Nie jestem zwolenniczką spiskowych teorii dziejów ale im dłużej śledzę to, co się wydarzyło w ciągu ostatnich 48 godzin, tym bardziej dochodzę do wniosku, że wydarzenia z nocy z piątku na sobotę były znacznie mniej spontaniczne niż to się początkowo wydawało.
I nie chodzi mi o zapowiedzi posła Kłopotka, bo te nie musiały wynikać z jakiejś szczególnej wiedzy ale ze zwykłej analizy sytuacji. Tym niemniej okazały się prorocze. Opozycja parła do konfrontacji od dłuższego czasu: w PE, Sejmie, na ulicy. A głosowanie budżetu - od którego teoretycznie zależy los rządu - było dobrą okazją do frontalnego starcia. Tym niemniej PiS dał jej znakomite preteksty, podkreślam preteksty, nie powody, pod którymi mogła do tego doprowadzić. Niepotrzebne zmiany w sposobie pracy dziennikarzy w parlamencie i wykluczenie posła Szczerby - spadły zmobilizowanej opozycji niczym gwiazdka z nieba.
Próby ograniczenia pracy dziennikarzy gmachu parlamentu - od początku były uważane za złe - przez większość redakcji. Od lewej do prawej. Ale był to spór na linii dziennikarze - politycy. Nie politycy - politycy. Nikt z mojej redakcji, ani z wielu innych nie upoważniał panów i pań z PO by występowali w naszym imieniu. Bo, jak jeśli nie hipokryzją można nazwać upominanie się o wolność mediów tych samych polityków, którzy sami uruchamiali ABW i służby specjalne przeciw dziennikarzom. Nie życzymy sobie takich adwokatów.
Z drugiej strony szkoda, że PiS były głuchy na spokojne petycje, prośby i uwagi. I dopiero po ostatniej eskalacji wydarzeń - zdecydował się na konsultacje. Zamiast zgasić konflikt w zarodku, musi gasić wielki pożar.
Jeśli chodzi o posła Szczerbę, obejrzałam nagranie z jego wystąpieniem wiele razy. I jestem przekonana, że marszałek Kuchciński się pomylił. Słowa posła :”Muzyka łagodzi obyczaje” wziął za kpinę, podczas gdy był to wstęp do złożenia poprawki na rzecz warszawskiej orkiestry. Poseł Szczerba nie raz zachowywał się prowokacyjnie i wypowiadał niedopuszczalnie. Ale akurat nie tym razem. Errare humanum est. Można było się wycofać. A nie czynić go uciśnionym bohaterem.
Oczywiście opozycja podchwyciła te dwie kwestie jak głodny pies soczystą kość. Blokowanie mównicy i w konsekwencji możliwości przegłosowania budżetu nijak się miało do przewinienia marszałka. I jestem dziwnie przekonana, że gdyby nie akcja ze Szczerbą - znalazłby się inny punkt zapalny. Ale może nie tak oczywisty i wygodny. Doprawdy mimo, że idą Święta aż takich prezentów Platformie robić nie trzeba.
Z całego tego zamieszania PiS mógł jednak wyjść obronną ręką. Po pierwsze jeszcze w piątek deklarując gotowość do rozmów z dziennikarzami i odraczając termin wprowadzenia nowych zasad do czasu osiągnięcia porozumienia, po drugie zamykając i otwierając posiedzenie sejmu. Co przywróciłoby posła Szczerbę, bez anulowania wcześniejszej decyzji marszałka. Opozycja musiałaby poszukać innych haseł. A w tym czasie można by już uchwalić budżet.
cd na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie jestem zwolenniczką spiskowych teorii dziejów ale im dłużej śledzę to, co się wydarzyło w ciągu ostatnich 48 godzin, tym bardziej dochodzę do wniosku, że wydarzenia z nocy z piątku na sobotę były znacznie mniej spontaniczne niż to się początkowo wydawało.
I nie chodzi mi o zapowiedzi posła Kłopotka, bo te nie musiały wynikać z jakiejś szczególnej wiedzy ale ze zwykłej analizy sytuacji. Tym niemniej okazały się prorocze. Opozycja parła do konfrontacji od dłuższego czasu: w PE, Sejmie, na ulicy. A głosowanie budżetu - od którego teoretycznie zależy los rządu - było dobrą okazją do frontalnego starcia. Tym niemniej PiS dał jej znakomite preteksty, podkreślam preteksty, nie powody, pod którymi mogła do tego doprowadzić. Niepotrzebne zmiany w sposobie pracy dziennikarzy w parlamencie i wykluczenie posła Szczerby - spadły zmobilizowanej opozycji niczym gwiazdka z nieba.
Próby ograniczenia pracy dziennikarzy gmachu parlamentu - od początku były uważane za złe - przez większość redakcji. Od lewej do prawej. Ale był to spór na linii dziennikarze - politycy. Nie politycy - politycy. Nikt z mojej redakcji, ani z wielu innych nie upoważniał panów i pań z PO by występowali w naszym imieniu. Bo, jak jeśli nie hipokryzją można nazwać upominanie się o wolność mediów tych samych polityków, którzy sami uruchamiali ABW i służby specjalne przeciw dziennikarzom. Nie życzymy sobie takich adwokatów.
Z drugiej strony szkoda, że PiS były głuchy na spokojne petycje, prośby i uwagi. I dopiero po ostatniej eskalacji wydarzeń - zdecydował się na konsultacje. Zamiast zgasić konflikt w zarodku, musi gasić wielki pożar.
Jeśli chodzi o posła Szczerbę, obejrzałam nagranie z jego wystąpieniem wiele razy. I jestem przekonana, że marszałek Kuchciński się pomylił. Słowa posła :”Muzyka łagodzi obyczaje” wziął za kpinę, podczas gdy był to wstęp do złożenia poprawki na rzecz warszawskiej orkiestry. Poseł Szczerba nie raz zachowywał się prowokacyjnie i wypowiadał niedopuszczalnie. Ale akurat nie tym razem. Errare humanum est. Można było się wycofać. A nie czynić go uciśnionym bohaterem.
Oczywiście opozycja podchwyciła te dwie kwestie jak głodny pies soczystą kość. Blokowanie mównicy i w konsekwencji możliwości przegłosowania budżetu nijak się miało do przewinienia marszałka. I jestem dziwnie przekonana, że gdyby nie akcja ze Szczerbą - znalazłby się inny punkt zapalny. Ale może nie tak oczywisty i wygodny. Doprawdy mimo, że idą Święta aż takich prezentów Platformie robić nie trzeba.
Z całego tego zamieszania PiS mógł jednak wyjść obronną ręką. Po pierwsze jeszcze w piątek deklarując gotowość do rozmów z dziennikarzami i odraczając termin wprowadzenia nowych zasad do czasu osiągnięcia porozumienia, po drugie zamykając i otwierając posiedzenie sejmu. Co przywróciłoby posła Szczerbę, bez anulowania wcześniejszej decyzji marszałka. Opozycja musiałaby poszukać innych haseł. A w tym czasie można by już uchwalić budżet.
cd na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319863-przygotowana-akcja-opozycji-pod-nad-wyraz-wygodnym-pretekstem-czy-do-tego-starcia-musialo-dojsc