Takie słowa i porównania ośmieszają tych, którzy to wypowiadali i podpisali. Przykro mi, bo są tam nazwiska osób, które były zasłużone w czasach walki z komunizmem
— mówi premier Jan Olszewski, komentując w rozmowie z portalem wPolityce.pl odezwę KOD i przedstawicieli opozycji, wzywających do „wypowiedzenia posłuszeństwa władzy”.
wPolityce.pl: Panie premierze, środowiska dzisiejszej opozycji w nawiązaniu do rocznicy 13 grudnia apelują: wypowiedzmy posłuszeństwo tej władzy. Pojawiają się porównania Kaczyńskiego do Jaruzelskiego. Jak Pan odnajduje się w tej dyskusji?
Jan Olszewski, były premier i działacz opozycji antykomunistycznej: Trudno znaleźć właściwe słowa do oceny tej odezwy. Mam wrażenie, że większość z tych ludzi, którzy podpisali się pod tymi słowami, dość lekkomyślnie składała swoje podpisy… To również pokazuje, jak mocno zdewaluowały się takie inicjatywy jak listy publiczne. Gdyby spora część z sygnatariuszy wspomnianej odezwy zastanowiła się głębiej, co potwierdziła swoimi podpisami, to pewnie by ich tam nie było. Niestety, tak się stało - to smutne zjawisko po tych dwudziestu paru latach.
Nie pobrzmiewa w tym trochę echo sytuacji z roku 1992 roku? Wówczas również robiono wiele, by wywrócić rząd. Bo był prawicowy.
Wie Pan, wtedy przynajmniej tworzono jakieś preteksty do takich działań i ostrych słów. Co prawda sztuczne i wymyślone, bo przecież chodziło wówczas o rzekomy spisek i zamach stanu, jaki miał planować rząd. Prowokację wspierała wtedy „Gazeta Wyborcza”. Wszyscy wiedzą, jak to ocenić, ale to była akcja specjalna w obronie osób zagrożonych sprawą lustracji i ujawnieniem listy konfidentów. Dzisiaj, wydawać by się mogło, nie ma powodu, by ktoś czuł się szczególnie zagrożony. To chyba tylko zabawa towarzyska, choć bardzo niedobra zabawa.
Jaka powinna być, Pana zdaniem, reakcja rządu na tego typu hasła i apele? Podnosić rękawicę, licytować się na ostrość słów, czy machnąć ręką i wzruszyć ramionami?
Proponowałbym to drugie rozwiązanie - zignorujmy to. Choć ze względów pedagogicznych, wychowawczych, faktycznie można to nagłośnić, by tego typu akcje nie powtarzały się w przyszłości.
Mówił Pan, że w 1992 roku przyczyną tak ostrej reakcji było dotknięcie tematu lustracji. A jak dziś tłumaczyłby Pan przyczyny mocnych słów o zamachu stanu, porównań do Jaruzelskiego…?
Takie słowa i porównania ośmieszają tych, którzy to wypowiadali i podpisali. Przykro mi, bo są tam nazwiska osób, które były zasłużone w czasach walki z komunizmem. Ale może jest w tym coś więcej - wie Pan, dwadzieścia parę lat upłynęło od czasu, gdy nastąpiła bardziej generalna zmiana, od stanu wojennego to już 35 lat… Może po prostu zapomniano, jak było. Część społeczeństwa zresztą nie pamięta, bo urodziła się później i można im najróżniejsze rzeczy wmawiać. Stąd te porównania do stanu wojennego, do Wojciecha Jaruzelskiego… Stracili pewną miarę ocen.
