Swoją semantyczną brutalnością „czarny protest” na Żoliborzu, upoważnia by nie traktować jego uczestniczek z szacunkiem należnym kobietom.
Gorączka protestowa jaka ogarnęła ostatnio, pewnie całkiem przypadkowo Warszawę, doprowadziła do jednej z najbardziej obmierzłych sytuacji w III RP. Protest przed domem Jarosława Kaczyńskiego świadczy o umysłowych dewiacjach uczestniczek i ich prowodyrów, i nie można przechodzić obok czegoś takiego na zasadzie „Polacy nic się nie stało”. Stało się! Z jakiego powodu każda łajza może przyjść pod dom jednego z najważniejszych polityków naszych czasów i wylewać kubły ideologicznych pomyj, przy pokrętnym wsparciu wiadomych mediów. Prowadząca „Fakty” Justyna Pochanke, dopytywała się tego wieczora z jadem w spojrzeniu: „Czy parasolki pukają już do prezesa?” Szkoda, że pani prezenterka nie popukała się uprzednio w czoło, zanim bez ogródek dołączyła do organizatorów tego wrednego spędu.
Pretekstem do udania się przed dom prezesa PiS była jego wypowiedź na temat aborcji. To co wzbudziło największą furię było wyrwane z kontekstu zdanie: „…będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię”. Jest to raczej wyrażenie troski o przypadki trudnych ciąż i chęć pomocy, ale można to przeinaczyć na przymus rodzenia zdeformowanych dzieci. Jednak nie to w tym przekazie najbardziej irytowało. Obrazoburcze okazało, to że takie dziecko mogłoby być ochrzczone. W odwecie miłe panie krzyczały „Kota se ochrzcij!”. Inne hasła i wypowiedzi lewackich czarownic, też trzymały poziom. „To jest człowiek, który nie ponosił nigdy odpowiedzialności za kogoś, nie wiem czy za siebie odpowiada”, „Czy pan prezes był kobietą?”, „Czy pan prezes był w ciąży?” „Czy pan prezes musiał zająć się jakimkolwiek dzieckiem?”, i takie tam intelektualne wyżyny. Wszystko zgodne z ze starą jak świat metodą, by obrzucić błotem i czyść się człowieku.
„Gdzie diabeł nie może tam babę pośle”, według tej reguły postanowiono nękać rząd PiS. By przypodobać się Belzebubowi wymyślono pod kolor piekieł czarne protesty. Awantura o aborcję była spodziewana i wyraźnie oczekiwana przez środowiska lewackie, dla, których jest sztandarowym temat do walki z Kościołem. Łatwo jest wmówić różnym słaboumysłowym paniom, że pozbawienie życia dziecka, które noszą w łonie to ich niezbywalne prawo i nikt nie może w tę decyzję ingerować. A szczególnie już Jarosław Kaczyński. Dlatego trzeba iść pod jego dom i podburzać ludzi przeciwko Bogu ducha winnemu człowiekowi. Walka polityczna jest oczywiście grą brutalną, ale jeśli chcemy żyć w kraju cywilizowanym, licencjonowana podłość powinna być eliminowana z przestrzeni publicznej.
Natomiast napiętnowanie tej formy protestu, którą kontestował nawet przewodniczący „Nowoczesnej” Ryszard Petru, jest ze strony prawicowej zbyt delikatna. Nie możemy dać się zakrzyczeć, tylko dlatego, że na pierwszą linię kodowska jaczejka wysłała kobiety, bo sami nie dawali rady.
Tym, którzy chcą wzbudzać emocje bardzo pomaga Rafał Ziemkiewicz. Jego wpis na Twitterze wywołał tropikalną burzę w październikowy dzień.
Właśnie widziałem w tv p. Annę Dryjańską. Ty wyjątkowa czelność że pyskuje pod domem Jaro, sama jest zdeformowana a jednak ją mama urodziła
I to jest, właśnie ten poziom, na którym należy się komunikować z paniami z Łysej Góry.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/312052-protest-parasolkowych-feministek-przed-domem-jaroslawa-kaczynskiego-wzorowano-na-zjazdach-wiedzm-z-lysej-gory