Postępowania dyscyplinarne prowadzone wobec prokuratorów, którzy pozwolili na to, by aferę Amber Gold w latach 2009-2012 zamieść pod dywan, były formalną fikcją. Tak prowadzono te postępowania, by m.in. prokuratorom Niesiołowskiemu oraz Różyckiemu włos nie spadł z głowy. Portal wPolityce.pl dotarł do osoby, która zna dotąd utajnione uzasadnienia uniewinnień prokuratorów.
Prokurator Witold Niesiołowski był bezpośrednim przełożonym prokurator Barbary Kijanko, która dwukrotnie odmawiała wszczęcia postępowania w sprawie Amber Gold, ignorując doniesienie Komisji Nadzoru Finansowego w sprawie Marcina P. oraz jego przestępczej działalności. Nawet nie starał się nadzorować szokująco nieudolnych działań swojej podwładnej. W trakcie przesłuchania przed komisją śledczą zasłaniał się niepamięcią. Jego sprawa dyscyplinarna zaczęła się latem 2012 roku, gdy Prokurator Seremet zapowiedział postępowania wobec śledczych, którzy zaniedbali sprawę Amber Gold. Po roku procedowania, sąd dyscyplinarny, w czerwcu 2013 roku, uniewinnił Niesiołowskiego.
Jak wytłumaczono, brak nadzoru i ewidentne nieprawidłowości, których w postępowaniu prokurator Kijanko nie zauważył Niesiołowski?
W przypadku pana Niesiołowskiego uzasadnienie było bardzo szczególne. Stwierdzono wprawdzie, że nie zrobił tego, co do niego należało, ale sąd dyscyplinarny uznał jednocześnie, że prokurator Niesiołowski czynności nadzorczych nad prokurator Kijanko wykonywać nie musiał. Reasumując: nie zrobił czegoś, chociaż powinien, ale zasadniczo robić tego nie musiał. Absurdalne? Owszem, ale na tym polega kpina z wymiaru sprawiedliwości.
– ujawnia portalowi wPolityce.pl osoba związana z komisją śledczą ds. Amber Gold.
Czytaj na kolejnej stronie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Postępowania dyscyplinarne prowadzone wobec prokuratorów, którzy pozwolili na to, by aferę Amber Gold w latach 2009-2012 zamieść pod dywan, były formalną fikcją. Tak prowadzono te postępowania, by m.in. prokuratorom Niesiołowskiemu oraz Różyckiemu włos nie spadł z głowy. Portal wPolityce.pl dotarł do osoby, która zna dotąd utajnione uzasadnienia uniewinnień prokuratorów.
Prokurator Witold Niesiołowski był bezpośrednim przełożonym prokurator Barbary Kijanko, która dwukrotnie odmawiała wszczęcia postępowania w sprawie Amber Gold, ignorując doniesienie Komisji Nadzoru Finansowego w sprawie Marcina P. oraz jego przestępczej działalności. Nawet nie starał się nadzorować szokująco nieudolnych działań swojej podwładnej. W trakcie przesłuchania przed komisją śledczą zasłaniał się niepamięcią. Jego sprawa dyscyplinarna zaczęła się latem 2012 roku, gdy Prokurator Seremet zapowiedział postępowania wobec śledczych, którzy zaniedbali sprawę Amber Gold. Po roku procedowania, sąd dyscyplinarny, w czerwcu 2013 roku, uniewinnił Niesiołowskiego.
Jak wytłumaczono, brak nadzoru i ewidentne nieprawidłowości, których w postępowaniu prokurator Kijanko nie zauważył Niesiołowski?
W przypadku pana Niesiołowskiego uzasadnienie było bardzo szczególne. Stwierdzono wprawdzie, że nie zrobił tego, co do niego należało, ale sąd dyscyplinarny uznał jednocześnie, że prokurator Niesiołowski czynności nadzorczych nad prokurator Kijanko wykonywać nie musiał. Reasumując: nie zrobił czegoś, chociaż powinien, ale zasadniczo robić tego nie musiał. Absurdalne? Owszem, ale na tym polega kpina z wymiaru sprawiedliwości.
– ujawnia portalowi wPolityce.pl osoba związana z komisją śledczą ds. Amber Gold.
Czytaj na kolejnej stronie…
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/316602-ujawniamy-tak-koledzy-bronili-bezkarnosci-prokuratorow-od-amber-gold-nie-dopelnili-obowiazkow-ale-nie-musieli