Tak naprawdę nie chodzi w tej sprawie tylko o Polskę - cała sprawa rzutuje na nasze miejsce w UE i na to, co będzie siało później, ale główny problem to fakt, że KE działa w sposób pozatraktatowy, przyjmując rolę rządu europejskiego, że, mówiąc brzydko, po prostu się panoszy
— powiedział prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Panie profesorze, występował Pan w środę w Parlamencie Europejskim jako reprezentant EKiR, ale chyba również jako obrońca polskiego rządu. Jak odebrał Pan fakt, że przeciwnikiem w debacie nie byli zagraniczni posłowie z EPP, ale europoseł PO, Janusz Lewandowski? Zaskoczyło to Pana?
Prof. Ryszard Legutko, PiS: Faktycznie maski nieco opadły. Z naszego punktu widzenia to jest dobre o tyle, że Platforma takimi działaniami pogłębia kryzys, w jakim się znajduje. Tak naprawdę politycy PO nie wiedzą, co robić. Poprzednio przekonywali, że to nie oni stoją za zainteresowaniem sprawą Polski, tylko większość grupy EPP, a teraz najwyraźniej nie znaleźli nikogo, kto mógłby się zająć tą kwestią. Przewodniczący Manfred Weber był na sali, ale nie odzywał się, w rezultacie głos zabrał Janusz Lewandowski… Przekaz Platformy jest dwuznaczny: z jednej strony mówią: „To nie my, to Europa!”, a z drugiej jednak okazuje się, że to oni pisali rezolucję, to oni byli głównymi aktorami w debacie…
Jak wyglądały kuluary tej debaty?
Widziałem po debacie, w kuluarach, w kawiarni, w której spotykają się europosłowie, że zebrali się tam europosłowie PO, siedzieli razem i mieli dość niewesołe miny. Wszystko wypadło kiepsko - powiedzmy szczerze, że Janusz Lewandowski nie jest porywającym mówcą, do tego prawie nikogo nie było na sali, a niektóre z głosów: jak zielonych i komunistów (o aborcji, chrześcijaństwie, uchodźcach) były po prostu głupie, a przy tym nie były chyba przekazem, na jakim zależało Platformie. Jedynie Frans Timmermans w ostatnim słowie wspierał stanowisko Platformy, ale tak czy inaczej nie mógł to być dobry dzień .
Zapewne będzie jak z Węgrami, nad którymi trzecia czy czwarta debata nie interesowała już nikogo poza kilkoma dziennikarzami.
Tak. Przykład węgierski jest dobry, bo pokazuje, że cała awantura i zamieszanie do niczego konkretnego nie prowadzą. Wszyscy się osłuchali się tych argumentów i zdają sobie sprawę, że to nie skończy się żadnym konkretnym uderzeniem w Polskę. Bo na czym miałaby polegać taka reakcja?
Mówi się o sankcjach, które są gdzieś w tle całego sporu.
Nie sądzę, by do tego doszło, poza tym do takiego precedensu jest bardzo długa droga. Myślę, że raczej Komisja Europejska idzie na wojnę nerwów, na wojnę na zmęczenie.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tak naprawdę nie chodzi w tej sprawie tylko o Polskę - cała sprawa rzutuje na nasze miejsce w UE i na to, co będzie siało później, ale główny problem to fakt, że KE działa w sposób pozatraktatowy, przyjmując rolę rządu europejskiego, że, mówiąc brzydko, po prostu się panoszy
— powiedział prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Panie profesorze, występował Pan w środę w Parlamencie Europejskim jako reprezentant EKiR, ale chyba również jako obrońca polskiego rządu. Jak odebrał Pan fakt, że przeciwnikiem w debacie nie byli zagraniczni posłowie z EPP, ale europoseł PO, Janusz Lewandowski? Zaskoczyło to Pana?
Prof. Ryszard Legutko, PiS: Faktycznie maski nieco opadły. Z naszego punktu widzenia to jest dobre o tyle, że Platforma takimi działaniami pogłębia kryzys, w jakim się znajduje. Tak naprawdę politycy PO nie wiedzą, co robić. Poprzednio przekonywali, że to nie oni stoją za zainteresowaniem sprawą Polski, tylko większość grupy EPP, a teraz najwyraźniej nie znaleźli nikogo, kto mógłby się zająć tą kwestią. Przewodniczący Manfred Weber był na sali, ale nie odzywał się, w rezultacie głos zabrał Janusz Lewandowski… Przekaz Platformy jest dwuznaczny: z jednej strony mówią: „To nie my, to Europa!”, a z drugiej jednak okazuje się, że to oni pisali rezolucję, to oni byli głównymi aktorami w debacie…
Jak wyglądały kuluary tej debaty?
Widziałem po debacie, w kuluarach, w kawiarni, w której spotykają się europosłowie, że zebrali się tam europosłowie PO, siedzieli razem i mieli dość niewesołe miny. Wszystko wypadło kiepsko - powiedzmy szczerze, że Janusz Lewandowski nie jest porywającym mówcą, do tego prawie nikogo nie było na sali, a niektóre z głosów: jak zielonych i komunistów (o aborcji, chrześcijaństwie, uchodźcach) były po prostu głupie, a przy tym nie były chyba przekazem, na jakim zależało Platformie. Jedynie Frans Timmermans w ostatnim słowie wspierał stanowisko Platformy, ale tak czy inaczej nie mógł to być dobry dzień .
Zapewne będzie jak z Węgrami, nad którymi trzecia czy czwarta debata nie interesowała już nikogo poza kilkoma dziennikarzami.
Tak. Przykład węgierski jest dobry, bo pokazuje, że cała awantura i zamieszanie do niczego konkretnego nie prowadzą. Wszyscy się osłuchali się tych argumentów i zdają sobie sprawę, że to nie skończy się żadnym konkretnym uderzeniem w Polskę. Bo na czym miałaby polegać taka reakcja?
Mówi się o sankcjach, które są gdzieś w tle całego sporu.
Nie sądzę, by do tego doszło, poza tym do takiego precedensu jest bardzo długa droga. Myślę, że raczej Komisja Europejska idzie na wojnę nerwów, na wojnę na zmęczenie.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308260-nasz-wywiad-prof-legutko-o-kuluarach-debaty-w-strasburgu-w-calym-sporze-z-ke-nie-chodzi-tylko-o-polske