Poziom komitetu zakładowego PZPR w PGR – napisałem na Twitterze tuż po zakończeniu tzw. debaty o Polsce w Parlamencie Europejskim. A jeszcze ta niesamowita frekwencja na sali, czyli oszałamiające 8,8 proc., przy czym zdecydowaną większość z tego stanowili polscy eurodeputowani oraz kilku mówców. Co oznacza, że ta debata to czyste sekciarstwo, wynikające z uporu Fransa Timmermansa, Martina Schulza i europosłów Platformy Obywatelskiej. Uporu, żeby powtarzać te same slogany i puste zdania. Poza garstką zafiksowanych posłowie do europarlamentu w ogromnej większości uznali debatę za zawracanie głowy.
Poziom debaty i przygotowań do niej zrecenzował w swoim wystąpieniu prof. Ryszard Legutko, mówiąc o „kompletnym asemantycznym bełkocie” jednego z dokumentów Komisji Europejskiej, uzasadniającego zajmowanie się Polską. Mówił też o kompletnej ignorancji zatroskanych Polską nie tylko w nagle odkrytych kwestiach Puszczy Białowieskiej czy kornika drukarza, ale także w sprawach ogólnej wiedzy o współczesnej Polsce. Wyrazem tej ignorancji była żarliwa obrona prawa do aborcji przez Barbarę Spinelli ze Zjednoczonej Lewicy Europejskiej, bo ponoć polski rząd zamierza zaostrzyć przepisy, choć przecież nie zamierza. Głównymi ignorantami okazali się jednak wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans oraz reprezentujący frakcję chadecką Janusz Lewandowski.
Frans Timmermans opowiadał znane od dawna w jego wykonaniu „głodne kawałki” o strasznym szykanowaniu demokracji w Polsce przez pisowski reżim, ze szczególnym uwzględnieniem światła ludzkości i demokracji, jakim są Andrzej Rzepliński i jego koledzy z Trybunału Konstytucyjnego. Natomiast Janusz Lewandowski przede wszystkim się nie zorientował, że kilka godzin wcześniej na różnych portalach ujawniono treść sms-owej instrukcji dla PO: „Debata w Strasburgu to głos zaniepokojenia przyjaciół Polski. Demokratyczny świat to widzi. Nie dał się oszukać rządowej propagandzie!”. I całe jego wystąpienie było właściwie redundantną formą tego sms-a (wrażliwych przepraszam za tę redundancję). Owa redundancja wywołała zamieszanie techniczne, co nie dziwi, więc tłumaczenie zwielokrotnionego sms-a biegło niewłaściwymi kanałami i językami, przez co Janusz Lewandowski wszystko powtarzał. A to już była redundancja redundancji, przez co głos byłego sztukmistrza polskiej prywatyzacji nie zabrzmiał groźnie, tylko śmiesznie. Janusz Lewandowski skarżył się na to, że Polacy nie poznają prawdy z polskich mediów publicznych, co zrozumiałem jako dyskryminację samego Lewandowskiego i jego politgramoty.
Przy okazji sztukmistrz z Lublina (lublinian przepraszam, ale Lewandowski, niestety, urodził się w waszym mieście, podobnie jak bohater głośnej powieści Isaaca Bashevisa Singera) pochwalił się wielkimi Polakami, wymieniając ich w takiej kolejności: Jerzy Buzek, Donald Tusk, Jan Paweł II. Osiągnięcia dwóch pierwszych wielkich Polaków oraz oczywiście Platformy Obywatelskiej bezczelnie niszczy pisowski reżim, przez co Polska jest napiętnowana na równi z jakimś Hondurasem, Nigerią czy Pakistanem. A Polska za czasów PO taka nie była i tu Lewandowski wytłumaczył, na co Polacy głosowali, a na co nie. I okazuje się, że nie głosowali na PiS, bo przecież nie chcą rządów tej partii, a w każdym razie nie chce sztukmistrz z Lublina Lewandowski.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Poziom komitetu zakładowego PZPR w PGR – napisałem na Twitterze tuż po zakończeniu tzw. debaty o Polsce w Parlamencie Europejskim. A jeszcze ta niesamowita frekwencja na sali, czyli oszałamiające 8,8 proc., przy czym zdecydowaną większość z tego stanowili polscy eurodeputowani oraz kilku mówców. Co oznacza, że ta debata to czyste sekciarstwo, wynikające z uporu Fransa Timmermansa, Martina Schulza i europosłów Platformy Obywatelskiej. Uporu, żeby powtarzać te same slogany i puste zdania. Poza garstką zafiksowanych posłowie do europarlamentu w ogromnej większości uznali debatę za zawracanie głowy.
