Atmosfera społeczna i polityczna - poza sferą przywódców państw – bardziej sprzyja postulatom Grupy Wyszehradzkiej, niż postulatom budowy federacji
— zauważa prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog i poseł PiS do Parlamentu Europejskiego w rozmowie z portalem wPolityce.pl.**
wPolityce.pl: Nieformalny szczyt UE w Bratysławie ma być pierwszym etapem poważnej dyskusji o przyszłości Unii Europejskiej. A Unia wydaje się bardziej podzielona niż kiedykolwiek. Mamy, jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnie wypowiedzi czołowych europejskich polityków, jak choćby Martina Schulza, dwa toczące ze sobą spór obozy. Da się te obozy ze sobą pogodzić?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: W rzeczywistości mamy nie dwa, a trzy obozy w UE. Z jednej strony mamy kraje Południa Europy - Francję, Włochy, Grecję, które chcą zakończenia polityki oszczędności oraz Europy bardziej federalistycznej. W ramach tego obozu istnieje podgrupa państw, które chciałyby Unię ograniczyć do strefy euro, i forsują wspólną politykę finansową, podatkową i gospodarczą. Drugi obóz stanowią państwa Grupy Wyszehradzkiej, które mówią o tym, że należy oddać więcej kompetencji w ręce państw członkowskich, wzmocnić Radę Europejską i narodowe parlamenty. Trzeci obóz stanowią Niemcy, które nie chcą zmian, tylko chcą zachować status quo. W społeczeństwach te podziały wyglądają oczywiście zupełnie inaczej. We Francji w sondażach prowadzi Marine Le Pen, ma 26 proc. poparcia. A Front Narodowy jest partią, która chce przywrócenia Europy Narodów. Podobnie jest w Austrii i w Niemczech. Zresztą Niemcy jako kraj nie chciałyby się zapewne wiązać jeszcze bardziej ogólnoeuropejskimi regułami i oddać jeszcze więcej obszarów swojej suwerenności. A zwłaszcza nie chciałyby płacić za politykę społeczną europejskiego Południa. Na tym skomplikowanym tle po raz pierwszy grupa Wyszehradzka uzyskała podmiotowość.
Pytanie na ile Grupa Wyszehradzka będzie w stanie przekonać pozostałych partnerów w UE do swoich postulatów…
Szansa jest na tyle, na ile V4 pozostanie spójną grupą. Unijny portal „Politico” napisał wczoraj o tym, że Słowacy i Czesi już zaczynają się już trochę dystansować w stosunku do Węgrów i Polaków, pod wpływem perswazji silnych państw w Europie. Są jednak oczywiście także inne kraje, z którymi możemy współpracować. Rumunia, Austria. Konserwatywny kandydat na prezydenta Austrii Norbert Hofer oświadczył, że Wiedeń się przyłączy do V4, jeśli tylko jego partia wygra w Austrii wybory. Atmosfera społeczna i polityczna - poza sferą przywódców państw – bardziej sprzyja postulatom Grupy Wyszehradzkiej, niż postulatom budowy federacji. Wydaje mi się, że kanclerz Niemiec Angela Merkel dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Tylko boi się, że proces renegocjacji traktatów doprowadzi do ujawnienia się tych wszystkich różnic i ich pogłębienia.
Beż wątpienia uruchomienie procedury zmiany traktatów niesie ze sobą duże ryzyko. Dynamika tego procesu może doprowadzić do kolejnego kryzysu w Unii Europejskiej albo zacieśniania integracji kosztem strategicznych interesów Polski. Powinniśmy do tego dążyć?
Bez zmiany traktatów nie da się - mówiła o tym ostatnio ekspertyza Fundacji Bertelsmanna - przeprowadzić wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Także prawnie. To jest inna procedura niż procedura rozszerzenia, czyli przyjęcia nowego państwa do UE. W ostatnich latach narosło poza tym wiele mechanizmów pozatraktatowych, szczególnie w związku z kryzysem finansowym. Czy to unia bankowa, stały europejski mechanizm stabilizacyjny dla ratowania strefy euro, konstrukcja UE ewoluowała w kierunku większego centralizmu. I to mimo że nie było żadnych zmian traktatów. To zresztą jest głównym zarzutem wobec niemieckiego przywództwa w Europie, że się takimi metodami posługuje. Oczywiście, proces polityczny związany ze zmianą traktatów byłby trudny, ale uważam, że nieunikniony, poza tym tego status quo nie da się obronić. To nie jest bowiem żaden status quo tylko powolny proces prowadzący do powstania europejskiego superpaństwa. Unia się stale rozrasta i przyrastają do niej coraz to nowe przybudówki. I coraz mniej jest to akceptowane przez społeczeństwo, bo łączy się z coraz większa ingerencją w kompetencje państw członkowskich. Weźmy choćby mechanizm nadzoru praworządności, uruchomiony przez Komisję Europejską wobec Polski. Nie ma tego w traktatach. Jest to twórcza nadinterpretacja. Powinniśmy się trzymać tych reguł ustalonych, zapisanych w prawie. Proces renegocjacji traktatów jest trudny, ale wolność w ogóle jest trudna. A to co się obecnie w UE dzieje jest bardzo niekorzystne dla Polski.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Atmosfera społeczna i polityczna - poza sferą przywódców państw – bardziej sprzyja postulatom Grupy Wyszehradzkiej, niż postulatom budowy federacji
