W nowym wydaniu tygodnika „wSieci” dziennikarze ujawniają kulisy rozmów na szczytach władzy tuż po katastrofie w Smoleńsku. Marek Pyza i Marcin Wikło dotarli do kilkudziesięciu niejawnych dokumentów opatrzonych klauzulami – wciąż obowiązującymi – „zastrzeżone”.
Te notatki i szyfrogramy pozwalają po raz pierwszy zajrzeć do szokującej kuchni rozmów polskich władz z Rosjanami. Co ustalali Tusk, Komorowski, Sikorski, Bahr, Klich i Borusewicz z Putinem, Miedwiediewem, Ławrowem, Iwanowem? Treść rozmów pozwala dojść do jednego wniosku: ówczesna władza nie zrobiła nic, by wyjaśnić, co wydarzyło się w sobotni poranek 10 kwietnia 2010 r.
W artykule „Na smyczy Putina” Marek Pyza i Marcin Wikło ujawniają szereg szokujących informacji na temat zachowania polskich władz po tragedii smoleńskiej. Z przytaczanych dokumentów wyłania się bardzo niepokojący obraz stosunków polsko-rosyjskich kształtujących się po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz pozostałych pasażerów Tu-154M.
Okazuje się, że rola wyjaśnienia katastrofy odgrywała w tych relacjach wręcz marginalną rolę. Otwieraliśmy szeroko oczy, widząc, że w kontaktach dyplomatycznych ważniejsze od prawdy i rzetelnego śledztwa było wszystko: Centra Dialogu i Porozumienia, mały ruch graniczny, plany budowy elektrowni atomowej w obwodzie kaliningradzkim, kwestie nieruchomości dyplomatycznych, wizy dla Rosjan w UE, opieka nad cmentarzami radzieckimi w Polsce, wymiana młodzieży czy niestabilność sytuacji w Mołdowie. Byle omijać temat najważniejszy
-– nie kryją swojego zdziwienia dziennikarze.
W najnowszym numerze tygodnika Jan Rokita natomiast w felietonie „Co potrafi Ryszard Petru?” pisze szansach Nowoczesnej i jej przywódcy na zdobycie pozycji lidera opozycji. Publicysta zauważa, że partia ta powstała jako wyraz sprzeciwu środowisk wolnorynkowych wobec zawłaszczania przez rząd Tuska pieniędzy z OFE i włączania ich do budżetu przy aprobacie prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Nowoczesna powstała zatem jako owoc pewnego paradoksu. Nie chcąc bynajmniej stawać do walki z otaczającym systemem politycznym, zmuszona została do konfrontacji z jego najważniejszymi aktorami.
Tylko późniejszy rozwój zdarzeń i niespodziewanie gwałtowny spór PiS z Trybunałem Konstytucyjnym sprawił, że nową partię zaniosło w końcu do obozu obrońców, a nie fundamentalnych krytyków TK – przekonuje Rokita.
W tygodniku także rozmowa Jacka i Michała Karnowskich z wieloletnią dziennikarką telewizji publicznej i kierownik redakcji „Wiadomości” Marzeną Paczuską („Prawda nie leży pośrodku”). Komentuje ona m.in. zarzut upolitycznienia telewizji publicznej:
Jestem dziennikarzem telewizji publicznej od ponad 20 lat. Widziałam wszystkie zmiany, dobre i złe, pracowałam w okresie rządów wielu prezesów. I nie mam wątpliwości, że polityka zawsze jest w tle tego miejsca. Każdy kolejny zarząd był w jakimś sensie polityczny, związany z władzą. Tak było, jest i zapewne będzie. To jest po prostu taka firma. […] Dobre newsy mogą, w mojej opinii, robić tylko ludzie, dla których państwo jest ważne, gdy interes państwa jest dobrem wspólnym. O tym się nie mówi, ale to myśl przewodnia, którą powinno się w sobie mieć, gdy wchodzi się do takiej redakcji. […] Dla mnie najważniejsze jest dobro państwa, rozumianego ponadpartyjnie i ponad wszelkimi grupami interesów
-– mówi kierownik redakcji „Wiadomości” TVP.
W nowym wydaniu „wSieci” również „Pochowany za życia” – to przejmująca rozmowa Grzegorza Górnego z László Dózsą, uczestnikiem węgierskiego powstania antykomunistycznego w 1956 roku.
Gdy na Węgrzech wybuchło powstanie, miałem 14 lat. Brałem w nim udział jak wielu chłopaków w naszym wieku. Kiedy najechała nas Armia Sowiecka, broniliśmy się, wierząc, że przyjdą nam na pomoc siły ONZ. 5 listopada na Halę Mody, gdzie walczyłem, poszło bardzo mocne uderzenie pancerne. Nie mieliśmy szans. Wzięto nas do niewoli i postawiono pod ścianą domu przy ul. Rakocziego. Naprzeciw stanął sowiecki pluton egzekucyjny. Zaczęto do nas strzelać. Potem rzucano granaty. Wszyscy zginęli. Przeżyłem jako jedyny, choć myślano, że nie żyję. Leżałem wśród poszatkowanych zwłok i wyglądałem jak martwy. Do dziś noszę w głowie dwa odłamki i nie słyszę na jedno ucho. Gdy Rosjanie odeszli, zjawili się węgierscy cywile, którzy poszukiwali ocalałych. Znaleźli mnie i tak trafiłem do szpitala przy ul. Szövetség
-– wspomina László Dózsa.
W artykule „Śmierć może być piękna” Milena Kindziuk wprowadza z kolei w klimat Dnia Zadusznego, przypominając postać ks. Kaczkowskiego i jego niezwykle pozytywną filozofię: Przekonywał: „Zamiast ciągle na coś czekać – zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później, niż ci się wydaje”. W wywiadzie, który przeprowadzałam z nim dla tygodnika „wSieci”, dodawał:
„Warto żyć na pełnej petardzie, zwłaszcza wtedy, jeśli to życie się kurczy. Mam glejaka w mózgu i niedowład lewej części ciała, wiem, że moja choroba jest śmiertelna. Ale to nie znaczy, że mam siedzieć i płakać”
-– przypomina publicystka.
W tygodniku także komentarze bieżących wydarzeń pióra Andrzeja Zybertowicza, Wiktora Świetlika, Roberta Mazurka, Jerzego Jachowicza, Witolda Gadowskiego, Aleksandra Nalaskowskiego, Wojciecha Reszczyńskiego, Dariusza Karłowicza, Wojciecha Wencla, Krzysztofa Feusette, Marty Kaczyńskiej czy Bronisława Wildsteina.
Więcej artykułów w nowym numerze tygodnika „wSieci” w sprzedaży od 31 października br., także w formie e-wydania – szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/313657-na-smyczy-putina-tygodnik-wsieci-ujawnia-kulisy-rozmow-na-szczycie-tuz-po-katastrofie-smolenskiej