Miało go nie być. Jeszcze kilka miesięcy temu Donald Trump uchodził na salonach polityki za śmieszną postać z przerostem grzywki i ambicji, a tu masz: …wygrał wybory w USA i nawet tygodnik „Time” przyznał mu właśnie tytuł „Osoby roku 2016”. I co teraz?
Teraz mamy ciekawe zestawienie: w ubiegłym roku „Person of the Year” okrzyknięto za oceanem kanclerz Niemiec Angelę Merkel. Jak uzasadniał magazyn „Time”, za jej „niezbywalną rolę kryzysowej menedżerki w Unii Europejskiej”. Że niby rozwiązuje problemy wspólnoty jak nikt inny. Trump miał akurat na ten temat inne zdanie. Wyróżnienie Merkel skwitował na Twitterze, że to chyba za „rujnowanie Niemiec”….
Mniejsza z tym. Różne postaci były wyróżniane przez „Time”, obdzielający swych wybrańców tym zaszczytnym tytułem od 1927r. Kiedyś nadał go także niejakiemu Adolfowi Hitlerowi. Co podkreślają amerykańscy dziennikarze, nie chodzi przy tym o jakieś sympatie, lecz o wpływ wyróżnianych na losy świata. W tym momencie pojawia się kłopot, ponieważ Trump prezydentem formalnie nie jest, dopiero kompletuje swój gabinet, więc nie wywarł jeszcze żadnego znaczącego wpływu na bieg historii. Jak się w niej zapisze, pozytywnie, czy negatywnie, to się dopiero okaże. Co do docenionego przez „Time” wpływu Merkel… - też głupio wyszło; wprawdzie Niemiec nie rujnuje, jednak jej absurdalna polityka imigracyjna, z której sama się dziś wycofuje, wpędziła Unię Europejską w największy kryzys w historii wspólnoty…
Co zaś dotyczy samych wyborów w USA i Trumpa, Merkel stawiała na jego rywalkę Hillary Clinton. Ale to także nie ma już znaczenia, choć po prawdzie niemieckie media wciąż traktują prezydenta elekta jak w kampanii wyborczej, co by nie zrobił, to źle. Że chce na stanowisku szefa Pentagonu starego kawalera bez telewizora, fanatyka wojskowości zwanego „wściekłym psem” gen. Jamesa Mattisa, któremu nie podoba się postawa Rosjan wobec Ukrainy i byłych republik sowieckich…? - w oczach wielu komentatorów w RFN, którzy odzwierciedlają poglądy salonu politycznego w Berlinie, to co najmniej „kontrowersyjna” i „niepokojąca” decyzja. Niepokój nad Szprewą budzi w ogóle fakt, że oprócz Mattisa Trumpa ma wspierać jeszcze dwóch generałów: John Kelly, były frontowiec z Iraku, wkrótce w roli szefa resortu bezpieczeństwa krajowego, i Michael Flynn, były szef wywiadu wojskowego, planowany na stanowisko doradcy do spraw bezpieczeństwa.
Jedni dają powody do „niepokoju”, inni do żartów. Na marginesie pogłosek, że do gabinetu Trumpa miałaby wejść Sarah Palin vel „Pitbull ze szminką”, która według serwisu „Politico” może zostać sekretarzem do spraw weteranów, zaś według NBC miałaby kierować resortem energetyki, niemieckie gazety charakteryzowały tę nietuzinkową postać (była Miss Alaski, matka pięciorga dzieci, w tym syna z zespołem Downa, była dziennikarka, która poluje i wędkuje, zaś w polityce została najmłodszą w dziejach USA gubernatorką stanu), trzema literami „P”: „Patzer, Pannen, Palin”/„Błędy, wpadki, Palin”…
Co mają Niemcy do Palin? Nic, poza tym, że poparła Trumpa i może stać się jedną ze znaczących postaci z najbliższego kręgu prezydenta USA, który zapowiedział przywrócenie Ameryki Amerykanom. W podobnej sytuacji są wszyscy ludzie Jarosława Kaczyńskiego, którego amerykański dziennik i serwis internetowy „Politico” (rozpowszechniany także w Europie dzięki joint venture z wydawnictwem Axela Springera), wyróżnił właśnie, jako jedną z najbardziej wpływowych osób w Europie. I znów, że stary kawaler, i języków obcych nie zna, nie potrafi posługiwać się komputerem, nie zrobił nawet prawa jazdy, że tylko zwykły poseł…, a jaki ważny!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Miało go nie być. Jeszcze kilka miesięcy temu Donald Trump uchodził na salonach polityki za śmieszną postać z przerostem grzywki i ambicji, a tu masz: …wygrał wybory w USA i nawet tygodnik „Time” przyznał mu właśnie tytuł „Osoby roku 2016”. I co teraz?
