236 posłów, to jest więcej niż 50 proc. składu parlamentu, to po pierwsze. Po drugie nie uczestniczył w nich tylko klub PiS, ale także mniejsze kluby, jak chociażby posłowie Kukiz‘15 czy Wolni i Solidarni, a nawet obecny był poseł Kłopotek z PSL, więc to też nieprawda, że zebrał się sam PiS. Po trzecie prowadzony był protokół przez Kancelarię Sejmu i głosy były skrupulatnie liczone przez wyznaczonych posłów sekretarzy
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS Arkadiusz Czartoryski.
wPolityce.pl: Jak tłumaczy Pan wczorajsze zachowanie opozycji, która zablokowała prace Sejmu? To, co później działo się przed parlamentem wyglądało dość groźnie.
Arkadiusz Czartoryski: Faktycznie ci, którzy chcieli wyjechać samochodem byli przyblokowani, kilkadziesiąt osób uniemożliwiało im wyjazd. Te osoby, które na piechotę opuszczały budynek Sejmu nie były jednak zaczepiane. Sam swobodnie wyszedłem. Idąc chodnikiem widziałem osoby, które gwizdały czy trąbiły na trąbkach. Nie zauważyłem nic groźnego. Mało tego, Warszawa była rozświetlona, bary pełne ludzi. Miałem lekkie wrażenie, że część osób potraktowała pikietę przed Sejmem jako wieczorną rozrywkę. Wiedziałem bowiem wiele uśmiechniętych twarzy. Musimy się przyzwyczaić do tego, że tak w Europie wygląda funkcjonowanie demokratycznych krajów. U nas wygląda to najłagodniej w przeciwieństwie do Europy Zachodniej, gdzie eksplodują bomby na lotniskach. Przecież parę lat temu mieliśmy płonący Paryż czy płonący Londyn. Jeśli był jakikolwiek protest rozbijane były witryny sklepowe, podpalane samochody i niszczona architektura miejska.
Ale czy opozycja nie dąży właśnie do takiej sytuacji? Już padają zapowiedzi, że w Polsce możliwy jest drugi Majdan.
Jest to niemożliwe dlatego, że w Polsce musiałyby istnieć całe grupy zawodowe i społeczne, które byłyby wykluczone i nie miały możliwości normalnego funkcjonowania w kraju. A u nas takiej sytuacji nie ma. Jest spór polityczny i to jest faktem, ale nie ma takiej sytuacji, jak na Ukrainie. Tam mieliśmy tysiące ludzi, którzy nie mieli możliwości uczestniczenia w życiu publicznym, a także brak demokratycznych procedur wyłaniania władzy. U nas sytuacja jest absolutnie inna. Nikt nie jest wykluczany z życia społecznego, a procedury demokratyczne sprawnie funkcjonują. Odnośnie do blokowania mównicy w Sejmie przez opozycję. Gdybyśmy pracowali poprawka po poprawce, to wiadomo by było, że opozycja te głosowania będzie przegrywać. Ale cóż, ja przez 8 lat przegrywałem głosowania w Sejmie, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby wpaść w taką złość i trzymać się kurczowo mikrofonu na mównicy przez kilka godzin. To sytuacja zupełnie śmieszna.
Tylko śmieszna?
Nie przypominam sobie sytuacji, żeby przez 8 lat rządów PO-PSL ktoś z moich kolegów z PiS kurczowo trzymał się mównicy i nie pozwalał głosować tylko dlatego, że byliśmy mniejszością na sali. Rozstrzygniecie nastąpiło podczas głosowania za pomocą kartki wyborczej wrzuconej do urn przez obywateli i trzeba to szanować. Ja bym tu nie rwał włosów z głowy, raczej potraktował to z uśmiechem przed Bożym Narodzeniem. Opozycja pokazała, że pomysł na zmianę sytuacji poprzez zablokowanie mównicy nie sprawdził się dlatego, że demokracja działa. Zresztą wczoraj wszyscy widzieli, że ze strony posłów PiS czy posłów mniejszych klubów skandowane było hasło: „demokracja, demokracja”.
Czy to, co się później wydarzyło w Sali Kolumnowej Sejmu jest ważne?
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że głosowania, które odbyły się w Sali Kolumnowej odbyły się ze wszystkimi rygorami przepisów prawa. Na sali sejmowej była większość, która upoważniała do przeprowadzenia tych głosowań, czyli m.in. ustawy dezubekizacyjnej czy związanych z budżetem państwa. 236 posłów, to jest więcej niż 50 proc. składu parlamentu, to po pierwsze. Po drugie nie uczestniczył w nich tylko klub PiS, ale także mniejsze kluby, jak chociażby posłowie Kukiz‘15 czy Wolni i Solidarni, a nawet obecny był poseł Kłopotek z PSL, więc to też nieprawda, że zebrał się sam PiS. Po trzecie prowadzony był protokół przez Kancelarię Sejmu i głosy były skrupulatnie liczone przez wyznaczonych posłów sekretarzy. Wszystko to zostało nagrane na odpowiednie nośniki, sam przedstawiałem do mikrofonu sprawozdanie. Nie ma nigdzie zapisanych przepisów mówiących o tym, że posłowie mają obradować w takiej czy innej sali. To nie ma jakby fizycznego znaczenia, która sala jest używana. Oczywiście pewną trudnością było to, że nie było przycisków elektronicznych, więc głosowaliśmy przez podniesienie ręki.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
236 posłów, to jest więcej niż 50 proc. składu parlamentu, to po pierwsze. Po drugie nie uczestniczył w nich tylko klub PiS, ale także mniejsze kluby, jak chociażby posłowie Kukiz‘15 czy Wolni i Solidarni, a nawet obecny był poseł Kłopotek z PSL, więc to też nieprawda, że zebrał się sam PiS. Po trzecie prowadzony był protokół przez Kancelarię Sejmu i głosy były skrupulatnie liczone przez wyznaczonych posłów sekretarzy
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS Arkadiusz Czartoryski.
wPolityce.pl: Jak tłumaczy Pan wczorajsze zachowanie opozycji, która zablokowała prace Sejmu? To, co później działo się przed parlamentem wyglądało dość groźnie.
