Wyjście z sejmowej sali było najskromniejszą formą protestu Jarosława Kaczyńskiego wobec listu Wajdy z 13 kwietnia 2010 r. przeciwko pochowaniu Lecha Kaczyńskiego na Wawelu.
Organizatorzy antymarszu 11 listopada, w Święto Niepodległości, chyba się wystraszyli odpowiedzialności za ewentualne prowokacje i ich skutki. Na to nie są jeszcze przygotowani, choć perspektywa pokazania całemu światu polskiej wersji „faszyzmu” była kusząca.Tym bardziej że ekipy postępowych telewizji ze świata były gotowe to wszystko transmitować i zrobić wielki huk. Jednak przy dobrej organizacji i sprawnej policji szansa ukrycia się prowokatorów jest chyba zbyt mała, żeby warto było ryzykować. A schwytani prowokatorzy mogliby ewentualny „sukces” zamienić w katastrofalną porażkę. Wersja z obnażeniem „faszystów” i pokazaniem ich całemu świata raczej upadła. Ale nie upadły plany, żeby Święto Niepodległości maksymalnie zohydzić i sprofanować.
Żaden KOD i nawet najbardziej puści w środku celebryci wybierający się na kodowskie antymarsze nie odważą się oczywiście zaatakować samej idei Święta Niepodległości. Nie cofną się jednak przed przedstawieniem tradycyjnego Marszu Niepodległości jako imprezy „faszystowskiej”, „nacjonalistycznej” i co tam jeszcze w ich głowach (czy co tam mają w ich miejscu) się urodzi. Tyle że ta śpiewka jest już dobrze znana i niespecjalnie nośna. Plan jest więc taki, żeby obchodzić rocznicę Święta Niepodległości w konwencji zgrywy i totalnej rozrywki. Czegoś w rodzaju obchodów z 2013 r. pod patronatem Bronisława Komorowskiego, tylko bardziej. Czyli w zmultiplikowanej wersji spod znaku czekoladowego stwora i białego ptaszyska na transparentach oraz chorągiewkach jako orła, i postępowego różu zamiast konserwatywnej czerwieni. Chodzi po prostu o zrobienie z obchodów Święta Niepodległości najzwyczajniejszego postępowego cyrku. Użycie postaci Juliana Tuwima jako gospodarza antymarszu, na tę imprezę zapraszającego, wystarczyłoby, żeby mówić o cyrku. I kompletnym braku szacunku dla poety, ale to już inna sprawa, wymagająca elementarnego smaku, którego od postępowych troglodytów trudno wymagać.
Antymarsze 11 listopada mają zrobić ze Święta Niepodległości jedną wielką zgrywę. Mają odrzeć to święto z powagi i historycznej doniosłości. Zamienić w banalny happening pustych celebrytów, jakie urządzali oni na pęczki, tylko akurat nie 11 listopada. Oczywiście nikt nie zabroni nawet największym pustakom urządzać cyrku, także 11 listopada, bo w demokracji idiota czy troglodyta mają takie same prawa jak wszyscy inni. Chodzi tylko o staroświecką kategorię tego, co wypada, a co nie. I wcale nie mam na myśli ironii, pastiszu czy nawet sarkazmu, bo gdy w tych gatunkach zachowuje się elementarną inteligencję, nie ma problemu. W antymarszach nie chodzi jednak o inteligencję i wymagające jej gatunki, lecz o najzwyczajniejsze prostactwo. Zresztą prostactwo, także estetyczne, jest cechą bardzo wielu imprez spod znaku KOD i okolic, choć uczestniczą w nich często znani artyści. Tyle tylko, że podczas tych imprez wyparowuje z nich jakikolwiek ślad wyrafinowania, o czym można się było wielokrotnie przekonać słuchając wynurzeń Agnieszki Holland, Marka Kondrata, Mai Komorowskiej, Daniela Olbrychskiego, Mai Ostaszewskiej czy Magdaleny Cieleckiej. Zamiast wyrafinowania mamy zwykłą zgrywę i to na poziomie milicyjnego poczucia humoru z czasów PRL.
cd na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wyjście z sejmowej sali było najskromniejszą formą protestu Jarosława Kaczyńskiego wobec listu Wajdy z 13 kwietnia 2010 r. przeciwko pochowaniu Lecha Kaczyńskiego na Wawelu.
