W ostatnim roku polska polityka została zalana niekończącą się gadaniną posłanek Nowoczesnej, stając się fabryką tzw. lolkontentu.
Zastanawiające jest, z jakiego klucza Ryszard Petru (albo ci, którzy za nim stali) dobierał kandydatów na posłów, a raczej kandydatki, bo już jako posłanki to one decydują o wizerunku partii z kropką. I wygląda na to, że najlepsze notowania miały gaduły. Nowoczesna partia z kropką jest bowiem najbardziej przegadanym ugrupowaniem w historii III RP. I nie chodzi tylko o tysiące zaistniałych już wystąpień z sejmowej mównicy czy setki konferencji prasowych oraz oświadczeń. Chodzi o to, że Nowoczesna kojarzy się wyłącznie z gadaniem, które nigdy się nie kończy. Posłanki partii z kropką są w stanie zagadać wszystko i wszystkich. Pewnie wynika to z przekonania, że ten, kto mówi 24 godziny na dobę jest słyszany, mimo że nie musi być słuchany. Kiedy jednak leje się rzeka słów, nie sposób z niej wyłapać niczego istotnego. Wychwytuje się tylko różne językowe koszałki-opałki, bo są po prostu śmieszne albo dziwaczne.
Ryszard Petru (albo ci, którzy za nim stali) wskazali na osoby kierujące się zasadą „mówię, więc jestem”. Cierpią one na coś w rodzaju werbalnego natręctwa, co wynika zapewne z ich wcześniejszych doświadczeń, także szkolnych. Bardzo często w podstawówce, a szczególnie w gimnazjum czy liceum spotyka się uczennice (uczniów), które w każdej sprawie muszą zabrać głos, choćby w żadnej nie miały nic do powiedzenia. Wychodzą z założenia, że jeśli mówią, to znaczy, iż odpowiadają na jakieś pytania albo rozwiązują jakieś problemy. Takie osoby potem często spotyka się w życiu publicznym, w tym w polityce. Wiele wskazuje na to, że posłanki Nowoczesnej to prawie wyłącznie takie osoby. Ktoś pomyślał, że będą one lewarować Nowoczesną, skądinąd mającą dość rachityczne struktury, stwarzając wrażenie kompetencji wskutek zagadywania wszystkiego. Dlatego przez ostatni rok polska polityka została zalana niekończącą się gadaniną posłanek Joanny Scheuring-Wielgus. Kamili Gasiuk-Pihowicz, Moniki Rosy, Joanny Schmidt, Katarzyny Lubnauer, Pauliny Hennig-Kloski czy rzadziej Kornelii Wróblewskiej, Joanny Augustynowskiej, Marty Golbik, Ewy Lieder, Elżbiety Stępień i Barbary Dolniak. W wypadku pierwszej szóstki śmiało można mówić o natręctwie werbalnym.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W ostatnim roku polska polityka została zalana niekończącą się gadaniną posłanek Nowoczesnej, stając się fabryką tzw. lolkontentu.
Zastanawiające jest, z jakiego klucza Ryszard Petru (albo ci, którzy za nim stali) dobierał kandydatów na posłów, a raczej kandydatki, bo już jako posłanki to one decydują o wizerunku partii z kropką. I wygląda na to, że najlepsze notowania miały gaduły. Nowoczesna partia z kropką jest bowiem najbardziej przegadanym ugrupowaniem w historii III RP. I nie chodzi tylko o tysiące zaistniałych już wystąpień z sejmowej mównicy czy setki konferencji prasowych oraz oświadczeń. Chodzi o to, że Nowoczesna kojarzy się wyłącznie z gadaniem, które nigdy się nie kończy. Posłanki partii z kropką są w stanie zagadać wszystko i wszystkich. Pewnie wynika to z przekonania, że ten, kto mówi 24 godziny na dobę jest słyszany, mimo że nie musi być słuchany. Kiedy jednak leje się rzeka słów, nie sposób z niej wyłapać niczego istotnego. Wychwytuje się tylko różne językowe koszałki-opałki, bo są po prostu śmieszne albo dziwaczne.
Ryszard Petru (albo ci, którzy za nim stali) wskazali na osoby kierujące się zasadą „mówię, więc jestem”. Cierpią one na coś w rodzaju werbalnego natręctwa, co wynika zapewne z ich wcześniejszych doświadczeń, także szkolnych. Bardzo często w podstawówce, a szczególnie w gimnazjum czy liceum spotyka się uczennice (uczniów), które w każdej sprawie muszą zabrać głos, choćby w żadnej nie miały nic do powiedzenia. Wychodzą z założenia, że jeśli mówią, to znaczy, iż odpowiadają na jakieś pytania albo rozwiązują jakieś problemy. Takie osoby potem często spotyka się w życiu publicznym, w tym w polityce. Wiele wskazuje na to, że posłanki Nowoczesnej to prawie wyłącznie takie osoby. Ktoś pomyślał, że będą one lewarować Nowoczesną, skądinąd mającą dość rachityczne struktury, stwarzając wrażenie kompetencji wskutek zagadywania wszystkiego. Dlatego przez ostatni rok polska polityka została zalana niekończącą się gadaniną posłanek Joanny Scheuring-Wielgus. Kamili Gasiuk-Pihowicz, Moniki Rosy, Joanny Schmidt, Katarzyny Lubnauer, Pauliny Hennig-Kloski czy rzadziej Kornelii Wróblewskiej, Joanny Augustynowskiej, Marty Golbik, Ewy Lieder, Elżbiety Stępień i Barbary Dolniak. W wypadku pierwszej szóstki śmiało można mówić o natręctwie werbalnym.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/313707-tajemnica-nowoczesnej-czyli-werbalne-natrectwa-poslanek-scheuring-wielgus-i-gasiuk-pihowicz