Arkadiusz Czartoryski: Faktycznie ci, którzy chcieli wyjechać samochodem byli przyblokowani, kilkadziesiąt osób uniemożliwiało im wyjazd. Te osoby, które na piechotę opuszczały budynek Sejmu nie były jednak zaczepiane. Sam swobodnie wyszedłem. Idąc chodnikiem widziałem osoby, które gwizdały czy trąbiły na trąbkach. Nie zauważyłem nic groźnego. Mało tego, Warszawa była rozświetlona, bary pełne ludzi. Miałem lekkie wrażenie, że część osób potraktowała pikietę przed Sejmem jako wieczorną rozrywkę. Wiedziałem bowiem wiele uśmiechniętych twarzy. Musimy się przyzwyczaić do tego, że tak w Europie wygląda funkcjonowanie demokratycznych krajów. U nas wygląda to najłagodniej w przeciwieństwie do Europy Zachodniej, gdzie eksplodują bomby na lotniskach. Przecież parę lat temu mieliśmy płonący Paryż czy płonący Londyn. Jeśli był jakikolwiek protest rozbijane były witryny sklepowe, podpalane samochody i niszczona architektura miejska.
Ale czy opozycja nie dąży właśnie do takiej sytuacji? Już padają zapowiedzi, że w Polsce możliwy jest drugi Majdan.
Jest to niemożliwe dlatego, że w Polsce musiałyby istnieć całe grupy zawodowe i społeczne, które byłyby wykluczone i nie miały możliwości normalnego funkcjonowania w kraju. A u nas takiej sytuacji nie ma. Jest spór polityczny i to jest faktem, ale nie ma takiej sytuacji, jak na Ukrainie. Tam mieliśmy tysiące ludzi, którzy nie mieli możliwości uczestniczenia w życiu publicznym, a także brak demokratycznych procedur wyłaniania władzy. U nas sytuacja jest absolutnie inna. Nikt nie jest wykluczany z życia społecznego, a procedury demokratyczne sprawnie funkcjonują. Odnośnie do blokowania mównicy w Sejmie przez opozycję. Gdybyśmy pracowali poprawka po poprawce, to wiadomo by było, że opozycja te głosowania będzie przegrywać. Ale cóż, ja przez 8 lat przegrywałem głosowania w Sejmie, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby wpaść w taką złość i trzymać się kurczowo mikrofonu na mównicy przez kilka godzin. To sytuacja zupełnie śmieszna.
Tylko śmieszna?
Nie przypominam sobie sytuacji, żeby przez 8 lat rządów PO-PSL ktoś z moich kolegów z PiS kurczowo trzymał się mównicy i nie pozwalał głosować tylko dlatego, że byliśmy mniejszością na sali. Rozstrzygniecie nastąpiło podczas głosowania za pomocą kartki wyborczej wrzuconej do urn przez obywateli i trzeba to szanować. Ja bym tu nie rwał włosów z głowy, raczej potraktował to z uśmiechem przed Bożym Narodzeniem. Opozycja pokazała, że pomysł na zmianę sytuacji poprzez zablokowanie mównicy nie sprawdził się dlatego, że demokracja działa. Zresztą wczoraj wszyscy widzieli, że ze strony posłów PiS czy posłów mniejszych klubów skandowane było hasło: „demokracja, demokracja”.
Czy to, co się później wydarzyło w Sali Kolumnowej Sejmu jest ważne?
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że głosowania, które odbyły się w Sali Kolumnowej odbyły się ze wszystkimi rygorami przepisów prawa. Na sali sejmowej była większość, która upoważniała do przeprowadzenia tych głosowań, czyli m.in. ustawy dezubekizacyjnej czy związanych z budżetem państwa. 236 posłów, to jest więcej niż 50 proc. składu parlamentu, to po pierwsze. Po drugie nie uczestniczył w nich tylko klub PiS, ale także mniejsze kluby, jak chociażby posłowie Kukiz‘15 czy Wolni i Solidarni, a nawet obecny był poseł Kłopotek z PSL, więc to też nieprawda, że zebrał się sam PiS. Po trzecie prowadzony był protokół przez Kancelarię Sejmu i głosy były skrupulatnie liczone przez wyznaczonych posłów sekretarzy. Wszystko to zostało nagrane na odpowiednie nośniki, sam przedstawiałem do mikrofonu sprawozdanie. Nie ma nigdzie zapisanych przepisów mówiących o tym, że posłowie mają obradować w takiej czy innej sali. To nie ma jakby fizycznego znaczenia, która sala jest używana. Oczywiście pewną trudnością było to, że nie było przycisków elektronicznych, więc głosowaliśmy przez podniesienie ręki.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319812-nasz-wywiad-posel-czartoryski-o-wieczornych-glosowaniach-w-sali-kolumnowej-odbyly-sie-ze-wszystkimi-rygorami-przepisow-prawa