Teraz mamy ciekawe zestawienie: w ubiegłym roku „Person of the Year” okrzyknięto za oceanem kanclerz Niemiec Angelę Merkel. Jak uzasadniał magazyn „Time”, za jej „niezbywalną rolę kryzysowej menedżerki w Unii Europejskiej”. Że niby rozwiązuje problemy wspólnoty jak nikt inny. Trump miał akurat na ten temat inne zdanie. Wyróżnienie Merkel skwitował na Twitterze, że to chyba za „rujnowanie Niemiec”….
Mniejsza z tym. Różne postaci były wyróżniane przez „Time”, obdzielający swych wybrańców tym zaszczytnym tytułem od 1927r. Kiedyś nadał go także niejakiemu Adolfowi Hitlerowi. Co podkreślają amerykańscy dziennikarze, nie chodzi przy tym o jakieś sympatie, lecz o wpływ wyróżnianych na losy świata. W tym momencie pojawia się kłopot, ponieważ Trump prezydentem formalnie nie jest, dopiero kompletuje swój gabinet, więc nie wywarł jeszcze żadnego znaczącego wpływu na bieg historii. Jak się w niej zapisze, pozytywnie, czy negatywnie, to się dopiero okaże. Co do docenionego przez „Time” wpływu Merkel… - też głupio wyszło; wprawdzie Niemiec nie rujnuje, jednak jej absurdalna polityka imigracyjna, z której sama się dziś wycofuje, wpędziła Unię Europejską w największy kryzys w historii wspólnoty…
Co zaś dotyczy samych wyborów w USA i Trumpa, Merkel stawiała na jego rywalkę Hillary Clinton. Ale to także nie ma już znaczenia, choć po prawdzie niemieckie media wciąż traktują prezydenta elekta jak w kampanii wyborczej, co by nie zrobił, to źle. Że chce na stanowisku szefa Pentagonu starego kawalera bez telewizora, fanatyka wojskowości zwanego „wściekłym psem” gen. Jamesa Mattisa, któremu nie podoba się postawa Rosjan wobec Ukrainy i byłych republik sowieckich…? - w oczach wielu komentatorów w RFN, którzy odzwierciedlają poglądy salonu politycznego w Berlinie, to co najmniej „kontrowersyjna” i „niepokojąca” decyzja. Niepokój nad Szprewą budzi w ogóle fakt, że oprócz Mattisa Trumpa ma wspierać jeszcze dwóch generałów: John Kelly, były frontowiec z Iraku, wkrótce w roli szefa resortu bezpieczeństwa krajowego, i Michael Flynn, były szef wywiadu wojskowego, planowany na stanowisko doradcy do spraw bezpieczeństwa.
Jedni dają powody do „niepokoju”, inni do żartów. Na marginesie pogłosek, że do gabinetu Trumpa miałaby wejść Sarah Palin vel „Pitbull ze szminką”, która według serwisu „Politico” może zostać sekretarzem do spraw weteranów, zaś według NBC miałaby kierować resortem energetyki, niemieckie gazety charakteryzowały tę nietuzinkową postać (była Miss Alaski, matka pięciorga dzieci, w tym syna z zespołem Downa, była dziennikarka, która poluje i wędkuje, zaś w polityce została najmłodszą w dziejach USA gubernatorką stanu), trzema literami „P”: „Patzer, Pannen, Palin”/„Błędy, wpadki, Palin”…
Co mają Niemcy do Palin? Nic, poza tym, że poparła Trumpa i może stać się jedną ze znaczących postaci z najbliższego kręgu prezydenta USA, który zapowiedział przywrócenie Ameryki Amerykanom. W podobnej sytuacji są wszyscy ludzie Jarosława Kaczyńskiego, którego amerykański dziennik i serwis internetowy „Politico” (rozpowszechniany także w Europie dzięki joint venture z wydawnictwem Axela Springera), wyróżnił właśnie, jako jedną z najbardziej wpływowych osób w Europie. I znów, że stary kawaler, i języków obcych nie zna, nie potrafi posługiwać się komputerem, nie zrobił nawet prawa jazdy, że tylko zwykły poseł…, a jaki ważny!
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/318607-sek-trumpa-merkel-i-kaczynskiego-coz-za-zmiana-tonu-wobec-pis-owskiej-polski-ktora-moze-miec-wplyw