Przed komisją śledczą ds. Amber Gold zeznawał dziś prok. Jacek Radoniewicz, były rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Generalnej, który miał nadzorować postępowania dyscyplinarne Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku w sprawach szokujących nadużyć, do jakich doszło w gdańskiej prokuraturze rejonowej i oraz okręgowej. Z zeznań Radoniewicza wyłania się ponura prawda o fikcji w jaką zamieniły się postępowania dyscyplinarne wobec prokuratorów, którzy skutecznie zamiatali sprawę Amber Gold pod dywan.
Śledczy cytowali Radoniewiczowi ustalenia sądów dyscyplinarnych w sprawach prokuratorów zajmujących się aferą Amber Gold. Jedną z najbardziej szokujących spraw podejmowaną przez sąd dyscyplinarny, była sprawa zwłoki we wznowieniu postępowania w sprawie Amber Gold w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz. Informacja o wznowieniu postępowania pojawiła się już z początkiem stycznia 2012, ale dopiero w kwietniu 2012 trafiło ono do prokuratury rejonowej, a w czerwcu 2012 roku przeniesiono je do gdańskiej prokuratury okręgowej. W tym czasie Marcin P. spokojnie prowadził swoją działalność, a na konto jego firmy wpłynęło dodatkowe 160 milionów złotych. Zwłoka, która ewidentnie wynikała z działań jednej z prokuratorek w gdańskim okręgu, została uznana przez sąd dyscyplinarny za rzecz o „niskiej szkodliwości społecznej!”
Zgadza się Pan z niską społeczną szkodliwością czynu prokurator Borkowskiej? Podtrzymuje Pan, że nie było powodu do wniesienia kasacji?
– pytał Radoniewicza poseł Krajewski.
Tak, to była niska szkodliwość czynu.
– odpowiedział prokurator, którego zadaniem była walka o to, by prokuratorzy, którzy doprowadzili do zaniedbań, powinni w związku z tym ponieść karę.
To jednak nie koniec szokująco lekceważącego podejścia prokuratora Radoniewicza do spraw dyscyplinarnych prokuratorów. Stwierdził on wprost, że stawiane prokuratorom zarzuty, od samego początku, nie mogły skończyć się ich skazaniem. Wszyscy bowiem zostali uniewinnieni od zarzutów.
Oceniając zarzuty jako nie rokujące powodzenia - dlaczego nie przeniósł Pan postępowania do innej prokuratury?
– pytała posłanka Małgorzata Wassermann.
Nie wiedziałem o żadnych więziach. Gdyby prok. Łojkowski zdecydował, że jest taka podstawa, przedstawiłbym sprawę Prokuratorowi Generalnemu.
– odpowiada świadek.
Posłanka Wassermann nie dawała jednak za wygraną.
Zarzutów jest sporo, konkluzja Pana jest taka, że wynik będzie uniewinniający. Nie widział Pan celowości do przejęcia śledztwa?
– dopytywała.
Nie widziałem celu.
– odpowiedział prokurator.
Czytaj na kolejnej stronie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przed komisją śledczą ds. Amber Gold zeznawał dziś prok. Jacek Radoniewicz, były rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Generalnej, który miał nadzorować postępowania dyscyplinarne Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku w sprawach szokujących nadużyć, do jakich doszło w gdańskiej prokuraturze rejonowej i oraz okręgowej. Z zeznań Radoniewicza wyłania się ponura prawda o fikcji w jaką zamieniły się postępowania dyscyplinarne wobec prokuratorów, którzy skutecznie zamiatali sprawę Amber Gold pod dywan.
Śledczy cytowali Radoniewiczowi ustalenia sądów dyscyplinarnych w sprawach prokuratorów zajmujących się aferą Amber Gold. Jedną z najbardziej szokujących spraw podejmowaną przez sąd dyscyplinarny, była sprawa zwłoki we wznowieniu postępowania w sprawie Amber Gold w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz. Informacja o wznowieniu postępowania pojawiła się już z początkiem stycznia 2012, ale dopiero w kwietniu 2012 trafiło ono do prokuratury rejonowej, a w czerwcu 2012 roku przeniesiono je do gdańskiej prokuratury okręgowej. W tym czasie Marcin P. spokojnie prowadził swoją działalność, a na konto jego firmy wpłynęło dodatkowe 160 milionów złotych. Zwłoka, która ewidentnie wynikała z działań jednej z prokuratorek w gdańskim okręgu, została uznana przez sąd dyscyplinarny za rzecz o „niskiej szkodliwości społecznej!”
Zgadza się Pan z niską społeczną szkodliwością czynu prokurator Borkowskiej? Podtrzymuje Pan, że nie było powodu do wniesienia kasacji?
– pytał Radoniewicza poseł Krajewski.
Tak, to była niska szkodliwość czynu.
– odpowiedział prokurator, którego zadaniem była walka o to, by prokuratorzy, którzy doprowadzili do zaniedbań, powinni w związku z tym ponieść karę.
To jednak nie koniec szokująco lekceważącego podejścia prokuratora Radoniewicza do spraw dyscyplinarnych prokuratorów. Stwierdził on wprost, że stawiane prokuratorom zarzuty, od samego początku, nie mogły skończyć się ich skazaniem. Wszyscy bowiem zostali uniewinnieni od zarzutów.
Oceniając zarzuty jako nie rokujące powodzenia - dlaczego nie przeniósł Pan postępowania do innej prokuratury?
– pytała posłanka Małgorzata Wassermann.
Nie wiedziałem o żadnych więziach. Gdyby prok. Łojkowski zdecydował, że jest taka podstawa, przedstawiłbym sprawę Prokuratorowi Generalnemu.
– odpowiada świadek.
Posłanka Wassermann nie dawała jednak za wygraną.
Zarzutów jest sporo, konkluzja Pana jest taka, że wynik będzie uniewinniający. Nie widział Pan celowości do przejęcia śledztwa?
– dopytywała.
Nie widziałem celu.
– odpowiedział prokurator.
Czytaj na kolejnej stronie…
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/318254-szokujace-ustalenia-komisji-sledczej-prokuratorzy-bezkarni-wobec-zaniedban-w-sledztwie-amber-gold-160-mln-strat-niska-szkodliwosc-czynu