Apeluję do szefa PO, żeby dla dobra partii, Polski, Europy i świata przestał być taki uczynny dla posłanek Muchy i Wielichowskiej, bo mu spartolą wielką misję.
Okrucieństwo Grzegorza Schetyny nie zna granic. A szczególnie perfidnie przewodniczący PO zachowuje się wobec kobiet ze swojej partii. Najlepszym tego przykładem posłanki Monika Wielichowska oraz Joanna Mucha. Monika Wielichowska to zresztą zjawisko samo w sobie (nawiązując do Immanuela Kanta). 13 października 2016 r. na konferencji prasowej w Sejmie (wespół z Małgorzatą Kidawą-Błońską) posłanka Wielichowska przygwoździła Jarosława Kaczyńskiego tak, jak jeszcze nikt. Stwierdziła oto, że prezes PiS nie powinien się wypowiadać o kobietach, a najlepiej gdyby się od nich odczepił, gdyż „nie ma żony, nie ma córki, nie ma też wnuczki”. Zaiste to straszne. Tym bardziej że zamyka dyskusje na wszelkie tematy. Jesteś zdrowy, nie masz prawa wypowiadać się o chorobach. Nie masz miliarda na koncie, nie masz prawa wypowiadać się o dużych pieniądzach, np. tych w budżecie państwa. Nie masz samolotu, milcz o lotnictwie itd., itp.
Pani poseł Wielichowska pewnie tego nie wie, ale gdy chodzi akurat o kobiety, to wielką wiedzę o nich mieli i mają często mężczyźni niemający żon, córek i wnuczek. Zresztą coś pewnego można powiedzieć tylko o braku żon (są na to zwykle dokumenty), natomiast o córkach i wnuczkach już niewiele, przynajmniej oficjalnie. Trudno odmówić ogromnej wiedzy o kobietach pisarzowi Gustawowi Flaubertowi, choć nigdy nie miał żony. To samo można powiedzieć o wielkich kompozytorach Fryderyku Chopinie i Ludwigu van Beethovenie. Wielką wiedzę o kobietach miał zatwardziały kawaler, jeden z najważniejszych polskich polityków w XX wieku Roman Dmowski. Dla porządku dodam, że żon nigdy nie mieli tacy aktorzy i znawcy kobiet jak Al Pacino, Hugh Grant, Tim Robbins, John Cusack, Matt Dillon, Owen Wilson, Benicio del Toro czy Adrien Brody. Nie o to jednak chodzi, lecz o takie postacie jak Monika Wielichowska czy Joanna Mucha i o krzywdę, którą robi im Grzegorz Schetyna.
Pani poseł Wielichowska pewnie wie, że Jarosław Kaczyński mówił o pomocy dla kobiet noszących w łonie chore dziecko, jeśliby zdecydowały się je urodzić, ale wyraźnie dodał, że „oczywiście tutaj przymusu zastosować nie można”. Ale pani Wielichowska tak się zafiksowała na znajomości kobiet przez prezesa PiS, że takie drobiazgi jak fakty nie są dla niej istotne. Od 2007 r. jest posłanką, ale siedziała sobie jak myszka w kącie, bo jest schetynówką i Donald Tusk krępował jej swobodną ekspresję. Dopiero kiedy Grzegorz Schetyna został szefem PO, myszka wyszła z kąta. I uczestniczy w nieustającym konkursie na słowotok roku, rywalizując z Kamilą Gasiuk-Pihowicz oraz Joanną Scheuring-Wielgus. Podczas jednego posiedzenia Sejmu wychodzi na mównicę tak często, że można by mówić o okupacji. Oczywiście nic z tych jej wystąpień nie wynika i niczego nie sposób zapamiętać, ale nie o to chodzi. Posłanka Wielichowska rywalizuje bowiem w innej kategorii, czyli z przodownikami pracy socjalistycznej typu Wincenty Pstrowski czy Aleksiej Stachanow. Uważa, że im więcej mówi, tym lepiej. A Grzegorz Schetyna jej na to pozwala, bo tyle lat te wszystkie słowa w sobie dusiła, że było to aż niebezpieczne.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Apeluję do szefa PO, żeby dla dobra partii, Polski, Europy i świata przestał być taki uczynny dla posłanek Muchy i Wielichowskiej, bo mu spartolą wielką misję.
