Do kultury pcha się chamstwo, które powinno siedzieć w czworakach. Tym bardziej, że wszystkie miejsca są zajęte przez wielkich artystów i menedżerów.
Jednymi z najbardziej histerycznych „obrońców demokracji” są reżyser Agnieszka Holland i aktor Jacek Poniedziałek. I wydaje się, że nie ma w tym przypadku. Oboje twierdzą, że coś strasznego dzieje się w Polsce, w tym w kulturze, w której na co dzień pracują. O histerii Jacka Poniedziałka prezentowanej ze sceny podczas festiwalu teatralnego w szwajcarskiej Bazylei już pisałem na naszym portalu. Już po tych występach Jacek Poniedziałek z poważną miną twierdził (m.in. w rozmowie z Renatą Kim), że w Polsce mamy faszyzm. A jednym z przejawów tego faszyzmu było zwolnienie Pawła Potoroczyna, przez ostatnie ponad osiem lat dyrektora Instytutu Adama Mickiewicza. Zwolnienie to oczywisty faszyzm, bo przecież Instytut Adama Mickiewicza nie jest rządową instytucją kultury, tylko własnością Pawła Potoroczyna i powinien on kierować nią dożywotnio, zaś rząd jest wyłącznie od tego, żeby dawać mu pieniądze. Podobnie dożywotnio powinien kierować Teatrem Polskim we Wrocławiu Krzysztof Mieszkowski, ostatnio znany jako poseł Nowoczesnej, bo przecież 10 lat to stanowczo za mało, a już ogłoszenie konkursu z wymogiem posiadania wyższego wykształcenia to faszyzm w czystej postaci. Dlatego przeciwko faszystowskiemu aktowi zwolnienia (skądinąd przez samorząd wywodzący się z PO i PSL, ale oskarża się o to rząd PiS) Mieszkowskiego protestowali zarówno Agnieszka Holland jak i Jacek Poniedziałek.
Faszyzm jest oczywisty, choć bardzo przebiegle wdrażany. Wprawdzie Agnieszka Holland może zrealizować w Polsce każdy projekt filmowy czy teatralny, gdyby tylko miała taką ochotę, ale perfidia faszystów polega właśnie na tym, że nikt jej niczego nie zabrania. A pewnie bez trudu znalazłyby się też publiczne pieniądze na jej ewentualne projekty i tu perfidia faszystów jest już naprawdę wyjątkowa oraz piętrowa. Ta perfidia jest tym większa, że równie duże możliwości robienia w Polsce tego, co chce ma córka Agnieszki Holland – Katarzyna Adamik, bez porównania mniej utalentowana od swej matki. To wszystko nie zwalnia Agnieszki Holland od obowiązku protestowania przeciwko rządom PiS (domyślnie: faszystów) w ramach imprez KOD czy pod tęczowymi sztandarami razem z prezydentem Poznania Jackiem Jaśkowiakiem. Skądinąd podobno został on strasznie i śmiertelnie obrażony przez kibiców Lecha Poznań, którzy na transparencie nazwali go „tęczowym Jackiem”. Agnieszka Holland w „tęczowym Jacku” widzi przyszłość Polski i należy do tych, którzy chcieliby go w awangardzie ogólnopolskich przywódców politycznych, może nawet jako prezydenta RP. Znana, wzięta i nagradzana reżyserka właśnie dlatego ma misję walki z faszystowskim rządem PiS, że nikt jej i jej córce niczego nie zabrania, a nawet nikomu nie przyszłoby to do głowy. I to czyni jej walkę wręcz heroiczną, bo walczyć o swoje potrafi każdy, a poświęcać się dla innych – mało kto. Szczególnie gdy chodzi o osoby tak strasznie prześladowane jak były dyrektor Mieszkowski oraz były dyrektor Potoroczyn, niemogący dożywotnio nieść kaganka oświaty i kultury, co jest niebywałą stratą dla Polski i co zasługuje na jakiś nowy Trybunał Norymberski.
Jacek Poniedziałek też może robić w Polsce wszystko, co tylko przyjdzie mu do głowy, a nawet poza Polską, co przecież niedawno zademonstrował w Bazylei. Dlatego on, podobnie jak Agnieszka Holland, ma szczególną misję. I w ramach tej misji walczy o wolność oraz demokrację - ledwie piszczące pod pisowskim butem, a właściwie już zdeptane. Dlatego brzydzi go to, że przeciętni ludzie dali się kupić za 500 zł jałmużny, co sprawiło, iż bez popijania przełykają oni zdeptanie demokracji i wolności. To straszne upodlenie, w dodatku za takie marne grosze, które Jackowi Poniedziałkowi nie wystarczyłyby nawet na jakieś bardzo nędzne mokasyny. Mimo pesymizmu z powodu sprzedania się zwykłych ludzi, niezwykły Jacek Poniedziałek dzielnie walczy, bo trzeba ostrzegać. W Niemczech po 1933 r. nie ostrzegano i wszyscy się przekonali do czego to prowadzi. Dlatego w Polsce trzeba za wszelką cenę ustrzec się niemieckiego scenariusza. To, że na razie Jacek Poniedziałek może robić wszystko, czego zapragnie, to podpucha i działanie na uśpienie czujności. Ale on prawidłowo zinterpretował faszystowskie akty zwolnienia Mieszkowskiego i Potoroczyna, i uśpić się nie da. Tym bardziej że do kultury dorwali się „barbarzyńcy”, nie mający nawet cienia wrażliwości, kwalifikacji, charyzmy i wielkości Mieszkowskiego czy Potoroczyna, o samym Poniedziałku nie wspominając. Po prostu dorwało się zwykłe chamstwo, które do końca życia powinno siedzieć gdzieś w czworakach. Tym bardziej że wszystkie miejsca w kulturze są już zajęte przez prawdziwych artystów i wielkich menedżerów, i powinny być zajęte dożywotnio. Dziwne zatem, że chamstwo się gdzieś pcha, zamiast siedzieć cicho i zachwycać się twórczością geniuszy i pomazańców oraz organizatorskim mistrzostwem Mieszkowskich czy Potoroczynów.
Niestety chamstwo w swym prostactwie nie docenia geniuszy i pomazańców, a faszyzm ma temu chamstwu umożliwić awans społeczny, na co arystokraci polskiej kultury patrzą z obrzydzeniem, i trudno im się dziwić. W dodatku niektórzy są specjalnie wrażliwi, bo oprócz prześladowań i poniewierki z tytułu bycia geniuszami, czego chamstwo nawet nie ogarnia, muszą jeszcze walczyć z homofobią, czyli faszyzmem nad faszyzmami. I jak tu żyć, nawet mając nieograniczone możliwości twórcze?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/309878-holland-i-poniedzialek-musza-walczyc-z-faszyzmem-nawet-gdy-jest-tak-wredny-ze-im-na-wszystko-pozwala