W normalnych warunkach tak to powinno wyglądać, że machamy na takie głupstwa ręką. Kto wie, czy w tym przypadku nie był to pewien chwyt psychologiczny - ale jeśli był głębszy zamysł inicjatorów tej odezwy, to po prostu się zawiodą. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Takie słowa i porównania ośmieszają tych, którzy to wypowiadali i podpisali. Przykro mi, bo są tam nazwiska osób, które były zasłużone w czasach walki z komunizmem
— mówi premier Jan Olszewski, komentując w rozmowie z portalem wPolityce.pl odezwę KOD i przedstawicieli opozycji, wzywających do „wypowiedzenia posłuszeństwa władzy”.
wPolityce.pl: Panie premierze, środowiska dzisiejszej opozycji w nawiązaniu do rocznicy 13 grudnia apelują: wypowiedzmy posłuszeństwo tej władzy. Pojawiają się porównania Kaczyńskiego do Jaruzelskiego. Jak Pan odnajduje się w tej dyskusji?
Jan Olszewski, były premier i działacz opozycji antykomunistycznej: Trudno znaleźć właściwe słowa do oceny tej odezwy. Mam wrażenie, że większość z tych ludzi, którzy podpisali się pod tymi słowami, dość lekkomyślnie składała swoje podpisy… To również pokazuje, jak mocno zdewaluowały się takie inicjatywy jak listy publiczne. Gdyby spora część z sygnatariuszy wspomnianej odezwy zastanowiła się głębiej, co potwierdziła swoimi podpisami, to pewnie by ich tam nie było. Niestety, tak się stało - to smutne zjawisko po tych dwudziestu paru latach.
Nie pobrzmiewa w tym trochę echo sytuacji z roku 1992 roku? Wówczas również robiono wiele, by wywrócić rząd. Bo był prawicowy.
Wie Pan, wtedy przynajmniej tworzono jakieś preteksty do takich działań i ostrych słów. Co prawda sztuczne i wymyślone, bo przecież chodziło wówczas o rzekomy spisek i zamach stanu, jaki miał planować rząd. Prowokację wspierała wtedy „Gazeta Wyborcza”. Wszyscy wiedzą, jak to ocenić, ale to była akcja specjalna w obronie osób zagrożonych sprawą lustracji i ujawnieniem listy konfidentów. Dzisiaj, wydawać by się mogło, nie ma powodu, by ktoś czuł się szczególnie zagrożony. To chyba tylko zabawa towarzyska, choć bardzo niedobra zabawa.
Jaka powinna być, Pana zdaniem, reakcja rządu na tego typu hasła i apele? Podnosić rękawicę, licytować się na ostrość słów, czy machnąć ręką i wzruszyć ramionami?
Proponowałbym to drugie rozwiązanie - zignorujmy to. Choć ze względów pedagogicznych, wychowawczych, faktycznie można to nagłośnić, by tego typu akcje nie powtarzały się w przyszłości.
Mówił Pan, że w 1992 roku przyczyną tak ostrej reakcji było dotknięcie tematu lustracji. A jak dziś tłumaczyłby Pan przyczyny mocnych słów o zamachu stanu, porównań do Jaruzelskiego…?
Takie słowa i porównania ośmieszają tych, którzy to wypowiadali i podpisali. Przykro mi, bo są tam nazwiska osób, które były zasłużone w czasach walki z komunizmem. Ale może jest w tym coś więcej - wie Pan, dwadzieścia parę lat upłynęło od czasu, gdy nastąpiła bardziej generalna zmiana, od stanu wojennego to już 35 lat… Może po prostu zapomniano, jak było. Część społeczeństwa zresztą nie pamięta, bo urodziła się później i można im najróżniejsze rzeczy wmawiać. Stąd te porównania do stanu wojennego, do Wojciecha Jaruzelskiego… Stracili pewną miarę ocen.
W normalnych warunkach tak to powinno wyglądać, że machamy na takie głupstwa ręką. Kto wie, czy w tym przypadku nie był to pewien chwyt psychologiczny - ale jeśli był głębszy zamysł inicjatorów tej odezwy, to po prostu się zawiodą. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/318096-nasz-wywiad-jan-olszewski-o-odezwie-kod-na-1312-i-sprawie-piniora-takie-slowa-i-porownania-osmieszaja-tych-ktorzy-to-podpisali