Za jakiś czas ten spór się skończy. Natomiast szkody wywołane tego typu działaniami pozostaną na lata. Trudno będzie odbudować autorytet
— mówi portalowi wPolityce.pl Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS.
wPolityce.pl: Panie pośle, co z punktu widzenia prawa, wydarzyło się wczoraj w Trybunale Konstytucyjnym? Zgromadzenie Ogólne, spotkanie towarzyskie przy ciasteczkach, coś pomiędzy? Jaką wagę ma wczoraj przyjęta decyzja sędziów o wyborze kandydatów na nowego prezesa?
Bartłomiej Wróblewski, PiS: Wczorajsze wydarzenia w Trybunale potęgują chaos wokół tej instytucji. Pierwsze wrażenie było takie, że Zgromadzenie Ogólne TK mimo braku 10-osobowego kworum, a więc niezgodnie z prawem podjęło uchwałę o przedstawieniu prezydentowi trzech kandydatów na prezesa. Dzisiaj rano prezes Rzepliński wyjaśnił, że wczorajsze posiedzenie było jedynie spotkaniem sędziów TK, w trakcie którego uznano, że należy przedstawić Prezydentowi trzy kandydatury na stanowisko prezesa. Ta jednak zaskakująca interpretacja.
Dlaczego?
Dlatego, że instytucje publiczne działają na podstawie i w granicach prawa, a prawo nie przewiduje tego rodzaju spotkań sędziów. Przedstawienie w tej formule kandydatów prezydentowi jest więc wydarzeniem osobliwym. Można to traktować bądź jako naruszenie prawa bądź jako rodzaj demonstracji politycznej.
Dziś poseł Borys Budka przekonywał, że sędziowie postąpili zgodnie z prawem, gdyż prawo przewiduje, że to większość sędziów TK wskazuje kandydatów na nowego prezesa. I oni tak zrobili.
Konstytucja zwięźle stanowi, że to Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału przedstawia Prezydentowi kandydatów na stanowisko Prezesa Trybunału. W ustawie doprecyzowano, że jest ich trzech i że każdy sędzia ma jeden głos. Wyjaśnienie posła Budki jest nieprzekonujące. Konstytucja nie przesądza, że ma to być większość sędziów, a ustawa stanowi inaczej. Potwierdzili to wczoraj pośrednio sami sędziowie TK „wybierając” swoich „kandydatów” odpowiednio 4, 3 i 2 głosami. W związku z brakiem kworum Prezydent albo może uznać, że doszło do naruszenia prawa, albo przyjąć, że było to nieformalne spotkanie sędziów i w ogóle się do niego nie ustosunkować bądź ewentualnie udzielić politycznego komentarza. Tak czy inaczej, wczorajsze wydarzenia to w mojej ocenie kolejny poważny błąd sędziów Trybunału, który uderza w autorytet instytucji. To działanie stricte polityczne. Na sali sejmowej zdarza się, że jeśli posłowie, czy senatorowie nie są zadowoleni z tego co robi większość w danej izbie, wyciągają karty do głosowania, opuszczają posiedzenie, czy w inny sposób demonstrują swoje niezadowolenie. W opinii publicznej zwykle takie zachowania są zresztą oceniane krytycznie. Tak się jednak zdarza w polityce, jeśli chodzi o sędziów taka postawa nigdy nie przystoi.
A czy przystoi sędziom chowanie się za L-4? Bo chyba trudno mieć wątpliwości, że absencja tzw. „pisowskich” sędziów nie była intencjonalna…
Ponieważ nie znam okoliczności tych nieobecności, nie mogę się odnosić. Zapewne problem by nie istniał, gdyby zostali zaproszeni na obrady trzej sędziowie, których wybór Prezes Rzepliński uznał, a jedynie nie dopuszcza do orzekania i udziału w posiedzeniach Zgromadzenia Ogólnego. Ale nawet przy znaku zapytania w tej sprawie, nie zmienia to w niczym faktu, że sędziowie mogą działać tylko na podstawie i w granicach prawa. W tym wypadku było inaczej, co uderza w zaufanie do sądu konstytucyjnego i jego sędziów. Za jakiś czas ten spór się skończy. Natomiast szkody wywołane tego typu działaniami pozostaną na lata. Trudno będzie odbudować autorytet.
Sędzia Rzepliński mówił o sile wyższej, o wyższej konieczności, która wręcz zobowiązuje sędziów do tego typu działań…
Tego pojęcia prezes Rzepliński w ostatnich miesiącach wyraźnie nadużywa. Do tej konstrukcji prawnej można się odwołać co najwyżej w sytuacjach nadzwyczajnych. Natomiast Andrzej Rzepliński odwołuje się do niej w przypadkach, kiedy uznaje, że przepisy Konstytucji czy ustawy nie odpowiadają jego oczekiwaniom.
Powiedział pan, że ten spór za kilka tygodni się skończy. Dość optymistyczna wizja, biorąc pod uwagę, że z politycznego punktu widzenia skład TK nadal będzie skonfliktowany.
Powiedziałem, że „za jakiś czas”. Nie wiem jednak kiedy. Chciałbym, żeby się skończył jeszcze w grudniu, ponieważ jego trwanie niszczy nie tylko autorytet sądu konstytucyjnego, ale szerzej władzy sadowniczej. Natomiast widząc jak wiele jest emocji i zaciętości mam obawy, że nawet po odejściu obecnego prezesa, spór może trwać i popychać część sędziów do działań poza granicami prawa.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Za jakiś czas ten spór się skończy. Natomiast szkody wywołane tego typu działaniami pozostaną na lata. Trudno będzie odbudować autorytet
— mówi portalowi wPolityce.pl Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS.
wPolityce.pl: Panie pośle, co z punktu widzenia prawa, wydarzyło się wczoraj w Trybunale Konstytucyjnym? Zgromadzenie Ogólne, spotkanie towarzyskie przy ciasteczkach, coś pomiędzy? Jaką wagę ma wczoraj przyjęta decyzja sędziów o wyborze kandydatów na nowego prezesa?
