Celem toczącej się, a rozpętanej de facto w 2005 roku wojny propagandowej, prowadzonej z różnym nasileniem, w zależności od okoliczności, jest pogłębianie podziałów i rozdarcia w polskim społeczeństwie. Gdyby w Rosji „Newsweek”, (który nie zdołał tam zakotwiczyć), wyprawiał to, co w Polsce, jego redakcja byłaby rozpędzona na cztery wiatry. Władimir Putin nie jest mi wzorcem, chociaż - w sensie dbałości o interesy swojego kraju - owszem. Przy próbie ograniczenia udziału obcego kapitału w mediach awantura będzie nieunikniona, nie widzę jednak powodu, żeby i nie można było zrealizować u nas zrealizować tego, co zrobili Rosjanie, Węgrzy czy Czesi. Żeby było jasne, nie chodzi w tym przypadku o rząd PiS, lecz o każdy, który w przyszłości będzie skonfrontowany z chorą sytuacją uzależnienia od obcych mediów. Ich repolonizacja powinna zatem leżeć także w interesie obecnej opozycji. Jeśli nie, oznaczałoby to, że interes Polski nie ma tu żadnego znaczenia. W takim kontekście można by faktycznie mówić o naszym „domu wariatów”. To, z czym mamy dziś do czynienia, to nie jest wolny rynek medialny, to jest rynek okupowany. Ani w Niemczech, ani we Francji, ani w Wielkiej Brytanii, ani w żadnym innym kraju UE taka sytuacja nie jest możliwa.
Każdy rząd musi podejmować również niepopularne decyzje. Sondażowe słupki PiS nie będą wiecznie utrzymywały się na najwyższym poziomie. Nieprzychylne mu środowiska w kraju i poza granicami tylko czekają na chwilę jego słabości. W istocie rzeczy nie tyle chodzi o politykę wewnętrzną, lecz przede wszystkim o pozycję Polski na arenie międzynarodowej, tę bez znaczenia, słabą, instrumentalizowaną przez innych, czy silną, niezależną, z którą inni też muszą się liczyć. Mając przeciw sobie większość mediów we własnym kraju, każdy rząd, każda partia prędzej czy później zostanie odstawiona przez wyborców na boczny tor. Ograniczenie obcych wpływów jest jednym z absolutnie priorytetowych i najpilniejszych zadań do zrealizowania. Kto tego nie rozumie, ten niczego w polityce nie rozumie i już może zacząć pakować manatki…
Nie wnikam, czy wicepremier Gliński miał rację co do fundacji, ale przypadkowo obnażył całą medialną patologię w naszym kraju. Zgadzam się z Jackiem Karnowskim, który skwitował:
„Wicepremier Gliński przesadził, poszedł za daleko. Te słowa nie powinny paść w takiej formie. Proszę o refleksję”.
Ja nie proszę. Jeśli PiS chce sam siebie odsunąć od władzy, to: voilà! W takim razie, biorąc pod uwagę całokształt niedorobionej polityki medialnej, mogę jedynie zadedykować te oto słowa ministra Glińskiego całej ekipie parlamentarno-rządowej, którą on sam reprezentuje:
„Państwo oszaleliście, to nieprofesjonalne”…
„wSIECI” MA 4 LATA! TERAZ W NOWEJ ODSŁONIE! Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Celem toczącej się, a rozpętanej de facto w 2005 roku wojny propagandowej, prowadzonej z różnym nasileniem, w zależności od okoliczności, jest pogłębianie podziałów i rozdarcia w polskim społeczeństwie. Gdyby w Rosji „Newsweek”, (który nie zdołał tam zakotwiczyć), wyprawiał to, co w Polsce, jego redakcja byłaby rozpędzona na cztery wiatry. Władimir Putin nie jest mi wzorcem, chociaż - w sensie dbałości o interesy swojego kraju - owszem. Przy próbie ograniczenia udziału obcego kapitału w mediach awantura będzie nieunikniona, nie widzę jednak powodu, żeby i nie można było zrealizować u nas zrealizować tego, co zrobili Rosjanie, Węgrzy czy Czesi. Żeby było jasne, nie chodzi w tym przypadku o rząd PiS, lecz o każdy, który w przyszłości będzie skonfrontowany z chorą sytuacją uzależnienia od obcych mediów. Ich repolonizacja powinna zatem leżeć także w interesie obecnej opozycji. Jeśli nie, oznaczałoby to, że interes Polski nie ma tu żadnego znaczenia. W takim kontekście można by faktycznie mówić o naszym „domu wariatów”. To, z czym mamy dziś do czynienia, to nie jest wolny rynek medialny, to jest rynek okupowany. Ani w Niemczech, ani we Francji, ani w Wielkiej Brytanii, ani w żadnym innym kraju UE taka sytuacja nie jest możliwa.
Każdy rząd musi podejmować również niepopularne decyzje. Sondażowe słupki PiS nie będą wiecznie utrzymywały się na najwyższym poziomie. Nieprzychylne mu środowiska w kraju i poza granicami tylko czekają na chwilę jego słabości. W istocie rzeczy nie tyle chodzi o politykę wewnętrzną, lecz przede wszystkim o pozycję Polski na arenie międzynarodowej, tę bez znaczenia, słabą, instrumentalizowaną przez innych, czy silną, niezależną, z którą inni też muszą się liczyć. Mając przeciw sobie większość mediów we własnym kraju, każdy rząd, każda partia prędzej czy później zostanie odstawiona przez wyborców na boczny tor. Ograniczenie obcych wpływów jest jednym z absolutnie priorytetowych i najpilniejszych zadań do zrealizowania. Kto tego nie rozumie, ten niczego w polityce nie rozumie i już może zacząć pakować manatki…
Nie wnikam, czy wicepremier Gliński miał rację co do fundacji, ale przypadkowo obnażył całą medialną patologię w naszym kraju. Zgadzam się z Jackiem Karnowskim, który skwitował:
„Wicepremier Gliński przesadził, poszedł za daleko. Te słowa nie powinny paść w takiej formie. Proszę o refleksję”.
Ja nie proszę. Jeśli PiS chce sam siebie odsunąć od władzy, to: voilà! W takim razie, biorąc pod uwagę całokształt niedorobionej polityki medialnej, mogę jedynie zadedykować te oto słowa ministra Glińskiego całej ekipie parlamentarno-rządowej, którą on sam reprezentuje:
„Państwo oszaleliście, to nieprofesjonalne”…
„wSIECI” MA 4 LATA! TERAZ W NOWEJ ODSŁONIE! Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/317186-dom-wariatow-toczy-sie-propagandowa-wojna-ktora-przesadzi-o-byc-albo-nie-byc-rzadu-pis-i-pozycji-polski-na-arenie-miedzynarodowej?strona=2