Trafnie prof. Kamil Zaradkiewicz stwierdził, że prof. Andrzej Rzepliński uznał Komisję Wenecką za ostatnią deskę ratunku dla Trybunału Konstytucyjnego pod jego przywództwem.
Potwierdza to stanowisko Komisji Weneckiej ogłoszone 14 października 2016 r., ale przede wszystkim obnaża to odpowiedź polskiego rządu na projekt tego stanowiska. Tę odpowiedź (w wersji angielskiej, bo taka została przekazana) udało mi się zdobyć w Komisji Weneckiej. W jej świetle całkiem nieprzypadkowo prezes TK mógł liczyć na pomoc Komisji Weneckiej. Jej przedstawiciele wysłani do Warszawy potraktowali zdanie prezesa Rzeplińskiego i jego stronników w TK jak prawdę objawioną. I to byłoby pół biedy. Ale dodatkowo owi kurierzy z Wenecji za prawdę objawioną uznali też to, co w swoich skargach do TK zawarły partie opozycyjne. Stanowisko Komisji Weneckiej w sprawie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym nie tylko powtarza błędy opinii wydanej w marcu 2016 r., ale jest też całkowicie niesamodzielne. W tym sensie nie jest żadnym obiektywnym głosem, a tym bardziej nie jest formą mediacji. Jest opowiedzeniem się po jednej stronie, co stanowczo wytyka komisji polski rząd w uwagach do projektu stanowiska komisji z 30 września 2016 r.
Z uwag rządu Beaty Szydło do projektu stanowiska Komisji Weneckiej wynika, że instytucja ta próbuje wywrzeć presję na polskie władze, aby zaakceptowały one wszystkie bezprawne działania trybunału, i to zarówno te przeszłe, jak i te planowane, czyli przede wszystkim dotyczące sposobu wybierania prezesa TK. Nie bez znaczenia jest też to, że opinia Komisji Weneckiej dalece wykracza poza zakres określony we wniosku, który stanowił podstawę jej działania. Komisja przyjęła za prawdę objawioną, nie wymagającą dowodu, przekonanie, że Trybunał Konstytucyjny jest w polskim systemie ustrojowym ostatecznym arbitrem, przez co nawet nie sprawdzała, jak to faktycznie wygląda. A wystarczyłoby przeczytać polską konstytucję, żeby się zorientować, iż Trybunał Konstytucyjny nie jest jedynym organem decydującym w sprawach konstytucyjnych. Art. 10 ust. 2 konstytucji mówi, że władzę sądowniczą sprawują w Polsce sądy i trybunały, ale TK nie jest jedyny, gdyż istnieje jeszcze Trybunał Stanu. Ignorowanie TS w kwestiach konstytucyjnych narusza standardy, na które powołuje się Komisja Wenecka, czyli niezależność władzy sądowniczej oraz podział kompetencji w sprawach konstytucyjnych pomiędzy Trybunałem Konstytucyjnym i Trybunałem Stanu.
Komisja Wenecka kompletnie zignorowała to, że polska konstytucja nie uznaje, iż TK jest instancją „totalną” i jedyną, która rozstrzyga o zgodności z konstytucją wszystkich form działania publicznych władz. Polski rząd wskazuje Komisji Weneckiej, że nawet w sprawach dotyczących uprawnień do kontroli hierarchicznej zgodności prawa TK nie może badać wszystkich aktów normatywnych. Dotyczy to na przykład prawa miejscowego (w każdym razie co do kontroli abstrakcyjnej). Komisja Wenecka kompletnie ignoruje także inne organy stojące na straży konstytucji, czyli prezydenta RP i Trybunał Stanu. A przecież TS orzeka chociażby w sprawach naruszenia konstytucji lub ustaw podczas pełnienia różnych funkcji. Najmniejszego uzasadnienia nie ma stanowisko Komisji Weneckiej uznające, że Trybunał Konstytucyjny posiada kompetencje, i to wyłączne, do oceny rządu w kwestiach stosowania prawa.
Stanowisko Komisji Weneckiej zakłada, że standard sądownictwa konstytucyjnego w Polsce wyznacza organ niemający umocowania w traktatach wiążących Polskę, podczas gdy ustrojowa pozycja Trybunału Konstytucyjnego została określona w konstytucji. Kompromitujące dla komisji jest to, że w sprawie wyboru prezesa TK nie ma ona własnego zdania, choć tak twierdzi, lecz powtarza pomysły prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, niemające umocowania w obecnie obowiązującej ustawie o trybunale. Tym bardziej że sama Komisja Wenecka przyznaje, iż nie ma w Europie jednego standardu wyboru prezesa sądu konstytucyjnego. Prezesa Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Niemczech mianuje np. na przemian Bundestag i Bundesrat, w Austrii prezesa Federalnego Trybunału Konstytucyjnego mianuje prezydent na wniosek rządu, zaś we Francji szefa Rady Konstytucyjnej mianuje prezydent. Stanowisko Komisji Weneckiej w tej sprawie oznacza wspieranie jednej opcji politycznej w Polsce. Oznacza też, że Komisja nie realizuje standardów wynikających z niezależności władzy sądowniczej. Pozaprawna i niemająca podstaw w konstytucji RP jest teza, że kandydatami na prezesa TK mają być osoby cieszące się największym poparciem pozostałych sędziów. Pozaprawne jest pomijanie prezydenta RP w procesie powoływania prezesa TK. Prezydent RP w żaden sposób nie jest związany tym, że kandydat Zgromadzenia Ogólnego TK na prezesa uzyskał określoną liczbę głosów.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Trafnie prof. Kamil Zaradkiewicz stwierdził, że prof. Andrzej Rzepliński uznał Komisję Wenecką za ostatnią deskę ratunku dla Trybunału Konstytucyjnego pod jego przywództwem.
