Przesłanie nowej prezydentury
A jednak świat się zmienia. Nic się nie skończyło: ani historia, ani polityka, Bóg nie umarł, rodzina naród i państwo są konieczną częścią realnego życia społecznego, a czas, jak rzeka nadal płynie. Z pewna ostrożnością można powiedzieć, że wygrała dobra zmiana. Z „ostrożnością”, bo my tu w Polsce przeżyliśmy już tyle, że zaczynamy już na zimne dmuchać.
Do tej pory głosowało społeczeństwo amerykańskie, i to był stosunkowo prosty zabieg. Od jutra, a właściwie już od dziś, zaczyna się druga – nieoficjalna tura wyborów, w której obywatele nie będą mieli nic do powiedzenia. Głos będzie miał świat, który przegrał. To on będzie sondował, negocjował, kupował, groził i chciał odwrócić wyniki wyborów. Dopiero teraz wybory zaczną przechodzić test prawdy.
Nowy prezydent w swych nowych zmaganiach zostanie zupełnie sam. Z jednej strony będzie słyszał głos wyborców: „oczyść szambo”, a z drugiej, głos rozsądku: mierz siły na zamiary. Co więc zrobi? Odpowiedź na to pytanie dadzą przyszłe jego posunięcia i decyzje rządowe. To one zaświadczą o tym, czy będzie chciał tych samych zmian, o których myślą amerykańscy wyborcy, czy będzie zdolny do ich przeprowadzenia, czy pójdzie w kierunku łagodzenia amerykańskiej światowej rewolucji, czy też zdecyduje się na konfrontację z całym światem?
Trump jest miliarderem, a więc wychowankiem systemu, który koniecznie trzeba zmienić. Zmienić, bo nie wytrzymuje próby nowego czasu i w prostej linii prowadzi do wojny. Oczywiście, tych zmian nie może dokonać jednostka, ale może ona zapoczątkować lub włączyć proces odnowy. Za sobą ma wprawdzie stanowiska (po kolei): Węgier, Polski, Wielkiej Brytanii, a być może w przyszłości Francji i kolejnych państw. Natomiast uwagę w sprawie pilnowania demokracji tradycyjnie kieruje do Niemiec. A więc sytuacja nie jest jeszcze jasna. Trump stanął przed dwoma wyzwaniami. Pierwsze płynie z wewnątrz kraju i zamyka się w haśle: my Amerykanie czujemy, że Ameryka idzie w złym kierunku, Donald zmień to. Drugie wyzwanie płynie z całego świata i mówi: Ameryka strasznie narozrabiała, Prezydencie nie dopuść do wojny. I to są rzeczywiste przesłania tej prezydentury.
A co w Polsce?
W Polsce wciąż szukamy swojej zagubionej wielkości, wciąż próbujemy odgrzebywać swoją prawdę i wciąż napotykamy na zastępy łapiduchów, którzy chcą ją pogrzebać na amen.
Wraz ze zwycięstwem Trumpa odwraca się karta Obamy. Parafrazując możemy powiedzieć, że Bóg zaczyna kochać Polskę, a jeżeli nawet jej jeszcze nie zauważył, to przynajmniej tak przychylił wehikuł czasu, że zaczyna nam sprzyjać. Statek z banderą PiS nabiera wiatru w żagle i wypływa na szerokie morze. I tu takim państwom, jak Polska bardzo potrzebny jest profesjonalizm, pokora i powaga stanu. Co nad Wisłą i Odrą oznacza zwycięstwo Donalda Trumpa pokażmy w kilku punktach:
· Zmianę sił motorycznych; jak podczas pierwszego zwycięstwa Obamy przybyło ich PO i PSL, tak dziś przybywa PiS-owi. Szala dominacji na całym obszarze cywilizacji zachodniej przechyla się na stronę, umownie nazwaną, prawą.
· Poważne osłabienie opozycji w Polsce (będzie można mówić o jej zagubieniu); sponsorzy niesprawiedliwych ataków na nasz kraj będą mieli swoje kłopoty i zabraknie im czasu na sprawy polskie, rząd Beaty Szydło uzyska większą swobodę i większy margines manewru.
· Świat jeszcze nie widział dwóch Donaldów w jednej jamie; w tej sytuacji mało prawdopodobne jest, aby Tusk, po upływie swojej kadencji, wrócił do Polski. Wiele wskazuje, że cała nadzieja opozycji rozpłynęła się jak we mgle, a podziemne państwo, które zaczęli budować samo wydało na nich wyrok.
Zakończenie
Powodzenie Polski i możliwość jej sprawiedliwego rozwoju nie zależy więc od mitycznego „dogadania się” z carem, cesarzem, czy zaborcą lub okupantem. W tej materii interesy są tak diametralnie różne, że owo „dogadanie się” wiąże się z utratą godności i podmiotowości oraz tego, co Polacy od wieków kochają. Powodzenie Polski i powrót jej do własnej polityki podmiotowej zależy w dużej mierze od układów geopolitycznych, od poziomu świadomości własnego społeczeństwa i od siły państwa, na które to społeczeństwo musi zapracować. Powstaje więc następująca zależność: państwo wiąże świadomość swoich obywateli; świadomi obywatele wybierają swoich parlamentarzystów, a parlamentarzyści muszą mieć świadomość swojej odpowiedzialności za los i sukcesy własnego państwa. Gdy te styki i spoiny źle pracują, wszystko zaczyna się rozpadać.
Do kupienienia „wSklepiku.pl”: „Amerykańskie wstrząsy” - Eliza Sarnacka-Mahoney.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/314892-trump-a-polska-wiele-wskazuje-ze-cala-nadzieja-opozycji-rozplynela-sie-jak-we-mgle
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.