Józef Pinior skarży się, że nie jest traktowany jak „zwykły obywatel”. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jednak jest. Tyle że on sam uważa się za kogoś wyższego, ważniejszego, po prostu nietykalnego.
Dowodzą tego jego słowa, które – jak twierdzą nasze źródła – wypowiedział do agentów CBA wiozących go do poznańskiej prokuratury:
Za trzy lata was wypier…lę.
Ot, zwykły obywatel…
Aż trudno uwierzyć, by pan Józef – bohater, legenda, autorytet – wyrażał się tymi słowy do państwowych funkcjonariuszy. Niestety, taka jego codzienność. I jeśli światło dzienne ujrzy materiał dowodowy w sprawie korupcyjnej, w którą poważnie zamieszany jest Pinior, przekonamy się o tym dobitnie. Bo były senator Platformy niejednokrotnie niewybrednymi słowy domagał się pieniędzy za załatwianie wszelakich spraw.
Podstawą mojego zatrzymania były wielogodzinne nagrania z telefonu mojego asystenta
— mówił wczoraj w Zetce. A to nieprawda… Nagrania z jego telefonu też są. I nie pozostawiają śledczym wątpliwości. Stąd zatrzymania i wnioski o areszt.
Zatrzymania przeprowadzono zresztą zgodnie z wszelkimi procedurami i dobrem śledztwa: zatrzymano jednocześnie wszystkich podejrzanych, przewieziono ich do prokuratury, przesłuchano, postawiono zarzuty, zawnioskowano o areszt, bo zachodziła obawa matactwa. Jak słusznie wskazała prokuratura krajowa w czwartkowym komunikacie:
Konieczne jest zwłaszcza skuteczne odizolowanie podejrzanych z uwagi na fakt, że mogą uzgadniać korzystną wersję zdarzeń między sobą, a także z urzędnikami i innymi osobami, na które wywierali presję w celu osiągnięcia pomyślnych dla przedsiębiorców decyzji. Istnieje również niebezpieczeństwo, że podejrzani mogą fabrykować korzystne dla siebie dowody, np. w postaci antydatowanych dokumentów, na co między nimi wskazują zarejestrowane operacyjnie rozmowy telefoniczne.
Tak więc powinno się postąpić – zatrzymując wszystkich, a nie zapraszając kolejno na spotkania z prokuratorem – niezależnie od tego, czy podejrzanym o korupcję jest polityk (zresztą wcale nie taki znowu znany – Pinior stał się postacią frontową po postawieniu mu zarzutów) czy kierowca autobusu, piekarz czy drukarz.
Nie ma znaczenia, czy chodzi o bohatera walki o wolność czy o recydywistę. Na tym polega zasada równości wobec prawa w demokracji, o której tak dużo mówią obrońcy Piniora. I on sam.
Chcę być traktowany tak, jak inni obywatele i biorąc pod uwagę wielkość zarzutu, do którego się nie przyznaję, oczywiście to nie miało sensu, używać tych środków. (…) Te środki były niesymetryczne w stosunku do tej sprawy. Potraktowano mnie inaczej niż zwykłego obywatela. To było show, pokazanie siły i mocy w stosunku do obywatela
— lamentuje teraz Pinior.
A na sobotnim KOD-owym wiecu we Wrocławiu krzyczał ze sceny:
Nigdy nie myślałem, że 35 lat po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego spędzę ten czas w areszcie. Nigdy tego nie myślałem. Nie myślałem, że 35 lat po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego będziemy musieli tutaj, na pl. Solnym stanąć w obronie demokracji i rządów prawa. Nikt nam tego nie odbierze. Pani premier, panie prezydencie, panie prezesie – ja wam to obiecuję: nie złamiecie mnie. Nie złamiecie nas. Możecie nas opluwać. Możecie nas zniszczyć. Nie zniszczycie nas. Nie zniszczycie mnie.
Śmieszny był już sam fakt, że za stojącym na scenie Piniorem dwóch młodych panów trzymało transparent „Uwolnić Piniora”. Rozumiem, że to przygotowane już na czas po aresztowaniu albo skazaniu? Co wcale nie jest tak odległe, jak życzyliby sobie obrońcy pana Józefa.
Nawiązując do słów samego Piniora – to on sam się złamał, to on się wielokrotnie połasił na dodatkowe parę stów czy parę tysięcy. Materiał dowodowy faktycznie wskazuje, że wraz ze swoim asystentem z biura senatorskiego uczynili przedsiębiorstwo usługowe. Nie chodzi o jednostkowy przypadek łapówki, ale ich wielokrotne przyjmowanie i domaganie się – tak przez asystenta, jak i samego Piniora.
Tak było np. po tym, jak przed rokiem Pinior został prze Francuzów uhonorowany Orderem Legii Honorowej. Senatorowi mało było fety na jego cześć w ambasadzie. Urządził też przyjęcie w jednej z drogich warszawskich restauracji przyjęcie dla kolegów z partii (zaprosił nawet samą premier Ewę Kopacz).
Podsłuchane przez CBA (kierowane przez Pawła Wojtunika) rozmowy Pinior ze swoim asystentem Jarosławem W. wskazują, że kosztami tej kolacji panowie uzasadniali potrzebę szybkiego otrzymania od jednego z biznesmenów 5 tys. zł. Przelew przyszedł następnego dnia…
Niedługo później pieniądze te okazały się dla senatora kłopotem, bo przyszedł czas wypełniania oświadczenia majątkowego na koniec kadencji. Jak ten problem rozwiązano? Odsyłam do aktualnego wydania tygodnika „wSieci”, gdzie więcej piszę o aferze z udziałem dawnego bohatera „Solidarności”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319029-pinior-obywatel-niezwykly-oj-tak-nie-kazdy-pozwala-sobie-na-grozenie-agentom-cba-wypleniem-ich-z-pracy