Jego ekscelencja, jego magnificencja i Jego Wysokość w jednym – król Andrzej I Nieśmiertelny, z domu Rzepliński, w niedawnym wywiadzie, szeroko komentowanym przez ciemny lud (ze śmiechem) oraz elity (w pozycji wypiętej, choć nie do orderów) - pokusił się o kilka prawd objawionych, z których na plan pierwszy wybija się oczywista oczywistość: „ktoś” na niego poluje.
Niedawno twierdził, że „ktoś” może z nim zrobić „to samo, co z Barbarą Blidą”, podważając tym samym niezawisłość platformerskiej prokuratury, która ustaliła, że śmierć byłej działaczki SLD miała miejsce „bez udziału osób trzecich”. Teraz, jak mówi w wywiadzie, „ktoś” może „go uderzyć od przodu lub od tyłu”. A jednak król Andrzej I Nieśmiertelny „się nie ogląda”, gdyż „nie ma takiej potrzeby”.
Zaiste, jako przedstawiciel ciemnego ludu doskonale to rozumiem – gdyby się Jego Wysokość choć raz obejrzał, choćby w telewizji, jego znakomite samopoczucie, poparte wyjątkową sesją fotograficzną na plaży, musiałoby nieco przygasnąć. W temacie zagrożenia – zdradza także, iż mimo wszystko, on po ochronę do państwa polskiego nie wystąpi. Pewnie mu nie ufa. I znowu - trudno się dziwić, wszak jaki Trybunał Konstytucyjny, słyszymy na każdym kroku, taka i kondycja państwa. Co ciekawe, najgłośniej krzyczą o tym ci, którzy jeszcze niedawno myśleli, że TK to skrót od Trasy Kaliskiej albo Telewizji Kulinarnej.
Ku ich uciesze Andrzej I Nieśmiertelny mówi tak:
Na pewno nie wystąpię do pana Błaszczaka o ochronę. Raz, że to byłoby sprzeczne z moją naturą. Dwa, że wolałbym zjeść coś obrzydliwego, niż do tego gościa wystąpić o cokolwiek.
Owacje na stojąco? Proszę jeszcze przez chwilę powstrzymać. Poza wyraźną pogardą dla wybranego demokratycznie rządu jest w tym fragmencie jeszcze jedna frapująca kwestia. Mianowicie – co konkretnie obrzydliwego wolałby zjeść monarcha od zwrócenia się do państwa polskiego o cokolwiek?
Podobno w „Sowie i Przyjaciołach”, „Pędzącym Króliku” i wszystkich pozostałych salonowych garkuchniach trwają już wytężone debaty z udziałem kucharek, kelnerów i szatniarzy – cóż mogłoby zadowolić stęsknionego za obrzydlistwami pana i władcę na krańcu przyzwoitości. Dlaczego przyzwoitości akurat? Bo Nieśmiertelny nie kryje już dziś swojego politycznego umocowania, mimo że Konstytucja RP wyraźnie tego zabrania.
Marzeniom monarchów jednak, nawet samozwańczych, trzeba wychodzić naprzeciw. Zanim więc oficjalnie zostanie ogłoszone menu dla króla salonów, pozwalam sobie zaproponować kilka potraw, które jego wyjątkowe podniebienie powinny zadowolić.
A więc na przystawkę:
Kasta z ośmiorniczki w narcyzach, pieczona na policzkach hipokryty, polana sosem megalomanii, ze szczyptą marzeń o prezydenturze
albo
„Gazeta Wyborcza” na chłodno, nadziewana mięsem armatnim z leminga alla kurzy móżdżek
Pierwsze danie:
Zupa z kapuchy, znakomita na ślepą kiszkę oraz oko przymykane na łamanie Konstytucji przez kolegów
albo
Bigos prezydencki z Budy Ruskiej na duńskich kaszalotach (kuchnia japońska, działanie podobne do zupy z kapuchy)
Drugie danie:
Stek bzdur z delikatną nutą fioła na własnym punkcie, do tego woda (koniecznie sodowa), którą monarcha spożywa litrami, by móc ją potem lać w wywiadach
albo
Leszcz stojący okoniem alla „złota rybka”, z bardzo mętnej wody
Deser:
Śmietanka towarzyska spijana z dzióbków pełną gębą
albo
Kokosy nieziemskie pod sianem, zbijane na boczku
Jak dla mnie – jest w czym wybierać. Zwłaszcza, gdy ktoś preferuje obrzydliwości.
Do nabycia „wSklepiku.pl”: „Jak podsłuchałem system. Ośmiorniczki czyli elita na widelcu” - Konrad Lassota.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/309702-menu-dla-andrzeja-i-niesmiertelnego-stek-bzdur-kokosy-na-boczku-a-na-deser-smietanka-towarzyska