— zauważa prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog i poseł PiS do Parlamentu Europejskiego w rozmowie z portalem wPolityce.pl.**
wPolityce.pl: Nieformalny szczyt UE w Bratysławie ma być pierwszym etapem poważnej dyskusji o przyszłości Unii Europejskiej. A Unia wydaje się bardziej podzielona niż kiedykolwiek. Mamy, jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnie wypowiedzi czołowych europejskich polityków, jak choćby Martina Schulza, dwa toczące ze sobą spór obozy. Da się te obozy ze sobą pogodzić?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: W rzeczywistości mamy nie dwa, a trzy obozy w UE. Z jednej strony mamy kraje Południa Europy - Francję, Włochy, Grecję, które chcą zakończenia polityki oszczędności oraz Europy bardziej federalistycznej. W ramach tego obozu istnieje podgrupa państw, które chciałyby Unię ograniczyć do strefy euro, i forsują wspólną politykę finansową, podatkową i gospodarczą. Drugi obóz stanowią państwa Grupy Wyszehradzkiej, które mówią o tym, że należy oddać więcej kompetencji w ręce państw członkowskich, wzmocnić Radę Europejską i narodowe parlamenty. Trzeci obóz stanowią Niemcy, które nie chcą zmian, tylko chcą zachować status quo. W społeczeństwach te podziały wyglądają oczywiście zupełnie inaczej. We Francji w sondażach prowadzi Marine Le Pen, ma 26 proc. poparcia. A Front Narodowy jest partią, która chce przywrócenia Europy Narodów. Podobnie jest w Austrii i w Niemczech. Zresztą Niemcy jako kraj nie chciałyby się zapewne wiązać jeszcze bardziej ogólnoeuropejskimi regułami i oddać jeszcze więcej obszarów swojej suwerenności. A zwłaszcza nie chciałyby płacić za politykę społeczną europejskiego Południa. Na tym skomplikowanym tle po raz pierwszy grupa Wyszehradzka uzyskała podmiotowość.
Pytanie na ile Grupa Wyszehradzka będzie w stanie przekonać pozostałych partnerów w UE do swoich postulatów…
Szansa jest na tyle, na ile V4 pozostanie spójną grupą. Unijny portal „Politico” napisał wczoraj o tym, że Słowacy i Czesi już zaczynają się już trochę dystansować w stosunku do Węgrów i Polaków, pod wpływem perswazji silnych państw w Europie. Są jednak oczywiście także inne kraje, z którymi możemy współpracować. Rumunia, Austria. Konserwatywny kandydat na prezydenta Austrii Norbert Hofer oświadczył, że Wiedeń się przyłączy do V4, jeśli tylko jego partia wygra w Austrii wybory. Atmosfera społeczna i polityczna - poza sferą przywódców państw – bardziej sprzyja postulatom Grupy Wyszehradzkiej, niż postulatom budowy federacji. Wydaje mi się, że kanclerz Niemiec Angela Merkel dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Tylko boi się, że proces renegocjacji traktatów doprowadzi do ujawnienia się tych wszystkich różnic i ich pogłębienia.
Beż wątpienia uruchomienie procedury zmiany traktatów niesie ze sobą duże ryzyko. Dynamika tego procesu może doprowadzić do kolejnego kryzysu w Unii Europejskiej albo zacieśniania integracji kosztem strategicznych interesów Polski. Powinniśmy do tego dążyć?
Bez zmiany traktatów nie da się - mówiła o tym ostatnio ekspertyza Fundacji Bertelsmanna - przeprowadzić wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Także prawnie. To jest inna procedura niż procedura rozszerzenia, czyli przyjęcia nowego państwa do UE. W ostatnich latach narosło poza tym wiele mechanizmów pozatraktatowych, szczególnie w związku z kryzysem finansowym. Czy to unia bankowa, stały europejski mechanizm stabilizacyjny dla ratowania strefy euro, konstrukcja UE ewoluowała w kierunku większego centralizmu. I to mimo że nie było żadnych zmian traktatów. To zresztą jest głównym zarzutem wobec niemieckiego przywództwa w Europie, że się takimi metodami posługuje. Oczywiście, proces polityczny związany ze zmianą traktatów byłby trudny, ale uważam, że nieunikniony, poza tym tego status quo nie da się obronić. To nie jest bowiem żaden status quo tylko powolny proces prowadzący do powstania europejskiego superpaństwa. Unia się stale rozrasta i przyrastają do niej coraz to nowe przybudówki. I coraz mniej jest to akceptowane przez społeczeństwo, bo łączy się z coraz większa ingerencją w kompetencje państw członkowskich. Weźmy choćby mechanizm nadzoru praworządności, uruchomiony przez Komisję Europejską wobec Polski. Nie ma tego w traktatach. Jest to twórcza nadinterpretacja. Powinniśmy się trzymać tych reguł ustalonych, zapisanych w prawie. Proces renegocjacji traktatów jest trudny, ale wolność w ogóle jest trudna. A to co się obecnie w UE dzieje jest bardzo niekorzystne dla Polski.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308612-prof-krasnodebski-nie-nalezy-sie-obawiac-europy-roznych-predkosci-zgoda-na-wieksza-integracje-to-samobojcza-lemingowa-strategia-nasz-wywiad?strona=1