Poziom debaty i przygotowań do niej zrecenzował w swoim wystąpieniu prof. Ryszard Legutko, mówiąc o „kompletnym asemantycznym bełkocie” jednego z dokumentów Komisji Europejskiej, uzasadniającego zajmowanie się Polską. Mówił też o kompletnej ignorancji zatroskanych Polską nie tylko w nagle odkrytych kwestiach Puszczy Białowieskiej czy kornika drukarza, ale także w sprawach ogólnej wiedzy o współczesnej Polsce. Wyrazem tej ignorancji była żarliwa obrona prawa do aborcji przez Barbarę Spinelli ze Zjednoczonej Lewicy Europejskiej, bo ponoć polski rząd zamierza zaostrzyć przepisy, choć przecież nie zamierza. Głównymi ignorantami okazali się jednak wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans oraz reprezentujący frakcję chadecką Janusz Lewandowski.
Frans Timmermans opowiadał znane od dawna w jego wykonaniu „głodne kawałki” o strasznym szykanowaniu demokracji w Polsce przez pisowski reżim, ze szczególnym uwzględnieniem światła ludzkości i demokracji, jakim są Andrzej Rzepliński i jego koledzy z Trybunału Konstytucyjnego. Natomiast Janusz Lewandowski przede wszystkim się nie zorientował, że kilka godzin wcześniej na różnych portalach ujawniono treść sms-owej instrukcji dla PO: „Debata w Strasburgu to głos zaniepokojenia przyjaciół Polski. Demokratyczny świat to widzi. Nie dał się oszukać rządowej propagandzie!”. I całe jego wystąpienie było właściwie redundantną formą tego sms-a (wrażliwych przepraszam za tę redundancję). Owa redundancja wywołała zamieszanie techniczne, co nie dziwi, więc tłumaczenie zwielokrotnionego sms-a biegło niewłaściwymi kanałami i językami, przez co Janusz Lewandowski wszystko powtarzał. A to już była redundancja redundancji, przez co głos byłego sztukmistrza polskiej prywatyzacji nie zabrzmiał groźnie, tylko śmiesznie. Janusz Lewandowski skarżył się na to, że Polacy nie poznają prawdy z polskich mediów publicznych, co zrozumiałem jako dyskryminację samego Lewandowskiego i jego politgramoty.
Przy okazji sztukmistrz z Lublina (lublinian przepraszam, ale Lewandowski, niestety, urodził się w waszym mieście, podobnie jak bohater głośnej powieści Isaaca Bashevisa Singera) pochwalił się wielkimi Polakami, wymieniając ich w takiej kolejności: Jerzy Buzek, Donald Tusk, Jan Paweł II. Osiągnięcia dwóch pierwszych wielkich Polaków oraz oczywiście Platformy Obywatelskiej bezczelnie niszczy pisowski reżim, przez co Polska jest napiętnowana na równi z jakimś Hondurasem, Nigerią czy Pakistanem. A Polska za czasów PO taka nie była i tu Lewandowski wytłumaczył, na co Polacy głosowali, a na co nie. I okazuje się, że nie głosowali na PiS, bo przecież nie chcą rządów tej partii, a w każdym razie nie chce sztukmistrz z Lublina Lewandowski.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308205-debata-o-polsce-w-strasburgu-czyli-egzekutywa-podstawowej-organizacji-partyjnej-w-pgr-za-poznej-prl