Na początek – uwaga prywatna: niewiele mnie już w polskiej, a pewnie i światowej polityce zdziwi. Hipokryzja to jej siostra bliźniaczka. Brak empatii i kopanie po narządach płciowych – zasady, bez których utrzymać się na powierzchni bywa trudno.
Widziałem już – podobnie jak Państwo – człowieka z ryjem świni opowiadającego publicznie dowcipy tuż po śmierci ludzi, których znał osobiście. Widziałem ludzi, którzy rozgrzeszali mordercę Cybę, byle tylko zmyć z siebie dożywotnią plamę – mentalnych wychowawców zabójcy. Widziałem premiera robiącego z siebie pajaca na miejscu tragedii swojego Narodu. Wiem – Państwo też.
A skoro widzieliśmy już to wszystko, być może powinniście się nareszcie na to szambo uodpornić. Machnąć ręką na zbydlęcenie wielu tysięcy rodaków. Odpuścić – w końcu „dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba”, jak śpiewa Stare Dobre Małżeństwo.
Tylko co z dzieciakami? Co z przyszłością kolejnych pokoleń, co z młodzieżą, która w dobie nagłaśniania każdego politycznego kretyna zapada w totalną obojętność? I pogardę dla polityki? Czy możemy ich zostawić samymi sobie – w tej zaludnionej żywymi koszmarami krainie, zwanej szumnie sferą publiczną?
Oczywista oczywistość – nie możemy. Choćby dlatego, że nasi wychowankowie będą wtedy mogli, jak mawiało się kiedyś w strasznych filmach, „nasikać nam na grób”. I byłaby to odpowiednia kara za zaniechanie, jakiego tak często dziś się dopuszczamy, machając ręką z rezygnacją – dla świętego spokoju – na widok ostatniego chama, na słowa wieprza bez hamulców, na czyny zdrajcy…
A skoro nie możemy, czas po raz tysiąc pierwszy uświadomić pewnym ludziom, co czynią i gdzie w związku z tym jest ich miejsce w polityce. Oto w Sejmie wystąpił niedawno Michał Kamiński, członek pełną gębą wielu partii, ostatnio Platformy, facet tak uzależniony do polityki, że już tylko jedno uzależnienie może się z tym równać, i tak żałośnie pozbawiony smaku, klasy oraz szacunku dla samego siebie, że niczego dopisywać mu już nie trzeba.
I tenże „Misiek” Kamiński cytował w Sejmie Antoniego Słonimskiego, grzmiąc w stronę posłów PiS:
„To do waszych mediów można odnieść słowa z wiersza Antoniego Słonimskiego „Dwie Ojczyzny” i to są mądre słowa, które padły w latach 30-tych, kiedy faszyzm był u progu, w których Antoni Słonimski pisał: ‘W twojej ojczyźnie do obcych w wierze – Bóg się nie zniża; W mojej ojczyźnie on wszystkich bierze w ramiona Krzyża’”.
Tyle Misiek, któremu oderwało się już chyba wszystko. Bo teraz tworzy koło poselskie – z kochającym Niemców inaczej Jackiem Protasiewiczem, dość anonimowym Stanisławem Huskowskim oraz – podobno – ratlerkiem polskiej polityki o imieniu Stefan i nazwisku tak strasznym, że aż boję się napisać. Jak piszą dobrze zorientowani – Misiek chce z tym kołem być kołem ratunkowym dla KOD, który ewidentnie nabiera wiatru, ale w slipy, nie żagle. I tonie. Misiek podobno spotkał się już nawet z niedemokratycznie wybranym kierownictwem KOD-u i coś tam sobie ustalali. Kto wie, czy nie chodziło np. o przebieg wulgarnej w swym prostactwie zadymy, jaką kilku członków (choć były i kobiety), słownie: KILKU członków KOD próbowało zorganizować polskiej Parze Prezydenckiej po jednym z jej spotkań w Nowym Jorku.
Trzeba zobaczyć te twarze, a raczej to, co z nich zostało po spotkaniu z narracją „Gazety Wyborczej”. Uwierzcie mi Państwo na słowo, że wspomniany wyżej człowiek ze świńskim ryjem przypominał jednak homo sapiens znacznie bardziej. Zwłaszcza w zerówkach. A ci – nic. Tylko wrzask (kilka słów), tylko nienawiść, tylko bezsilność owocująca w końcu opluciem prezydenckiego samochodu. I to wszystko ludzie z tego samego środowiska, którego inni przedstawiciele życzyli Andrzejowi Dudzie śmierci po jego wypadku samochodowym. Dziś idą dalej. Jak niejaka pani Bojar (nie chce mi się nawet sprawdzać imienia), która „dymiła” w USA i pisze w Internecie, zupełnie bez skrępowania, o prezydencie: „pisowska szmata”, „cham”, „prostak”, a o elektoracie PiS: „pisowska ciemnota”. Tak wyglądają dziś polityczni partnerzy Miśka Kamińskiego i Stefana Niesiołowskiego, Ryszarda Petru i Grzegorza Schetyny, Lecha Wałęsy i Krystyny Jandy.
Gogol pytał: „Z kogo się śmiejecie?”, i natychmiast odpowiadał: „Z samych siebie się śmiejecie”. Gdzie mi do Gogola, ale zapytam: na kogo plujecie? Odpowiedź jest jasna. Rzecz jasna – nie dla plujących i wyzywających głowę państwa od „szmat”. Im się wydaje, że walczą o demokrację. Pożyteczni idioci? A jaki z nich pożytek?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/309174-kod-bierze-wszystkich-w-ramiona-oprocz-pisowskich-szmat-i-pisowskiej-ciemnoty