Dlaczego należy przykładać wagę do frekwencji na marszach opozycji? Uważam, że liczna biorących czynny udział w zgromadzeniach jest wypadkową zaangażowania i skuteczności polityków w kwestii przekonywania swoich zwolenników do wygłaszanych treści. A jak było tym razem 13 grudnia 2016 roku ? Jedyną instytucją, do której nabrałem zaufania w kwestii ilości uczestników, jak do tej pory, jest policja.
Dwa razy liczyli protestujących dziennikarze (raz nawet zrobiłem to osobiście, co prawda dosyć pobieżnie, ale rząd wielkości się zgadzał) i wyniki potwierdziły dane podawane przez szefostwo sił porządkowych. Jednak tym razem KGP zrezygnowała z dostarczenia społeczeństwu liczby ilości ludzi, biorących udział w głównych zgromadzeniach. Może to i słuszne, bowiem data 13 grudnia nie powinna ustawiać sił porządkowych po jakiejkolwiek stronie sporu. Nigdy nie wiadomo, czy czasem nie trzeba będzie zastosować przymusu bezpośredniego w stosunku do każdego uczestnika kryterium ulicznego. A i rocznica w sensie znaczenia powinna skłaniać dowództwo policji do pewnej wstrzemięźliwości. Pozostało więc oprzeć się an analizie danych z warszawskiego ratusza, wypowiedzi ministra spraw wewnętrznych i wreszcie własnych obserwacjach.
Ludzie HGW dawno już stracili zaufanie tych, do których adresują swoje komunikaty, jak z 250 tysięcy zrobiło się nagle 50-55. Przyznała to nawet „Gazeta Wyborcza”. Oficjalnie podana liczba uczestników demonstracji KOD 13 grudnia wynosiła według stołecznego magistratu 25 tysięcy. Normalnie podzieliłbym ją przez 4, ale tym razem spekuluję, że czegoś się nauczyli i robię to dzieląc przez tylko przez 2. Niech mają. Z kolei szef resortu stwierdził, że w pochodzie Alejami Jerozolimskimi szło tylko 5 tysięcy. Tym razem pomnożę przez dwa, bowiem nie był to oficjalny komunikat policji, a swobodna wypowiedź polityka partii rządzącej. Wg mnie stawiło się na wezwanie polityków opozycji i sprzyjających im mediów też coś w granicach 10-15 tysięcy. Szli rozciągnięci, jedną tylko stroną jezdni. I na tym bym poprzestał. Pora na najważniejszy wniosek. W analogicznym okresie roku ubiegłego pod sztandarami KOD-u demonstrowało cztery razy więcej ludzi. Mieliśmy do czynienia z pełną mobilizacją, łącznie ze stawieniem się na warszawskim bruku tzw. „posiłków tatarskich” z bitwy pod Grunwaldem, czyli przedstawicieli i ich rodzin samego jądra resortu.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dlaczego należy przykładać wagę do frekwencji na marszach opozycji? Uważam, że liczna biorących czynny udział w zgromadzeniach jest wypadkową zaangażowania i skuteczności polityków w kwestii przekonywania swoich zwolenników do wygłaszanych treści. A jak było tym razem 13 grudnia 2016 roku ? Jedyną instytucją, do której nabrałem zaufania w kwestii ilości uczestników, jak do tej pory, jest policja.
Dwa razy liczyli protestujących dziennikarze (raz nawet zrobiłem to osobiście, co prawda dosyć pobieżnie, ale rząd wielkości się zgadzał) i wyniki potwierdziły dane podawane przez szefostwo sił porządkowych. Jednak tym razem KGP zrezygnowała z dostarczenia społeczeństwu liczby ilości ludzi, biorących udział w głównych zgromadzeniach. Może to i słuszne, bowiem data 13 grudnia nie powinna ustawiać sił porządkowych po jakiejkolwiek stronie sporu. Nigdy nie wiadomo, czy czasem nie trzeba będzie zastosować przymusu bezpośredniego w stosunku do każdego uczestnika kryterium ulicznego. A i rocznica w sensie znaczenia powinna skłaniać dowództwo policji do pewnej wstrzemięźliwości. Pozostało więc oprzeć się an analizie danych z warszawskiego ratusza, wypowiedzi ministra spraw wewnętrznych i wreszcie własnych obserwacjach.
Ludzie HGW dawno już stracili zaufanie tych, do których adresują swoje komunikaty, jak z 250 tysięcy zrobiło się nagle 50-55. Przyznała to nawet „Gazeta Wyborcza”. Oficjalnie podana liczba uczestników demonstracji KOD 13 grudnia wynosiła według stołecznego magistratu 25 tysięcy. Normalnie podzieliłbym ją przez 4, ale tym razem spekuluję, że czegoś się nauczyli i robię to dzieląc przez tylko przez 2. Niech mają. Z kolei szef resortu stwierdził, że w pochodzie Alejami Jerozolimskimi szło tylko 5 tysięcy. Tym razem pomnożę przez dwa, bowiem nie był to oficjalny komunikat policji, a swobodna wypowiedź polityka partii rządzącej. Wg mnie stawiło się na wezwanie polityków opozycji i sprzyjających im mediów też coś w granicach 10-15 tysięcy. Szli rozciągnięci, jedną tylko stroną jezdni. I na tym bym poprzestał. Pora na najważniejszy wniosek. W analogicznym okresie roku ubiegłego pod sztandarami KOD-u demonstrowało cztery razy więcej ludzi. Mieliśmy do czynienia z pełną mobilizacją, łącznie ze stawieniem się na warszawskim bruku tzw. „posiłków tatarskich” z bitwy pod Grunwaldem, czyli przedstawicieli i ich rodzin samego jądra resortu.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319414-by-przekonac-nieprzekonanych-potrzebne-sa-pieniadze-na-media-a-czas-nieublaganie-plynie