Organizatorzy antymarszu 11 listopada, w Święto Niepodległości, chyba się wystraszyli odpowiedzialności za ewentualne prowokacje i ich skutki. Na to nie są jeszcze przygotowani, choć perspektywa pokazania całemu światu polskiej wersji „faszyzmu” była kusząca.Tym bardziej że ekipy postępowych telewizji ze świata były gotowe to wszystko transmitować i zrobić wielki huk. Jednak przy dobrej organizacji i sprawnej policji szansa ukrycia się prowokatorów jest chyba zbyt mała, żeby warto było ryzykować. A schwytani prowokatorzy mogliby ewentualny „sukces” zamienić w katastrofalną porażkę. Wersja z obnażeniem „faszystów” i pokazaniem ich całemu świata raczej upadła. Ale nie upadły plany, żeby Święto Niepodległości maksymalnie zohydzić i sprofanować.
Żaden KOD i nawet najbardziej puści w środku celebryci wybierający się na kodowskie antymarsze nie odważą się oczywiście zaatakować samej idei Święta Niepodległości. Nie cofną się jednak przed przedstawieniem tradycyjnego Marszu Niepodległości jako imprezy „faszystowskiej”, „nacjonalistycznej” i co tam jeszcze w ich głowach (czy co tam mają w ich miejscu) się urodzi. Tyle że ta śpiewka jest już dobrze znana i niespecjalnie nośna. Plan jest więc taki, żeby obchodzić rocznicę Święta Niepodległości w konwencji zgrywy i totalnej rozrywki. Czegoś w rodzaju obchodów z 2013 r. pod patronatem Bronisława Komorowskiego, tylko bardziej. Czyli w zmultiplikowanej wersji spod znaku czekoladowego stwora i białego ptaszyska na transparentach oraz chorągiewkach jako orła, i postępowego różu zamiast konserwatywnej czerwieni. Chodzi po prostu o zrobienie z obchodów Święta Niepodległości najzwyczajniejszego postępowego cyrku. Użycie postaci Juliana Tuwima jako gospodarza antymarszu, na tę imprezę zapraszającego, wystarczyłoby, żeby mówić o cyrku. I kompletnym braku szacunku dla poety, ale to już inna sprawa, wymagająca elementarnego smaku, którego od postępowych troglodytów trudno wymagać.
Antymarsze 11 listopada mają zrobić ze Święta Niepodległości jedną wielką zgrywę. Mają odrzeć to święto z powagi i historycznej doniosłości. Zamienić w banalny happening pustych celebrytów, jakie urządzali oni na pęczki, tylko akurat nie 11 listopada. Oczywiście nikt nie zabroni nawet największym pustakom urządzać cyrku, także 11 listopada, bo w demokracji idiota czy troglodyta mają takie same prawa jak wszyscy inni. Chodzi tylko o staroświecką kategorię tego, co wypada, a co nie. I wcale nie mam na myśli ironii, pastiszu czy nawet sarkazmu, bo gdy w tych gatunkach zachowuje się elementarną inteligencję, nie ma problemu. W antymarszach nie chodzi jednak o inteligencję i wymagające jej gatunki, lecz o najzwyczajniejsze prostactwo. Zresztą prostactwo, także estetyczne, jest cechą bardzo wielu imprez spod znaku KOD i okolic, choć uczestniczą w nich często znani artyści. Tyle tylko, że podczas tych imprez wyparowuje z nich jakikolwiek ślad wyrafinowania, o czym można się było wielokrotnie przekonać słuchając wynurzeń Agnieszki Holland, Marka Kondrata, Mai Komorowskiej, Daniela Olbrychskiego, Mai Ostaszewskiej czy Magdaleny Cieleckiej. Zamiast wyrafinowania mamy zwykłą zgrywę i to na poziomie milicyjnego poczucia humoru z czasów PRL.
cd na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/314453-wystraszyli-sie-wykrycia-prowokatorow-to-chca-sprofanowac-swieto-niepodleglosci-i-zamienic-je-w-cyrk