Andrzej Rzepliński daje mocne podstawy do tego, by po zakończeniu kadencji rozliczyć go z bezprawnych działań i naginania konstytucji.
Chytry dwa razy traci – mówi przysłowie. A chytrym jest w tym wypadku prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński. Kierowana przez niego instytucja jest samodzielną jednostką budżetową i całkiem samodzielnie przyjmuje projekt własnego budżetu, co zresztą zrobiła 15 września 2016 r. Rząd nie może go w żaden sposób zmienić, a jedyne co mu wolno, to dołączyć projekt do budżetu państwa jako jego część i skierować do Sejmu. Prezes Rzepliński zaplanował wydatki trybunału w 2017 r. na 33,5 mln zł i wszystko szłoby jak z płatka, gdyby nie to, co wyprawia on w trybunale i co dotychczas uchodziło mu płazem, a nawet zyskiwało spory poklask. Gdy nie chodziło o takie sprawy jak budżet TK, prywatna wykładnia prawa i konstytucji autorstwa Andrzeja Rzeplińskiego była uzurpacją, ale nie bardzo można byłoby coś z tym zrobić. Przy budżecie okazało się, że ta prywatna wykładnia szkodzi samej instytucji i to bardzo szkodzi.
Trybunał przyjął projekt swego budżetu w drodze uchwały Zgromadzenia Ogólnego, tyle że samo zgromadzenie było nielegalne. Podpisując się pod uchwałą o przyjęciu projektu budżetu trzej sędziowie zakwestionowali jej prawomocność. Sędziowie Zbigniew Jędrzejewski i Piotr Pszczółkowski napisali, że „kwestionują zgodność z prawem Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK”, zaś sędzia Julia Przyłębska napisała, iż „kwestionuje skład Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK”. Uchwała została bowiem przyjęta przez dwunastu sędziów, podczas gdy Zgromadzenie Ogólne liczy piętnastu sędziów. A to oznacza, że prezes Rzepliński nie dopuścił do niego trzech sędziów, czyli po raz kolejny zastosował prywatną wykładnię prawa (bezprawia?). Ale przestała ona być prywatna, gdy jako dokument trafiła do Sejmu. Komisja ustawodawcza, do której dotarł projekt budżetu TK, zwróciła się o opinię do Biura Analiz Sejmowych. I z opinii uzyskanej przez BAS od konstytucjonalistów, do której dotarłem, wynika, że uchwała Zgromadzenia Ogólnego wymaga konwalidacji, bo z prawnego punktu widzenia można ją uznać za nieważną. Konwalidacja polega na tym, że uchwała w sprawie budżetu powinna być przyjęta jeszcze raz, tym razem w konstytucyjnym składzie Zgromadzenia Ogólnego, czyli piętnastoosobowym, bo tylko wtedy będzie zgodna z prawem.
Z projektu budżetu dowiadujemy się, że na wynagrodzenia 15 sędziów zaplanowano 5,3 mln zł, na uposażenia sędziów w stanie spoczynku oraz uposażenia rodzinne - 7,2 mln zł, na płace 125 pracowników biura trybunału - 12,15 mln zł, zaś na dodatkowe wynagrodzenia (pewnie jakieś zlecenia) – 1,28 mln zł.
Na podróże służbowe po kraju zaplanowano wydatek na poziomie 229 tys. zł, zaś na wojaże zagraniczne - 141 tys. zł. 540 tys. zł miałoby zostać wydane na „zakupy inwestycyjne”, za czym kryje się m.in. kupno komputerów i oprogramowania. Z projektu budżetu wynika, że „średnia płaca podstawowa z dodatkiem za wysługę lat” dla sędziów i prezesów TK wyniesie w 2017 r. 24 650,36 zł miesięcznie, dla sędziów w stanie spoczynku (jest ich obecnie 31) - 18 085,86 zł, dla rodzin sędziów w stanie spoczynku (trzy takie przypadki) - 15 372,98 zł, zaś pracownicy biura TK mieliby zarabiać średnio 7 177 zł miesięcznie. Teraz wszystko to zawisło w powietrzu, bo prywatna wykładnia prawa Andrzeja Rzeplińskiego zderzyła się z realiami. W dodatku w Sejmie pojawił się projekt ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym, którego celem jest m.in. racjonalizacja wydatków TK oraz ograniczenie jego bizantyjskiego charakteru. Zderzenie projektu ustawy o trybunale, projektu budżetu TK oraz prywatnej wykładni prawa Andrzeja Rzeplińskiego po raz pierwszy tak wyraźnie pokazuje, że sąd konstytucyjny nie jest prywatnym folwarkiem Andrzeja Rzeplińskiego i jednak nie może on robić wszystkiego, co tylko strzeli mu do głowy. I sędziowie, i pracownicy biura trybunału zauważyli, że skutki wojny prezesa Rzeplińskiego z rządem, prezydentem i większością sejmową ponoszą przede wszystkim oni. Sędzia Rzepliński 19 grudnia 2016 r. kończy kadencję, ale większość z nich pozostanie i nie zamierzają ponosić negatywnych skutków jego wojennej strategii.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Andrzej Rzepliński daje mocne podstawy do tego, by po zakończeniu kadencji rozliczyć go z bezprawnych działań i naginania konstytucji.
