Życie rodzinne i uczuciowe stolicy w kontekście zagrożenia konstytucji oraz demokracji

Jeśli warszawski ratusz zasila fundację byłego sędziego Trybunału Konstytucyjnego, robi to oczywiście w celu obrony konstytucji. Jeśli kasę na tego typu przedsięwzięcia nadzoruje w ratuszu zięć prezesa Trybunału, to rzecz jasna chodzi o współpracę wśród globalnej rodziny obrońców konstytucji. Podobnie jest z wykupieniem akcji ciotki Agory przez globalnego wujka Sorosa. Nie ma to nic wspólnego z obcym kapitałem. Chodzi po prostu o obronę zagrożonej demokracji, która jest zawsze zagrożona, gdy rodzina Czerskich popada w tarapaty. Tak więc również tutaj mamy do czynienia z globalną rodziną zatroskaną o demokrację w Polsce.

Identycznie jest z pojęciem praworządności, która wcale nie jest zagrożona faktem, że na czele jej obrońców stoi gość zalegający notorycznie z alimentami na dzieci. A z czego ten Kijowski ma płacić, skoro nie ma czasu pracować z powodu zagrożenia konstytucji? Zresztą nie musi pracować, bo jest na utrzymaniu rodziny. Są bowiem rzeczy ważne i ważniejsze. First thing first, jak mówią Amerykanie. Nie czas żałować dzieci, gdy na ołtarzu dyktatury płoną wartości rodzinne, jak aborcja i związki jednopłciowe.

Bowiem w rodzinie, jak to w rodzinie – rzeczy nigdy nie wyglądają tak, jak je widzi obserwator z zewnątrz. Gdy „Gazeta Wyborcza” publikuje plotki, to wyłącznie po to, a by je zdezawuować. Analogiczna sytuacja jest oczywiście z opowieściami na temat Antoniego Macierewicza – „Gazeta Wyborcza” przeprasza go dzisiaj, żeby prostować kłamstwa, które jakimś dziwnym trafem znalazły się na jej łamach. A ponieważ wiadomo, że zbożny cel uświęca środki, zatem nawet kłamiąc o Macierewiczu, organ Ojca Redaktora podnosi poziom demokracji w rodzinie.

Kiedy prezes polskiego Trybunału Konstytucyjnego świętuje jubileusz swojej instytucji za niemieckie pieniądze, to przecież nie traci niezależności od polskiego rządu. A w konstytucji nie ma ani słowa o niezależności polskiego TK od niemieckiej fundacji wujka Adenauera, więc o co chodzi? Przecież nie o to, że podczas trybunalskiej fety dziadzia Rzepliński pozostawał w serdecznej komitywie z kuzynem Adamowiczem, który nie mógł się latami doliczyć, ile ma mieszkań? Zresztą CBA pomogło biedakowi policzyć te mieszkania. Po drugiej stronie Adamowicza siedział prezes Komisji Weneckiej, która jest stryjną naszego Trybunału i stoi na czele wielkiej rodziny europejskich konstytucjonalistów, co dowodzi, że Adamowicz jest jak najbardziej konstytucyjny i w ogóle au courant.

Również dla dobra Polski Platforma Obywatelska głosuje przeciwko Polsce w Parlamencie Europejskim. Nie ma w tym nic złego, gdyż według Platformy jesteśmy wielką europejską rodziną, więc wszystko zostaje w rodzinie. Należy jednakowoż oddzielać rząd polski od Polski jako takiej. Obecny rząd bowiem eksmitował ciotkę Agorę z rodziny. Zatem taka Polska jest dla Platformy macochą, a nie matką. Kiedy Platforma wróci do władzy to rząd polski ponownie zjednoczy się z Polską i z „Gazetą Wyborczą”.

A propos „Gazety Wyborczej”, którą zaadoptował wujek Soros, gdy szczodry papa Donald opuścił rodzinę. Gazeta nie potrzebuje żadnych reklam ani ogłoszeń od spółek skarbu państwa, gdyż doskonale sobie radzi w klimatach prorodzinnych. Do rodziny należy bowiem także wujenka Hania z ratusza wraz z babunią Angelą z Berlina oraz Trybunałem Konstytucyjnym, Parlamentem Europejskim i Komisją Wenecką. Jeśli więc dziennikarze zostaną nawet zwolnieni, to nie zginą w dżungli wielkomiejskiej.

I kiedy, przykładowo, taka ciotka Bieńkowska przeznaczała milion złotych z europejskiego funduszu innowacyjnego na „kompleksową usługę dla ludzi nadających na tych samych falach”, to po prostu dbała, żeby rodzina była zawsze na fali. Bo rodzina jest najważniejsza - powiedział klasyk życia rodzinnego Vito Corleone.