Ile ważnych informacji może przynieść jeden, niecały przecież jeszcze, dzień. Dziś dowiedzieliśmy się np., że prezes Trybunału Konstytucyjnego jest nieśmiertelny. I to z ust jego bezpośredniej prawej ręki (o ile ręka może mieć usta…), czyli sędziego Biernata z Tarnowa. Piszę „z Tarnowa”, by dodać mu nieco powagi. Jak by to brzmiało: „sędzia Biernat znikąd” albo „sędzia Biernat z kabaretu”?
To ostatnie byłoby zresztą na miejscu. Wszak dziś wykazał się on niezmierzonym poczuciem humoru, gdy kazał dziennikarzom puścić w świat jego „mesydż” o nieśmiertelności Rzeplińskiego, choć – jak sam przyznał – nie wie nawet, cóż słowo to znaczy. Rodzi się nieporęczne pytanie – jeśli prezes jest nieśmiertelny, cóż z jego prawą ręką? Czy jest nieśmiertelna także? I co, jeśli nagle okaże się złamana, jak jakiś, za przeproszeniem, piszczel?
Druga pilna wiadomość jest taka, że Donald Tusk przestał być polskim politykiem. Wiem - mówiło się o tym od dawna, zwłaszcza wtedy, gdy jako szef rządu RP wprowadzał w życie swoją teorię, iż „polskość to nienormalność”. Jednak dziś przyznał to nareszcie sam. Zaraz po spotkaniu z premier Szydło były szef Platformy zakomunikował dziennikarzom:
Próbowałem przestrzec polskich polityków przed nadmiernym szarżowaniem w Europie.
Trudno o bardziej wyraźne odcięcie się od „polskich polityków”. Jakim zatem, w sensie narodowości, politykiem jest dziś Donald Tusk? Prawdopodobnie: europejskim. Czy w związku z tym będzie kandydował w przyszłości na urząd prezydenta RP? A jaki to problem? Drobny traktacik podpisany na ponętnym kolanie Angeli Merkel i unijni komisarze zaprowadzą nareszcie porządek w Warszawie, rozwiązując przy okazji ostatecznie kwestię pisowską. Spokojne Państwa rozczochrane, że chociaż spróbują.
Tylko z jakim skutkiem, skoro trzecia najważniejsza wiadomość dnia jest taka, że nawet Parlament Europejski, ciało złożone w dużej mierze z marzycieli o nowym wspaniałym świecie w stylu gender, nie potrafi już wydać z siebie choćby pół sensownej opinii? Dzisiejszy minispektakl pod roboczym tytułem „Wyklęty powstań ludu Platformy”, choć odgrywany przez komediantów w języku angielskim, był kolejną odsłoną tej tragikomedii. Choćby arabscy imigranci wespół z watahami Państwa Islamskiego weszli z karabinami na sam środek sali plenarnej w Brukseli czy Strasburgu, unijni lewacy będą nadal spijać sobie z dzióbków fałszywe pojęcia wolności, odpowiedzialności, braterstwa i wszystkiego tego, czego tak bardzo nie chcą wchłonąć ich obwieszeni roszczeniami goście ze świata islamu. Że roszczenia te w wielu miejscach Europy zmieniają się w żądania, to już widać. Że za chwilę zaczną się poważniejsze szantaże, wie już chyba każdy Niemiec, Francuz czy Włoch. No, ale nie Europejczyk. Zwłaszcza z odciętymi korzeniami.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ile ważnych informacji może przynieść jeden, niecały przecież jeszcze, dzień. Dziś dowiedzieliśmy się np., że prezes Trybunału Konstytucyjnego jest nieśmiertelny. I to z ust jego bezpośredniej prawej ręki (o ile ręka może mieć usta…), czyli sędziego Biernata z Tarnowa. Piszę „z Tarnowa”, by dodać mu nieco powagi. Jak by to brzmiało: „sędzia Biernat znikąd” albo „sędzia Biernat z kabaretu”?
To ostatnie byłoby zresztą na miejscu. Wszak dziś wykazał się on niezmierzonym poczuciem humoru, gdy kazał dziennikarzom puścić w świat jego „mesydż” o nieśmiertelności Rzeplińskiego, choć – jak sam przyznał – nie wie nawet, cóż słowo to znaczy. Rodzi się nieporęczne pytanie – jeśli prezes jest nieśmiertelny, cóż z jego prawą ręką? Czy jest nieśmiertelna także? I co, jeśli nagle okaże się złamana, jak jakiś, za przeproszeniem, piszczel?
Druga pilna wiadomość jest taka, że Donald Tusk przestał być polskim politykiem. Wiem - mówiło się o tym od dawna, zwłaszcza wtedy, gdy jako szef rządu RP wprowadzał w życie swoją teorię, iż „polskość to nienormalność”. Jednak dziś przyznał to nareszcie sam. Zaraz po spotkaniu z premier Szydło były szef Platformy zakomunikował dziennikarzom:
Próbowałem przestrzec polskich polityków przed nadmiernym szarżowaniem w Europie.
Trudno o bardziej wyraźne odcięcie się od „polskich polityków”. Jakim zatem, w sensie narodowości, politykiem jest dziś Donald Tusk? Prawdopodobnie: europejskim. Czy w związku z tym będzie kandydował w przyszłości na urząd prezydenta RP? A jaki to problem? Drobny traktacik podpisany na ponętnym kolanie Angeli Merkel i unijni komisarze zaprowadzą nareszcie porządek w Warszawie, rozwiązując przy okazji ostatecznie kwestię pisowską. Spokojne Państwa rozczochrane, że chociaż spróbują.
Tylko z jakim skutkiem, skoro trzecia najważniejsza wiadomość dnia jest taka, że nawet Parlament Europejski, ciało złożone w dużej mierze z marzycieli o nowym wspaniałym świecie w stylu gender, nie potrafi już wydać z siebie choćby pół sensownej opinii? Dzisiejszy minispektakl pod roboczym tytułem „Wyklęty powstań ludu Platformy”, choć odgrywany przez komediantów w języku angielskim, był kolejną odsłoną tej tragikomedii. Choćby arabscy imigranci wespół z watahami Państwa Islamskiego weszli z karabinami na sam środek sali plenarnej w Brukseli czy Strasburgu, unijni lewacy będą nadal spijać sobie z dzióbków fałszywe pojęcia wolności, odpowiedzialności, braterstwa i wszystkiego tego, czego tak bardzo nie chcą wchłonąć ich obwieszeni roszczeniami goście ze świata islamu. Że roszczenia te w wielu miejscach Europy zmieniają się w żądania, to już widać. Że za chwilę zaczną się poważniejsze szantaże, wie już chyba każdy Niemiec, Francuz czy Włoch. No, ale nie Europejczyk. Zwłaszcza z odciętymi korzeniami.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308229-unia-potrzebuje-nowego-traktatu-by-niepolski-polityk-zostal-prezydentem-rp-dopiero-wtedy-europorzadek-zapanuje-w-warszawie