nie porwało obywateli), ale kolejne powody były czystą groteską.
Groteską, która jednak wpisuje się w większy scenariusz. To, co obserwujemy od piątku, to bowiem część scenariusza rozpisanego na rozchybotanie polskiej łódki. Przed 1 listopada wrzeszczono wniebogłosy o skandalicznej decyzji prokuratury o ekshumacjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Przed Dniem Wszystkich Świętych, kiedy myśli każdego z nas w sposób naturalny zwracają się ku cmentarzom i bliskim zmarłym, urządzono brzydką grę. Wykorzystano w niej naturalne emocje części rodzin ofiar tragedii, sugerowano spiskowe scenariusze o podkładaniu trotylu w trumnach, w skrajnych przypadkach uczyniono z ekshumacji kabaret, nazywając je „wykopkami”.
Już wtedy zgłaszano pomysły (autorami byli działacze KOD, cytaty wciąż dostępne są w internecie), by pojawiać się na cmentarzach i blokować prokuraturze możliwość ekshumacji. Pomysł upadł, gdy okazało się, że doszło do kolejnej zamiany ciał.
Upadł temat ekshumacji, to niczym królik z kapelusza zostali wyciągnięci szerzej nieznani „Obywatele RP” (tak nazywa się ta instytucja), którzy dostali możliwość opowiadania o swoich pomysłach i planach we wszystkich większych mediach. Dlaczego? Ano tylko dlatego, że postanowili zablokować kolejną miesięcznicę smoleńską. Kamery były gotowe, prowokacja była przygotowana, krzyczano i gwizdano na Jarosława Kaczyńskiego, czekano na jakiś ruch ze strony policji: może jakieś małe pałowanko, jedno aresztowanie, choćby przepychanki… Nic takiego nie miało miejsca, choć przedziwni „Obywatele RP” zapowiedzieli kolejne protesty, które mają na celu jedno: sprowokować Kaczyńskiego.
Nie udało się z ekshumacjami, nie udało się przy miesięcznicy, to spróbowano po raz kolejny - tym razem przed Sejmem. Ale skoro o tym mowa - trzeba wyrazić wielki szacunek dla działań policji. Funkcjonariusze zachowują się niezwykle profesjonalnie i delikatnie - nie eskalują emocji, nie prowokują i w zasadzie reagują tylko wtedy, gdy dochodzi do realnych zagrożeń (jak rzucanie się pikietujących pod koła samochodu z premier Szydło).
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319875-mniej-emocji-i-histerii-to-scenariusz-rozpisany-na-rozchybotanie-lodki-trzeba-byc-na-to-przygotowanym-i-dzialac-spokojnie-bo-beda-kolejne-proby