Kilkadziesiąt godzin temu zamieściliśmy na naszym portalu wywiad z panią Zofią Jankowską, działaczką krośnieńskiej „Solidarności”, represjonowaną przez SB, a w 1982 roku złapaną wraz z braćmi na kolportażu podziemnych ulotek. Oto kluczowy fragment:
Nie mogę patrzeć na to co się dzieje, na ten lincz na uczciwym człowieku. Na tę nagonkę i ataki na osobę, której zawdzięczam tak wiele: wolność, dzieci, wyjście z trudnej sytuacji. Tak nie można!
Opowiedzmy to po kolei. Działała pani w „Solidarności”?
Tak. Także po stanie wojennym. Nosiłam ulotki, pomagałam związkowi jak mogłam. Nie tylko ja, także moi bracia. Wszyscy uważaliśmy, że to jest walka w której trzeba wziąć udział, walka o wolną od sowieckiej dominacji ojczyznę. Byliśmy za to inwigilowani i prześladowani przez SB. Wreszcie ktoś mnie podkablował, zostałam namierzona. Rewizja w domu, przeszukanie i straszna presja, potworne groźby. Mówili, że ja już idę do więzienia, mąż tak samo, podobnie moja mama, a dzieci do domu dziecka. Zaczęło się dręczenie, ciągłe przesłuchania, rozmaite formy znęcania. Żeby ratować innych wzięłam winę na siebie. Sytuacja wydawała się beznadziejna. Na szczęście dla mnie sprawa trafiła do prokuratora Stanisława Piotrowicza. Powiedział mi już podczas pierwszej rozmowy, że zrobi wszystko by mnie uratować. Słowa dotrzymał.
W jaki sposób?
Robił wszystko by nie było dowodów, podpowiadał co mam mówić żeby on mógł sprawę umorzyć. I ta się stało mimo iż esbecy byli bardzo brutalni, pewni siebie i mojego skazania. Sprawa została jednak przez prokuratora Piotrowicza umorzona, a ja nie trafiłam do więzienia, nie straciłam dzieci. Choć oczywiście SB chodziła za mną nadal i prześladowania trwały.
Teraz udało nam się dotrzeć do pana Edwarda Bobera, jednego z braci pani Zofii, który zgodził się opowiedzieć o tamtych wydarzeniach. Oto jego relacja:
Za naszą działalność w „Solidarności” spadało na naszą rodzinę bardzo wiele szykan. Straciliśmy majątek, wielu na nas pluło, obrażało, a potem, po stanie wojennym, zaczęły się też represje, procesy, kary finansowe, które nas zrujnowały. Finansowo i zdrowotnie. No i ten najgorszy proces w stanie wojennym o kolportaż solidarnościowych wydawnictw i ulotek o którym mówiła moja siostra Zofia Wojtkowska. I było tak, jak powiedziała: to pan prokurator Stanisław Piotrowicz nas wtedy uratował. Gdyby nie on, trafilibyśmy wszyscy do więzienia, a siostrze pewnie odebrano by dzieci i wysłano do sierocińca. To były bardzo poważne sprawy, zazwyczaj ludzi skazywano z automatu. Pan Piotrowicz obiecał siostrze, że nam pomoże i tak się stało, on uznał to wszystko za czyny o małej szkodliwości społecznej. Wtedy wymagało to odwagi, zarzuty o nielegalne rozpowszechnianie władza traktowała śmiertelnie poważnie. Jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni i bardzo prosimy by zaniechać już tej nagonki na uczciwego człowieka. Tak się nie godzi postępować
- kończy pan Edward Bober.
gim
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319127-uwaga-kolejny-dzialacz-s-z-krosna-bylo-tak-jak-mowi-moja-siostra-zofia-jankowska-piotrowicz-nas-wtedy-w-stanie-wojennym-uratowal