Bronimy w Polsce zezwolenia na mordowanie dzieci i nazywamy to walką o prawa kobiet. Odmawiamy demokratycznie wybranemu rządowi prawa do sprawowania władzy i nazywamy to walką o demokrację. Bronimy praw polityków do kompromitowania innych polityków i nazywamy to protestem dziennikarzy, bo wydaje nam się, że są w Polsce niezależne redakcje, które dbają o jakiś „interes społeczny”. Teraz rusza kolejny wspólny medialny front obrony, łączący w sobie – o dziwo! – portal wPolityce i „Gazetę Wyborczą”. Zwalnianych pracowników TVP i aktualnych dziennikarzy stacji. Wszystko przez to, że kolejną ofiarą kaczystowskiego reżimu może stać się TV Biełsat Agnieszki Romaszewskiej.
Zaczęło się od wywiadu udzielonego na naszym portalu Aleksandrowi Majewskiemu, w którym Agnieszka-Romaszewska, szefowa Biełsatu komentowała (nieoficjalną) informację o obcięciu dotacji dla zarządzanej przez nią telewizji o 2/3. Telewizja nie jest niestety w stanie utrzymać się sama, więc żyje z dotacji i z „międzynarodowych donorów, z których najważniejsi to: SIDA (Szwecja), Nordycka Rada Ministrów, MSZ-y Norwegii, Holandii, Kanady, Litwy, rządy Wielkiej Brytanii i Irlandii oraz Departament Stanu USA” (informacja ze strony internetowej Biełsatu). Zdaniem Agnieszki Romaszewskiej zapowiedzi ministerstwa oznaczają likwidację jej telewizji:
Dla nas ścięcie dotacji już o 10 proc. byłoby dramatem. Nasza telewizja jest robiona niezwykle oszczędnie – mówi. Decyzję o obcięciu budżetu komentuje: - To jakiś żart! W dodatku bardzo okrutny. Nie wiem, jak mam to rozumieć.
Chwilę po tej publikacji Internet dosłownie zalewa fala informacji pochodzących od obrońców Biełsatu. Do wspólnego frontu obrony włącza się „Gazeta Wyborcza”, Polskie Radio, „Polska The Times” i kilka innych redakcji. Również na prywatnych facebookowych profilach wielu liderów opinii trwa walka w obronie „dzieła stworzonego przez Agnieszkę Romaszewską”.
Agnieszka się dziwi, skoro dopiero co przyjacielską wizytę złożył na Białorusi marszałek Karczewski i wychwalał Łukaszenkę… Czemu się dziwi, jeśli minister obrony narodowej jest zamieszany w paskudne kontakty z ludźmi Putina. Nie ma co jednak się wyzłośliwiać na Romaszewską. Ma poglądy, których w znacznej części nie podzielam, ale od 10 lat robi świetną robotę tym swoim Biełsatem. Realna groźba likwidacji tej stacji to koronny dowód na prawdziwe sympatie polityczne PiS-u i jet po prostu bardzo szkodliwa dla Polski…. szkodliwa to nawet mało powiedziane: to zdrada żywotnych interesów Polski!
— pisze na swoim profilu Jacek Rakowiecki, dziennikarz, działacz opozycji w czasach PRL-u i były rzecznik TVP.
O co w tym wszystkim chodzi? To oczywiste i tu akurat wyrażane dość wprost, przynajmniej uczciwie. O pieniądze. Telewizja nie jest w stanie utrzymać się sama, musi więc korzystać z dotacji. W interesie polskiej polityki zagranicznej jest zbliżenie z Białorusią, ale to nieważne, bo przecież daleko ważniejsze są nasze boje o cudzą demokrację. Podobnie, drodzy zwolennicy Biełsatu, jak boje lewicowej europejskiej prasy o demokrację w Polsce, prawda?
Oczywiście wiem, jak będzie zbijany ten argument. Widzę te płomienne komentarze i lamenty antyfaszystów piszących o zrównaniu rządów Prawa i Sprawiedliwości w Polsce z rządami Łukaszenki na Białorusi. Nic takiego jednak nie ma miejsca. Jednocześnie trzeba pamiętać o tym, że prawdziwe, realne zagrożenie dla Polski to nie prezydent Aleksander Łukaszenka, ale ktoś znacznie od niego ważniejszy. A Białoruś, czy nam się to podoba czy nie, jest dla realizacji części polskiej polityki zagranicznej, arcyważnym partnerem. I ma prawo do prowadzenia samodzielnej polityki. Dlatego powinniśmy ją wspierać, przynajmniej tak długo, jak jej interesy nie są sprzeczne z naszymi interesami. A w tym wspieraniu i partnerstwie TV Biełsat niestety nie pomaga.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319621-medialny-front-obrony-bielsatu-o-co-chodzi-tym-razem