Antoni Macierewicz tworzy prywatną armię. Jej zadaniem będzie między innymi zatrzymywanie opozycjonistów, a w razie dokonania zamachu stanu – nie, nie pisowskiego, ale przez samego Macierewicza – Obrona Terytorialna posłuży jako główne siły uderzeniowe, które zajmą się między innymi zatrzymaniem i uwięzieniem Jarosława Kaczyńskiego.
Majaczenia wariata? Obiektywnie rzecz biorąc – tak. Tyle że podobne tezy wygłasza spora część polityków opozycji oraz sprzyjających jej komentatorów. Kilka tygodni temu temat wojsk OT pojawił się w porannym programie RdC, prowadzonym przez Grzegorza Chlastę, w którym gościłem z Wiesławem Dębskim. Dębskiego prywatnie lubię i uważam za jednego z tych lewicowych komentatorów, z którymi da się rozmawiać. Kiedy jednak zaczęła się dyskusja o Obronie Terytorialnej, Dębski wygłosił tyradę przypominającą pierwszy akapit tego tekstu – włącznie z passusem o zatrzymaniu Kaczyńskiego podczas zamachu stanu. I, niestety, nie żartował.
W tym samym tonie utrzymana była dyskusja w Sejmie przy okazji pierwszego czytania nowelizacji Ustawy o powszechnym obowiązku obrony, wprowadzającej Wojska Obrony Terytorialnej. „Nie dla prywatnej armii Macierewicza!” – to był podstawowy argument opozycji.
Tak się składa, że w swoim programie w Polskim Radiu 24 kilka tygodni temu zorganizowałem dyskusję o projekcie OT. Moimi rozmówcami byli Juliusz Sabak z portalu Defence24 oraz dr Paulina Polko (prywatnie żona byłego dowódcy GROM), specjalistka w dziedzinie obronności, pracownik naukowy Katedry Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej. Projekt powołania OT może budzić kontrowersje i te się w trakcie dyskusji w moim programie pojawiły. Dotyczą takich kwestii jak zadania, które zostaną przydzielone żołnierzom, koordynacja działań z innymi rodzajami sił zbrojnych, umiejscowienie dowódcy OT jako oficera równorzędnego pozostałym dowódcom rodzajów sił zbrojnych czy planowane, naprawdę duże, wydatki na tę formację, które będą ponoszone kosztem budżetu armii jako całości. Wszystko to są sprawy, wokół których można by – a nawet należy – prowadzić dyskusję. Byłoby zresztą zupełnie naturalne, że projekt tak istotny dla obronności państwa jest krytykowany, analizowany, wskazywane są jego słabe czy wątpliwe punkty.
Tego wszystkiego jednak opozycja nie czyni. W zamian dostajemy przekaz najprymitywniejszy, po prostu bezdennie głupi, a nawet głupkowaty, powtarzany przez komentatorów, którzy na sam dźwięk nazwiska „Macierewicz” dostają amoku. Ja sam – co wie każdy, kto śledzi moje wypowiedzi – mam do obecnego ministra obrony stosunek, mówiąc najdelikatniej, pełen rezerwy. Ale sprowadzanie dyskusji o jego działaniach do kabaretowego poziomu to zwyczajne psucie państwa.
Nie dotyczy to oczywiście tylko Obrony Terytorialnej, ale większości dziedzin. I tak otrzymujemy mechanizm, w którym rządzący zamiast musieć odpowiadać na dobrze udokumentowaną i celną krytykę, mogą opędzać się od wygłaszanych przez opozycję bredni beztreściowymi frazesami. Trudno nawet mieć o to pretensję, bo cóż rozsądnego można odpowiedzieć na zarzut, że Wojska Obrony Terytorialnej to prywatne bojówki ministra obrony? Chyba tylko doradzić zdolnego psychiatrę.
Dobrze działająca opozycja jest dla państwa skarbem. Dziś polska opozycja składa się z dwóch elementów: ugrupowania Pawła Kukiza, którego merytoryczne uwagi i projekty (a jest ich naprawdę wiele) na ogół giną w medialnej nawalance, oraz dwóch krzyczących w niebogłosy formacji kabaretowych – Nowoczesnej i PO. Dla rządzących ten drugi segment opozycji jest oczywiście o wiele wygodniejszy i to do jego szaleńczych tyrad wolą się odnosić. To polityczna wersja prawa Kopernika: gorszy pieniądz wypiera lepszy. W tym wypadku kabaret prosto z psychiatryka wypiera ludzi rozsądnych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/314373-obrona-terytorialna-oczami-opozycji-czyli-psychiatra-pilnie-potrzebny