Włączam stację TVN 24, co to bredzi kłamstwa całą dobę w nadziei, że jak zwykle o 7.30 obejrzę jakiegoś polityka, albo wrogiego albo zaprzyjaźnionego ze stacją, według jej uznania, a tu pustka. Już byłam bliska załamania, ale na szczęście jest jeszcze telewizja publiczna, która nie wzięła udziału w parodii protestu mediów tzw. mainstreamowych przeciwko ograniczaniu wolności pałętania się ich żurnalistów po sejmowych korytarzach i wpychaniu się kamerzystów na sale obrad.
Protest ogarnął również portale, dzielnie walczące o powrót III RP, czyli rządów skompromitowanych do cna polityków z tzw. totalnej opozycji, którzy mają gęby pełne zapewnień o swojej uczciwości, przyzwoitości i praworządności. No więc ani na Onecie ani na Wirtualnej Polsce ani na naTemat nie uświadczysz w ten piątek choćby jednego politycznego oblicza, straszne. Wszak człowiek nie marzy o niczym innym, jak o tym, żeby móc się napawać porażającą inteligencją buźką Ewy Kopacz czy Ryszarda Petru, nie mówiąc już o „uroczej” posłance Kamili Gasiuk - Pihowicz. Zabrakło też video z tą pyskującą „myszką” parlamentarną. No i co gorsza, nie uświadczysz też wrogiego oblicza Jarosława Kaczyńskiego, profesor Krystyny Pawłowicz i posła Piotrowicza, tej zakały Sejmu. I co my teraz, prości obywatele zrobimy, bez propagandy sukcesu „totalnej opozycji”, bez parady jej tęgich głów na słusznych portalach postępowych gazet Springera - „Faktu” czy „Newsweeka”? No, nie jest tak źle, bo jak się okazuje, bez oblicza Schetyny można żyć, ale bez prezesa PiS -u każdy dzień jest stracony, toteż w „Fakcie” jest, choć zamazany ale łatwo rozpoznawalny. Zaś portal „Newsweeka” jest tak zapchany politykami PO, Nowoczesnej i wrogim elementem z Prawa i Sprawiedliwości, że aby go wyczyścić ze zdjęć polityków, trzeba by je zastąpić portretami Lisa uzupełnionymi jego wściekłą, antypolską publicystyką. A wtedy portal zbankrutuje, bo to co Lis pisze, a nawet co napisał i napisze jest tak przewidywalne jak to, że po piątku jest sobota.
Projekt ograniczenia swobodnej inwigilacji posłów do Sejmu ma służyć ucywilizowaniu zarówno ich jak i dziennikarzy, stosowania standardów godnych roli parlamentu w życiu państwa, jako najwyższego organu przedstawicielskiego i ustawodawczego. Podstawą współpracy posłów i dziennikarzy w państwie cywilizowanym jest wzajemny szacunek, wyrażający się w kulturze słownej i kulturze bycia, ze strojem włącznie. I to po obu stronach. Protestujące media kłamią, twierdząc, że takie ograniczenia są skrajne i zostały wprowadzone jedynie na Węgrzech. A w Polsce, gdzie chamstwo, polowanie na wpadki posłów i nagabywanie ich na korytarzach, a nawet w toalecie, jest wyrazem europejskości.
A czy widzieli koledzy z TVN 24 swego korespondenta ganiającego po korytarzach i holach Parlamentu Europejskiego, wymuszającego na idących nimi eurodeputowanych jakichś wypowiedzi? Dziennikarze grzecznie siedzą sobie w centrum prasowym, gdzie śledzą obrady, grzecznie podstawiają swoje mikrofony politykom, którzy zwołali konferencję prasową i grzecznie zadają pytania. A wywiadu udzielają im eurodeputowani po uprzednim uzgodnieniu, nie w biegu i na wariata. Jakoś nie zauważyłam, żeby brukselski korespondent TVN 24 zaczepiał Martina Schulza na korytarzu (chyba, że Schulz sobie tego życzy), bo to jest wbrew zasadom porządku publicznego i nie może mieć miejsca wbrew woli deputowanego. Korespondent TVN 24 najczęściej opowiada co się w PE dzieje, stercząc potulnie przed gmachem UE. Jak pozostali korespondenci.
Takie obyczaje panują w parlamentach niemieckim i francuskim, na które powołują się protestujący dziennikarze. I w pozostałych zachodnioeuropejskich. Nie wiem jak jest we wschodnioeuropejskich, ale nie one są dla nas przykładem, ani mordobicie w rosyjskiej Dumie. Czarny piątek mainstreamu minie, nadejdzie sobota i znów na portalach i łamach gazet będą królować zdjęcia polityków, bo bez polityków nie ma dziennikarstwa i odwrotnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319654-czarny-piatek-mainstreamu?wersja=mobilna