Bartłomiej Wróblewski, PiS: Wczorajsze wydarzenia w Trybunale potęgują chaos wokół tej instytucji. Pierwsze wrażenie było takie, że Zgromadzenie Ogólne TK mimo braku 10-osobowego kworum, a więc niezgodnie z prawem podjęło uchwałę o przedstawieniu prezydentowi trzech kandydatów na prezesa. Dzisiaj rano prezes Rzepliński wyjaśnił, że wczorajsze posiedzenie było jedynie spotkaniem sędziów TK, w trakcie którego uznano, że należy przedstawić Prezydentowi trzy kandydatury na stanowisko prezesa. Ta jednak zaskakująca interpretacja.
Dlaczego?
Dlatego, że instytucje publiczne działają na podstawie i w granicach prawa, a prawo nie przewiduje tego rodzaju spotkań sędziów. Przedstawienie w tej formule kandydatów prezydentowi jest więc wydarzeniem osobliwym. Można to traktować bądź jako naruszenie prawa bądź jako rodzaj demonstracji politycznej.
Dziś poseł Borys Budka przekonywał, że sędziowie postąpili zgodnie z prawem, gdyż prawo przewiduje, że to większość sędziów TK wskazuje kandydatów na nowego prezesa. I oni tak zrobili.
Konstytucja zwięźle stanowi, że to Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału przedstawia Prezydentowi kandydatów na stanowisko Prezesa Trybunału. W ustawie doprecyzowano, że jest ich trzech i że każdy sędzia ma jeden głos. Wyjaśnienie posła Budki jest nieprzekonujące. Konstytucja nie przesądza, że ma to być większość sędziów, a ustawa stanowi inaczej. Potwierdzili to wczoraj pośrednio sami sędziowie TK „wybierając” swoich „kandydatów” odpowiednio 4, 3 i 2 głosami. W związku z brakiem kworum Prezydent albo może uznać, że doszło do naruszenia prawa, albo przyjąć, że było to nieformalne spotkanie sędziów i w ogóle się do niego nie ustosunkować bądź ewentualnie udzielić politycznego komentarza. Tak czy inaczej, wczorajsze wydarzenia to w mojej ocenie kolejny poważny błąd sędziów Trybunału, który uderza w autorytet instytucji. To działanie stricte polityczne. Na sali sejmowej zdarza się, że jeśli posłowie, czy senatorowie nie są zadowoleni z tego co robi większość w danej izbie, wyciągają karty do głosowania, opuszczają posiedzenie, czy w inny sposób demonstrują swoje niezadowolenie. W opinii publicznej zwykle takie zachowania są zresztą oceniane krytycznie. Tak się jednak zdarza w polityce, jeśli chodzi o sędziów taka postawa nigdy nie przystoi.
A czy przystoi sędziom chowanie się za L-4? Bo chyba trudno mieć wątpliwości, że absencja tzw. „pisowskich” sędziów nie była intencjonalna…
Ponieważ nie znam okoliczności tych nieobecności, nie mogę się odnosić. Zapewne problem by nie istniał, gdyby zostali zaproszeni na obrady trzej sędziowie, których wybór Prezes Rzepliński uznał, a jedynie nie dopuszcza do orzekania i udziału w posiedzeniach Zgromadzenia Ogólnego. Ale nawet przy znaku zapytania w tej sprawie, nie zmienia to w niczym faktu, że sędziowie mogą działać tylko na podstawie i w granicach prawa. W tym wypadku było inaczej, co uderza w zaufanie do sądu konstytucyjnego i jego sędziów. Za jakiś czas ten spór się skończy. Natomiast szkody wywołane tego typu działaniami pozostaną na lata. Trudno będzie odbudować autorytet.
Sędzia Rzepliński mówił o sile wyższej, o wyższej konieczności, która wręcz zobowiązuje sędziów do tego typu działań…
Tego pojęcia prezes Rzepliński w ostatnich miesiącach wyraźnie nadużywa. Do tej konstrukcji prawnej można się odwołać co najwyżej w sytuacjach nadzwyczajnych. Natomiast Andrzej Rzepliński odwołuje się do niej w przypadkach, kiedy uznaje, że przepisy Konstytucji czy ustawy nie odpowiadają jego oczekiwaniom.
Powiedział pan, że ten spór za kilka tygodni się skończy. Dość optymistyczna wizja, biorąc pod uwagę, że z politycznego punktu widzenia skład TK nadal będzie skonfliktowany.
Powiedziałem, że „za jakiś czas”. Nie wiem jednak kiedy. Chciałbym, żeby się skończył jeszcze w grudniu, ponieważ jego trwanie niszczy nie tylko autorytet sądu konstytucyjnego, ale szerzej władzy sadowniczej. Natomiast widząc jak wiele jest emocji i zaciętości mam obawy, że nawet po odejściu obecnego prezesa, spór może trwać i popychać część sędziów do działań poza granicami prawa.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/317715-nasz-wywiad-bartlomiej-wroblewski-odejscie-prezesa-andrzeja-rzeplinskiego-jest-szansa-na-nowy-poczatek-wazne-aby-ja-wykorzystac