Chytry dwa razy traci – mówi przysłowie. A chytrym jest w tym wypadku prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński. Kierowana przez niego instytucja jest samodzielną jednostką budżetową i całkiem samodzielnie przyjmuje projekt własnego budżetu, co zresztą zrobiła 15 września 2016 r. Rząd nie może go w żaden sposób zmienić, a jedyne co mu wolno, to dołączyć projekt do budżetu państwa jako jego część i skierować do Sejmu. Prezes Rzepliński zaplanował wydatki trybunału w 2017 r. na 33,5 mln zł i wszystko szłoby jak z płatka, gdyby nie to, co wyprawia on w trybunale i co dotychczas uchodziło mu płazem, a nawet zyskiwało spory poklask. Gdy nie chodziło o takie sprawy jak budżet TK, prywatna wykładnia prawa i konstytucji autorstwa Andrzeja Rzeplińskiego była uzurpacją, ale nie bardzo można byłoby coś z tym zrobić. Przy budżecie okazało się, że ta prywatna wykładnia szkodzi samej instytucji i to bardzo szkodzi.
Trybunał przyjął projekt swego budżetu w drodze uchwały Zgromadzenia Ogólnego, tyle że samo zgromadzenie było nielegalne. Podpisując się pod uchwałą o przyjęciu projektu budżetu trzej sędziowie zakwestionowali jej prawomocność. Sędziowie Zbigniew Jędrzejewski i Piotr Pszczółkowski napisali, że „kwestionują zgodność z prawem Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK”, zaś sędzia Julia Przyłębska napisała, iż „kwestionuje skład Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK”. Uchwała została bowiem przyjęta przez dwunastu sędziów, podczas gdy Zgromadzenie Ogólne liczy piętnastu sędziów. A to oznacza, że prezes Rzepliński nie dopuścił do niego trzech sędziów, czyli po raz kolejny zastosował prywatną wykładnię prawa (bezprawia?). Ale przestała ona być prywatna, gdy jako dokument trafiła do Sejmu. Komisja ustawodawcza, do której dotarł projekt budżetu TK, zwróciła się o opinię do Biura Analiz Sejmowych. I z opinii uzyskanej przez BAS od konstytucjonalistów, do której dotarłem, wynika, że uchwała Zgromadzenia Ogólnego wymaga konwalidacji, bo z prawnego punktu widzenia można ją uznać za nieważną. Konwalidacja polega na tym, że uchwała w sprawie budżetu powinna być przyjęta jeszcze raz, tym razem w konstytucyjnym składzie Zgromadzenia Ogólnego, czyli piętnastoosobowym, bo tylko wtedy będzie zgodna z prawem.
Z projektu budżetu dowiadujemy się, że na wynagrodzenia 15 sędziów zaplanowano 5,3 mln zł, na uposażenia sędziów w stanie spoczynku oraz uposażenia rodzinne - 7,2 mln zł, na płace 125 pracowników biura trybunału - 12,15 mln zł, zaś na dodatkowe wynagrodzenia (pewnie jakieś zlecenia) – 1,28 mln zł.
Na podróże służbowe po kraju zaplanowano wydatek na poziomie 229 tys. zł, zaś na wojaże zagraniczne - 141 tys. zł. 540 tys. zł miałoby zostać wydane na „zakupy inwestycyjne”, za czym kryje się m.in. kupno komputerów i oprogramowania. Z projektu budżetu wynika, że „średnia płaca podstawowa z dodatkiem za wysługę lat” dla sędziów i prezesów TK wyniesie w 2017 r. 24 650,36 zł miesięcznie, dla sędziów w stanie spoczynku (jest ich obecnie 31) - 18 085,86 zł, dla rodzin sędziów w stanie spoczynku (trzy takie przypadki) - 15 372,98 zł, zaś pracownicy biura TK mieliby zarabiać średnio 7 177 zł miesięcznie. Teraz wszystko to zawisło w powietrzu, bo prywatna wykładnia prawa Andrzeja Rzeplińskiego zderzyła się z realiami. W dodatku w Sejmie pojawił się projekt ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym, którego celem jest m.in. racjonalizacja wydatków TK oraz ograniczenie jego bizantyjskiego charakteru. Zderzenie projektu ustawy o trybunale, projektu budżetu TK oraz prywatnej wykładni prawa Andrzeja Rzeplińskiego po raz pierwszy tak wyraźnie pokazuje, że sąd konstytucyjny nie jest prywatnym folwarkiem Andrzeja Rzeplińskiego i jednak nie może on robić wszystkiego, co tylko strzeli mu do głowy. I sędziowie, i pracownicy biura trybunału zauważyli, że skutki wojny prezesa Rzeplińskiego z rządem, prezydentem i większością sejmową ponoszą przede wszystkim oni. Sędzia Rzepliński 19 grudnia 2016 r. kończy kadencję, ale większość z nich pozostanie i nie zamierzają ponosić negatywnych skutków jego wojennej strategii.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/313547-ujawniamy-bezkarnosc-andrzeja-rzeplinskiego-konczy-sie-przy-projekcie-budzetu-tk