Prezes Rzepliński uwielbia powtarzać, że władze państwa prowadzą przeciwko niemu „wojnę hybrydową”.
Pozostawmy na boku pytanie, czy tak rzeczywiście jest, bo warto zauważyć rzecz podstawową: działania prezesa Rzeplińskiego również coraz bardziej przypominają działania Rosjan przeciwko Ukrainie.
W wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” prezes Trybunału Konstytucyjnego jasno szkicuje scenariusz działań na najbliższe miesiące.
Wiemy, że w grudniu kończy się jego kadencja jako sędziego Trybunału, tym samym jako prezesa tej instytucji. Trzeba wybrać następcę. Jak stwierdza Rzepliński - jeszcze przed jego odejściem.
W jaki sposób? Prezes TK wyjaśnia:
Ja przyjmuję, że Trybunał liczy mimo tych perturbacji piętnastu sędziów. Choć trzech w nim nie orzeka, a to dlatego, że nie są zaprzysiężeni. Ale jest nas piętnastu. Tak stanowi konstytucja. A to oznacza, że poparciem Zgromadzenia Ogólnego dysponuje ten, kto ma ciut ponad połowę głosów, czyli osiem. Tak więc każdy z kandydatów, czy będzie jeden, dwóch czy trzech, musi mieć poparcie przynajmniej ośmiu sędziów.
A więc wybierało będzie 12, a nie 15, do tego każdy z kandydatów musi zdobyć 8 głosów. W tej sytuacji żaden sędzia spoza „mainstreamu” TK nie ma szans na dostanie się do grupy wybranych. Gdyby Zgromadzenie Ogólne wskazało np. trzech sędziów z największą liczbą głosów, byłoby inaczej.
Idźmy dalej. Jak będzie wyglądało głosowanie? Ponownie prezes Rzepliński:
Kandydatura każdego sędziego jest głosowana oddzielnie. Jako pierwszy przechodzi ten, który uzyska co najmniej osiem głosów. A potem spośród tych, którzy zostali, z wyłączeniem tego, który został już wybrany, oraz odchodzącego prezesa, który nie kandyduje, ale ma prawo głosu, wybiera się kolejnego. I ten kolejny też musi uzyskać osiem głosów. I kolejny. W rezultacie prezydent otrzymuje kandydatów, z których każdy ma silne poparcie Zgromadzenia Ogólnego.
Można dodać: takich samych kandydatów.
Zauważmy: prezes nie mówi, ilu będzie tych kandydatów, pomimo, że znowelizowana i w tym punkcie zaakceptowana przez TK ustawa wyraźnie mówi o trzech. Za chwilę zagadka się wyjaśnia. Na pytanie: „A przepisy mówią, że ilu ma być tych kandydatów?”, Rzepliński stwierdza:
To jak powiedziałem, to jest jeszcze do ustalenia. Poza tym ja muszę brać pod uwagę, i sędziowie muszą to brać pod uwagę, że została zapowiedziana nowa ustawa o Trybunale. W ramach wojny hybrydowej. Bo generalnie chodzi o to, żeby Trybunał prowadził krok defiladowy w terenie bagiennym.
Jak to - „to jest jeszcze do ustalenia”? Ano tak, wyjaśnia prezes, i uderza w ramach prowadzonej przez siebie wojny hybrydowej:
[Pytanie] Ta nowa ustawa nic nie mówi o sposobie wybierania prezesa?
Zaraz panu pokażę…
(Profesor Rzepliński idzie w stronę biurka)
To jest moja dobra zmiana.
(Macha plikiem zadrukowanych kartek papieru)
Do druków wewnętrznych używamy papieru typu toaletowego. Żeby zaoszczędzić.
O, a tu jest dla pana egzemplarz ustawy. Niech pan popatrzy.
Artykuł 16, ustęp 1. „Prezesa i wiceprezesa Trybunału powołuje Prezydent Rzeczypospolitej spośród trzech kandydatów przedstawionych na każde stanowisko przez Zgromadzenie Ogólne”.
[Pytanie] Czyli ustawa mówi o trzech.
Tak, ale skoro to mają być kandydaci Zgromadzenia Ogólnego, to regulamin musi zdecydować o tym, co to w ogóle znaczy, że oni nimi są. A po drugie, jeśli to mają być kandydaci Zgromadzenia, to ono może powiedzieć: dwóch wystarczy. Na przykład.
Zakładam, że skoro ustawa mówi o trzech, to powinno być trzech, ale to ma być wola Zgromadzenia. I to nie jakiegoś zebrania pańciów czy pańć przy kawce, tylko organu konstytucyjnego. I jego wola musi być respektowana. Bo to mają być kandydaci Zgromadzenia, a nie prezesa jakiejś tam partii.
Ustawa mówi o trzech, ale prezes uważa, że Zgromadzenie Ogólne może wybrać dwóch. Albo jednego. Dlaczego? „Bo to mają być kandydaci Zgromadzenia, a nie prezesa jakiejś tam partii”. A jeśli to mają być kandydaci Zgromadzenia, „to ono może powiedzieć: dwóch wystarczy. Na przykład”.
Prezes Rzepliński nawet w sytuacji gdy stoi naprzeciwko jasno zapisanego, niekontrowersyjnego przepisu o liczbie kandydatów na nowego prezesa, zaczyna kombinować i naciągać prawo. Tak jak wcześniej naciągał konstytucję, jasno mówiącą przecież, że parlament ma prawo do regulacji trybu prac TK.
Wojna hybrydowa pełną gębą. Kosztem i państwa, i prawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/309579-prezes-rzeplinski-prowadzi-wojne-hybrydowa-pelna-geba-w-swietle-dnia-stawia-sie-ponad-jednoznacznym-prawem