Nie ma nic bardziej cynicznego, jak troska o przyszłość polskiej „zagrożonej demokracji” i powoływanie się na słowa Jana Pawła II w wykonaniu polskiego liberała z frakcji unijnych chrześcijańskich demokratów
— pisze Wojciech Reszczyński, nawiązując do wystąpienia Janusza Lewandowskiego w czasie ostatniej debaty na temat sytuacji w Polsce, zwieńczonej rezolucją Parlamentu Europejskiego przeciwko Polsce.
Ten czołowy polski, gdański liberał (zaczynał jako doradca ekonomiczny NSZZ „Solidarność”), były minister przekształceń własnościowych w rządach Jana Krzysztofa Bieleckiego i Hanny Suchockiej, były komisarz europejski ds. budżetu, a obecnie deputowany do Parlamentu Europejskiego, złożył najzwyklejszy donos na Polskę, w którym obłudnie pobrzmiewała obywatelska troska. Ozdobił ją retorycznymi frazesami o tym, że nie jest to debata o Polsce ani przeciw Polsce, ale o „nadużyciach obecnej władzy”, które „niosą poważne zagrożenia dla demokracji i swobód obywatelskich”
— podkreśla Reszczyński. Przypomina też słowa Lewandowskiego, który stwierdził, że zmuszony był wystąpić w imieniu swojej parlamentarnej frakcji także dlatego, że Polacy nie mogą poznać prawdy z polskich mediów publicznych.
Kto wzbrania Lewandowskiemu wstępu do mediów publicznych? Nazwiska proszę. Za to w tych „zaprzyjaźnionych”, jak mówił o prywatnych mediach Andrzej Wajda, Lewandowski czuje się jak u siebie. Sukcesy Polski w UE to dla Lewandowskiego przede wszystkim Jerzy Buzek, „prezydent” Parlamentu Europejskiego, i Donald Tusk, szef Rady Europejskiej, oraz silna i dynamiczna gospodarka budząca szacunek. Chyba tylko przez skromność Janusz Lewandowski nie wspomniał o swoich i swojej partii zasługach w budowaniu silnej polskiej gospodarki. „Złodzieje, złodzieje! Liberały aferały” — tak zawsze skandowały tłumy pod adresem jego partii, czyli Kongresu Liberalno-Demokratycznego, bo credo polityczne tego ugrupowania o pierwszym milionie, który trzeba ukraść, było Polakom powszechnie znane. A skandowali ci, którzy nie uwłaszczyli się na państwowym majątku, nie zbili kasy kosztem innych obywateli, nie wyprzedali polskiej gospodarki obcym za 1/10 wartości
— pisze Reszczyński.
Janusz Lewandowski przejdzie do historii polskiej tzw. transformacji systemu jako autor Programu Powszechnej Prywatyzacji. Kiedy Sejm w marcu 1993 r. program ten w głosowaniu odrzucił, za dwa dni ten sam projekt ustawy pojawił się jako rządowy. Porozumienie KLD i Unii Wolności oraz wsparcie posłów SLD przesądziło o wejściu w życie tej największej po wojnie kradzieży majątku narodowego, dokonanej w świetle prawa. Polacy otrzymali świadectwa udziałowe, płacąc za nie 20 zł, po czym odsprzedawali je spekulantom za sumę nie większą niż 140 zł. A ci po zgromadzeniu 25 proc. kapitału mogli z przedsiębiorstwami zrobić wszystko, co chcieli. Sprywatyzowano ponad 500 najlepszych polskich przedsiębiorstw, utworzono 15 Narodowych (sic!) Funduszy Inwestycyjnych, z których 13 oddano w zarządzanie zagranicznym firmom, a te wypłacały sobie horrendalne pensje, potem odprawy, a gdy przedsiębiorstwa upadały, za bezcen sprzedawano je zachodniemu kapitałowi
— przypomina publicysta.
Nie miejsce, by opisywać tu dawne gospodarcze dokonania „chrześcijańskiego liberała” Lewandowskiego, gdyż dziś równie sprawny okazuje się w unijnej propagandzie. Debata i rezolucja na temat Polski to „świadectwo zaniepokojenia prawdziwych przyjaciół Polski”. Ten, który swoją pozycję w UE zawdzięcza przedkładaniu interesów międzynarodowych grup menedżerskich i kapitałowych nad interesami narodowymi własnego kraju, martwi się, że rządzący Polską zniszczą „dorobek pokolenia, które budowało polską markę”. Chwali polski patriotyzm, przestrzega przed nacjonalizmem, najwidoczniej nie rozumiejąc łacińskiego znaczenia słowa „natio” albo w ogóle nic nie wiedząc o tym, co znaczy słowo szowinizm, utożsamiane przez Lewandowskiego ze słowem nacjonalizm
— dodaje.
Ale to, co budzi najgłębsze zdumienie, to po pierwsze buta posła liberała odwołującego się do słów Jana Pawła II: „Europa potrzebuje Polski, Polska potrzebuje Europy”. Owszem, tylko Europa to nie Unia Europejska. I po drugie, krytyka i przestroga dla rządzących Polską: „Nie da się wykupić przyzwolenia Polaków na to, by Polska była kłopotem dla samej siebie i dla Europy poprzez proste rozdawnictwo pieniędzy”. A więc o to chodzi. Rozdawać własnego nie wolno, ale kraść cudze jak najbardziej
— podkreśla Wojciech Reszczyński.
Więcej we „wSieci” od już 19 września, także w formie e-wydania
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/309525-reszczynski-we-wsieci-troski-gdanskiego-liberala-ledwandowski-zlozyl-najzwyklejszy-donos-na-polske