Okrucieństwo Grzegorza Schetyny nie zna granic. A szczególnie perfidnie przewodniczący PO zachowuje się wobec kobiet ze swojej partii. Najlepszym tego przykładem posłanki Monika Wielichowska oraz Joanna Mucha. Monika Wielichowska to zresztą zjawisko samo w sobie (nawiązując do Immanuela Kanta). 13 października 2016 r. na konferencji prasowej w Sejmie (wespół z Małgorzatą Kidawą-Błońską) posłanka Wielichowska przygwoździła Jarosława Kaczyńskiego tak, jak jeszcze nikt. Stwierdziła oto, że prezes PiS nie powinien się wypowiadać o kobietach, a najlepiej gdyby się od nich odczepił, gdyż „nie ma żony, nie ma córki, nie ma też wnuczki”. Zaiste to straszne. Tym bardziej że zamyka dyskusje na wszelkie tematy. Jesteś zdrowy, nie masz prawa wypowiadać się o chorobach. Nie masz miliarda na koncie, nie masz prawa wypowiadać się o dużych pieniądzach, np. tych w budżecie państwa. Nie masz samolotu, milcz o lotnictwie itd., itp.
Pani poseł Wielichowska pewnie tego nie wie, ale gdy chodzi akurat o kobiety, to wielką wiedzę o nich mieli i mają często mężczyźni niemający żon, córek i wnuczek. Zresztą coś pewnego można powiedzieć tylko o braku żon (są na to zwykle dokumenty), natomiast o córkach i wnuczkach już niewiele, przynajmniej oficjalnie. Trudno odmówić ogromnej wiedzy o kobietach pisarzowi Gustawowi Flaubertowi, choć nigdy nie miał żony. To samo można powiedzieć o wielkich kompozytorach Fryderyku Chopinie i Ludwigu van Beethovenie. Wielką wiedzę o kobietach miał zatwardziały kawaler, jeden z najważniejszych polskich polityków w XX wieku Roman Dmowski. Dla porządku dodam, że żon nigdy nie mieli tacy aktorzy i znawcy kobiet jak Al Pacino, Hugh Grant, Tim Robbins, John Cusack, Matt Dillon, Owen Wilson, Benicio del Toro czy Adrien Brody. Nie o to jednak chodzi, lecz o takie postacie jak Monika Wielichowska czy Joanna Mucha i o krzywdę, którą robi im Grzegorz Schetyna.
Pani poseł Wielichowska pewnie wie, że Jarosław Kaczyński mówił o pomocy dla kobiet noszących w łonie chore dziecko, jeśliby zdecydowały się je urodzić, ale wyraźnie dodał, że „oczywiście tutaj przymusu zastosować nie można”. Ale pani Wielichowska tak się zafiksowała na znajomości kobiet przez prezesa PiS, że takie drobiazgi jak fakty nie są dla niej istotne. Od 2007 r. jest posłanką, ale siedziała sobie jak myszka w kącie, bo jest schetynówką i Donald Tusk krępował jej swobodną ekspresję. Dopiero kiedy Grzegorz Schetyna został szefem PO, myszka wyszła z kąta. I uczestniczy w nieustającym konkursie na słowotok roku, rywalizując z Kamilą Gasiuk-Pihowicz oraz Joanną Scheuring-Wielgus. Podczas jednego posiedzenia Sejmu wychodzi na mównicę tak często, że można by mówić o okupacji. Oczywiście nic z tych jej wystąpień nie wynika i niczego nie sposób zapamiętać, ale nie o to chodzi. Posłanka Wielichowska rywalizuje bowiem w innej kategorii, czyli z przodownikami pracy socjalistycznej typu Wincenty Pstrowski czy Aleksiej Stachanow. Uważa, że im więcej mówi, tym lepiej. A Grzegorz Schetyna jej na to pozwala, bo tyle lat te wszystkie słowa w sobie dusiła, że było to aż niebezpieczne.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/311830-grzegorz-schetyna-krzywdzi-joanne-muche-i-monike-wielichowska-choc-one-przezywaja-ekstaze