Raport „w sprawie unijnej komunikacji strategicznej w celu przeciwdziałania wrogiej propagandzie stron trzecich”, zwany popularnie Raportem Fotygi to bardzo dobre posunięcie naszego MSZ na europejskiej arenie. W dobie konfliktu propagandowego pomiędzy Rosją, a cywilizowanym światem takimi właśnie posunięciami ogranicza się wpływy tego bizantyjskiego mocarstwa jakie usiłuje zdobyć w Unii Europejskiej.
Sama Anna Fotyga, jak mówi:
Większość swego życia publicznego, zarówno za czasów komunizmu jak i po nim, poświęciłam przeciwdziałaniu narracji o specjalnej strefie wpływów podważającej naszą suwerenność, którą narzucał nam Związek Sowiecki, a potem Federacja Rosyjska. Ten problem dotyczy całej Europy Środkowej i Wschodniej. Jest niewątpliwie bardzo dobrym fachowcem w kwestii rozpoznawania zagrożeń wynikających z polityki Kremla.
W wielkim skrócie raport wypunktował fundacje, agencje informacyjne, grupy społeczne i religijne, media społecznościowe, przez które Rosja podważa zachodnie wartości i posługuje się nimi do dzielenia UE. W konsekwencji raport został przyjęty w strasburskim parlamencie mandatami 304 eurodeputowanych. Przeciw było 179, a 208 wstrzymało się od głosu. I to jest ciekawe. Rozkład głosów wykazuje bowiem stosunkowo daleko idącą niejednomyślność przedstawicieli państw naszego kontynentu w stosunku do kremlowskiej propagandy. Około jednej trzeciej europosłów udało się Moskwie zaszczepić przekonanie, że albo „diabła w ogóle nie ma”, albo „nie jest on taki straszny jak go malują”. To drugie dotyczy bardziej tych 200 deputowanych, którzy wstrzymali się od głosu. Tu jak soczewce widać rozkład sił sprzyjających agresywnej polityce Putina oraz tych usiłujących się jej czynnie, podkreślam słowo „czynnie”, przeciwstawiać. Tradycyjnie do tej drugiej grupy poza Polską należą przedstawiciele państw bałtyckich – najbardziej zagrożonych działaniami Rosji. Podczas debaty wypowiadał się Litwin Petras Austrevicius z grupy liberałów.
Kreml najpierw przetestował propagandę na swoich ludziach, teraz chce to robić poza granicami. Unia stała się strategicznym celem
— wskazywał. Również bardzo cenną pracę wykonało łotewskie przewodnictwo w Radzie UE poprzez m.in. przygotowanie wskazówek do pracy instytucji europejskich. O dziwo, co należy pochwalić, nawet przedstawiciele „totalnej opozycji” byli w tym przypadku zgodni z linią rządu. Europoseł PO Bogdan Zdrojewski mówił, że Unia przegrywa walkę z kremlowską propagandą.
Europa jest słabsza, na dezinformację nie może odpowiadać dezinformacją, musi odpowiadać informacją i propagowaniem tych wartości, które dla nas są istotne.
Przy okazji okazało się, że propagandowe tuby rodzimych przeciwników ekipy rządzącej jak zwykle myliły się w ocenie naszego węgierskiego sojusznika, a konkretnie w kwestii jego stosunku do polityki Putina. Otóż posłowie Fidesz głosowali jak jeden mąż za przyjęciem raportu, prócz pani poseł Gáll-Pelcz, która akurat była nieobecna w Strasburgu.
**Jednak nie wszystkim raport Anny Fotygi się spodobał. 88Komuniści, od dawna sympatyzujący z Rosją (głównie francuscy, włoscy i hiszpańscy) mówili, że jest niebezpieczny.
To woda na młyn rosyjskiej paranoi
— powiedział Javier Couso Permuy, przedstawiciel hiszpańskiej Zjednoczonej Lewicy, zdominowanej przez Komunistyczną Partię Hiszpanii (PCE). Ale jeśli chodzi o „czerwonych” to sprawa była zawsze jasna. Socjaliści uznali zaś, ustawiając się w pozycji „za a nawet przeciw”, że dokument jest mało wyważony, ale nie będą domagać się jego odrzucenia. Zapowiedzieli, że wstrzymają się od głosu. Dobre i to. Natomiast poważnym sygnałem ostrzegawczym stały się wypowiedzi europosłów skrajnej prawicy. I tak Jean-Luc Schaffhauser, teolog i filozof z Frontu Narodowego Marine Le Pen, nazwał raport „farsą” i mówił, że rosyjska informacja jest oparta na prawdzie i faktach. To wiele dający do myślenia fakt, który dobitnie pokazuje, jak niebezpieczne dla Polski byłoby zwycięstwo pani Le Pen w zbliżających się prezydenckich wyborach we Francji. I nie jest to już propaganda jaką usiłowały rozpętać lewicowo-liberalne media w stosunku do Donalda Trumpa wytykając jego rzekomą prorosyjskość. Chwytliwa zbitka postaci prezydenta-elekta z Władimirem Putinem na zasadzie dwóch dyktatorów pałających do siebie sympatią z powodu wspólnego, lewicowo-liberalnego wroga w przypadku Mariny Le Pen wcale już nie jest już tak nieracjonalna. Pokazało to wyraźnie głosowanie w kwestii Raportu Fotygi. Był to dobry papierek lakmusowy, podobnie jak w przypadku węgierskiego Fideszu tylko a rebours.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kto nami gra? 4 ważne raporty, które trzeba znać. Rosyjska propaganda trzęsie Europą od lat. Jakie będą dalsze kroki?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/317076-raport-fotygi-wlasciwym-kierunkiem-polskiej-polityki-wschodniej