Potwierdza to stanowisko Komisji Weneckiej ogłoszone 14 października 2016 r., ale przede wszystkim obnaża to odpowiedź polskiego rządu na projekt tego stanowiska. Tę odpowiedź (w wersji angielskiej, bo taka została przekazana) udało mi się zdobyć w Komisji Weneckiej. W jej świetle całkiem nieprzypadkowo prezes TK mógł liczyć na pomoc Komisji Weneckiej. Jej przedstawiciele wysłani do Warszawy potraktowali zdanie prezesa Rzeplińskiego i jego stronników w TK jak prawdę objawioną. I to byłoby pół biedy. Ale dodatkowo owi kurierzy z Wenecji za prawdę objawioną uznali też to, co w swoich skargach do TK zawarły partie opozycyjne. Stanowisko Komisji Weneckiej w sprawie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym nie tylko powtarza błędy opinii wydanej w marcu 2016 r., ale jest też całkowicie niesamodzielne. W tym sensie nie jest żadnym obiektywnym głosem, a tym bardziej nie jest formą mediacji. Jest opowiedzeniem się po jednej stronie, co stanowczo wytyka komisji polski rząd w uwagach do projektu stanowiska komisji z 30 września 2016 r.
Z uwag rządu Beaty Szydło do projektu stanowiska Komisji Weneckiej wynika, że instytucja ta próbuje wywrzeć presję na polskie władze, aby zaakceptowały one wszystkie bezprawne działania trybunału, i to zarówno te przeszłe, jak i te planowane, czyli przede wszystkim dotyczące sposobu wybierania prezesa TK. Nie bez znaczenia jest też to, że opinia Komisji Weneckiej dalece wykracza poza zakres określony we wniosku, który stanowił podstawę jej działania. Komisja przyjęła za prawdę objawioną, nie wymagającą dowodu, przekonanie, że Trybunał Konstytucyjny jest w polskim systemie ustrojowym ostatecznym arbitrem, przez co nawet nie sprawdzała, jak to faktycznie wygląda. A wystarczyłoby przeczytać polską konstytucję, żeby się zorientować, iż Trybunał Konstytucyjny nie jest jedynym organem decydującym w sprawach konstytucyjnych. Art. 10 ust. 2 konstytucji mówi, że władzę sądowniczą sprawują w Polsce sądy i trybunały, ale TK nie jest jedyny, gdyż istnieje jeszcze Trybunał Stanu. Ignorowanie TS w kwestiach konstytucyjnych narusza standardy, na które powołuje się Komisja Wenecka, czyli niezależność władzy sądowniczej oraz podział kompetencji w sprawach konstytucyjnych pomiędzy Trybunałem Konstytucyjnym i Trybunałem Stanu.
Komisja Wenecka kompletnie zignorowała to, że polska konstytucja nie uznaje, iż TK jest instancją „totalną” i jedyną, która rozstrzyga o zgodności z konstytucją wszystkich form działania publicznych władz. Polski rząd wskazuje Komisji Weneckiej, że nawet w sprawach dotyczących uprawnień do kontroli hierarchicznej zgodności prawa TK nie może badać wszystkich aktów normatywnych. Dotyczy to na przykład prawa miejscowego (w każdym razie co do kontroli abstrakcyjnej). Komisja Wenecka kompletnie ignoruje także inne organy stojące na straży konstytucji, czyli prezydenta RP i Trybunał Stanu. A przecież TS orzeka chociażby w sprawach naruszenia konstytucji lub ustaw podczas pełnienia różnych funkcji. Najmniejszego uzasadnienia nie ma stanowisko Komisji Weneckiej uznające, że Trybunał Konstytucyjny posiada kompetencje, i to wyłączne, do oceny rządu w kwestiach stosowania prawa.
Stanowisko Komisji Weneckiej zakłada, że standard sądownictwa konstytucyjnego w Polsce wyznacza organ niemający umocowania w traktatach wiążących Polskę, podczas gdy ustrojowa pozycja Trybunału Konstytucyjnego została określona w konstytucji. Kompromitujące dla komisji jest to, że w sprawie wyboru prezesa TK nie ma ona własnego zdania, choć tak twierdzi, lecz powtarza pomysły prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, niemające umocowania w obecnie obowiązującej ustawie o trybunale. Tym bardziej że sama Komisja Wenecka przyznaje, iż nie ma w Europie jednego standardu wyboru prezesa sądu konstytucyjnego. Prezesa Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Niemczech mianuje np. na przemian Bundestag i Bundesrat, w Austrii prezesa Federalnego Trybunału Konstytucyjnego mianuje prezydent na wniosek rządu, zaś we Francji szefa Rady Konstytucyjnej mianuje prezydent. Stanowisko Komisji Weneckiej w tej sprawie oznacza wspieranie jednej opcji politycznej w Polsce. Oznacza też, że Komisja nie realizuje standardów wynikających z niezależności władzy sądowniczej. Pozaprawna i niemająca podstaw w konstytucji RP jest teza, że kandydatami na prezesa TK mają być osoby cieszące się największym poparciem pozostałych sędziów. Pozaprawne jest pomijanie prezydenta RP w procesie powoływania prezesa TK. Prezydent RP w żaden sposób nie jest związany tym, że kandydat Zgromadzenia Ogólnego TK na prezesa uzyskał określoną liczbę głosów.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/311950-ujawniamy-odpowiedz-polskiego-rzadu-na-stanowisko-komisji-weneckiej-obnaza-manipulacje-i-stronniczosc