Rano w szpitalu słuchałem Radia Maryja. Mama kupiła mi radio, żebym mógł słuchać papieża Franciszka, kiedy był na Światowych Dniach Młodzieży, więc byłem na bieżąco. Zrozumiałem fenomen tego radia i naprawdę je doceniłem. Zwłaszcza o tej porze dzięki Radiu Maryja ludzie mogą kogoś posłuchać, mogą się wspólnie pomodlić, nie są sami, opuszczeni. To wielka rola ewangelizacyjna
— mówi Tomasz Kalita, były rzecznik SLD w poruszającej rozmowie z Robertem Mazurkiem na łamach magazynu „Plus Minus”.
Tomasz Kalita walczy z rakiem mózgu, przeszedł ciężką operację, a choroba zmieniła jego życie. Zastrzega, że nie chce być onkocelebrytą, ani nie żegna się z życiem. Zaznacza, że nie powiedział jeszcze w życiu ostatniego słowa, a jego podejście do wielu spraw zasadniczo się zmieniło.
Nie chciałbym, żeby odebrano mnie jako młodszą wersję gen. Jaruzelskiego czy Józefa Oleksego – komunisty, który nawraca się przed śmiercią. To zupełnie nie tak
— podkreśla. Przyznaje, że po operacji spojrzał na świat zupełnie inaczej.
Robert Mazurek: Jak zrobili panu operację mózgu, to zmienił pan poglądy?
(śmiech) Tak to może wyglądać. Oczywiście przyczyna jest inna – to wydarzenie było ciosem, uderzeniem, które przewartościowało we mnie niemal wszystko.
Wszystko, czyli co?
Stałem się człowiekiem religijnym, zmieniłem swoje myślenie, zupełnie inaczej podchodzę do życia, do świata. Wszystko przez pewne doświadczenie. Zjeżdżałem na pierwszą operację w swoim życiu. To było absolutnie przerażające, pierwszy raz w życiu byłem w szpitalu, a strasznie się ich bałem. No i operacja, potworny lęk. Jedyne, co mogłem zrobić, to się modlić bardzo gorliwie: „Ojcze nasz…”. I nagle poczułem rękę. To był dotyk ciepłej dłoni na piersi i głos: „Nie martw się”. To było coś niesamowitego, to mnie napełniło jakąś siłą i tak wjechałem na operację
— wyznaje były rzecznik SLD. Zaznacza, że ma świadomość własnej przeszłości i nie rości sobie prawa do mówienia o doświadczeniach duchowych, ale jego życie zasadniczo się zmieniło. Podkreśla jednak, że ma potrzebę mówienia o przemianie, którą przeżył.
Opowiadam o tym doświadczeniu, bo mam taki obowiązek. Muszę o tym opowiedzieć, bo jeżeli mi pomógł Bóg, to dlaczego mam nie mówić o tym innym?!
— podkreśla Kalita. Przyznaje, że doświadczeń duchowych wcześniej nie miał. Brat jest adwentystą, ojciec też trzymał z ich wspólnotą, na jego pogrzebie był pastor. Dodaje, że sam jest ochrzczony, był u komunii i bierzmowania, ale nie miał bliskich związków z Kościołem.
Na pytanie czy jest katolikiem, odpowiada:
Chrześcijaninem w stu procentach i jestem z tego dumny. Z Kościołem mam pewne niepoukładane sprawy, nie mogę więc powiedzieć, że jestem w pełni katolikiem. Natomiast jestem owcą z owczarni, którą opisuje św. Jan Ewangelista: „Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz”. Modlę się własnymi słowami, bo nie jestem zbyt biegły w formułkach, nie mam książeczki do nabożeństwa. Proszę o miłosierdzie i o wybaczenie, modlę się o dar, o cud.
Mówi, że inaczej patrzy dziś na śmierć. Jest dla niego przejściem do życia wiecznego, w które wierzy.
Przecież cały sens wiary polega na tym, że jest nadzieja na życie wieczne. Jest we mnie wiara, że Jezus umarł na krzyżu, byśmy mieli życie wieczne
— dodaje Kalita.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Rano w szpitalu słuchałem Radia Maryja. Mama kupiła mi radio, żebym mógł słuchać papieża Franciszka, kiedy był na Światowych Dniach Młodzieży, więc byłem na bieżąco. Zrozumiałem fenomen tego radia i naprawdę je doceniłem. Zwłaszcza o tej porze dzięki Radiu Maryja ludzie mogą kogoś posłuchać, mogą się wspólnie pomodlić, nie są sami, opuszczeni. To wielka rola ewangelizacyjna
— mówi Tomasz Kalita, były rzecznik SLD w poruszającej rozmowie z Robertem Mazurkiem na łamach magazynu „Plus Minus”.
Tomasz Kalita walczy z rakiem mózgu, przeszedł ciężką operację, a choroba zmieniła jego życie. Zastrzega, że nie chce być onkocelebrytą, ani nie żegna się z życiem. Zaznacza, że nie powiedział jeszcze w życiu ostatniego słowa, a jego podejście do wielu spraw zasadniczo się zmieniło.
Nie chciałbym, żeby odebrano mnie jako młodszą wersję gen. Jaruzelskiego czy Józefa Oleksego – komunisty, który nawraca się przed śmiercią. To zupełnie nie tak
— podkreśla. Przyznaje, że po operacji spojrzał na świat zupełnie inaczej.
Robert Mazurek: Jak zrobili panu operację mózgu, to zmienił pan poglądy?
(śmiech) Tak to może wyglądać. Oczywiście przyczyna jest inna – to wydarzenie było ciosem, uderzeniem, które przewartościowało we mnie niemal wszystko.
Wszystko, czyli co?
Stałem się człowiekiem religijnym, zmieniłem swoje myślenie, zupełnie inaczej podchodzę do życia, do świata. Wszystko przez pewne doświadczenie. Zjeżdżałem na pierwszą operację w swoim życiu. To było absolutnie przerażające, pierwszy raz w życiu byłem w szpitalu, a strasznie się ich bałem. No i operacja, potworny lęk. Jedyne, co mogłem zrobić, to się modlić bardzo gorliwie: „Ojcze nasz…”. I nagle poczułem rękę. To był dotyk ciepłej dłoni na piersi i głos: „Nie martw się”. To było coś niesamowitego, to mnie napełniło jakąś siłą i tak wjechałem na operację
— wyznaje były rzecznik SLD. Zaznacza, że ma świadomość własnej przeszłości i nie rości sobie prawa do mówienia o doświadczeniach duchowych, ale jego życie zasadniczo się zmieniło. Podkreśla jednak, że ma potrzebę mówienia o przemianie, którą przeżył.
Opowiadam o tym doświadczeniu, bo mam taki obowiązek. Muszę o tym opowiedzieć, bo jeżeli mi pomógł Bóg, to dlaczego mam nie mówić o tym innym?!
— podkreśla Kalita. Przyznaje, że doświadczeń duchowych wcześniej nie miał. Brat jest adwentystą, ojciec też trzymał z ich wspólnotą, na jego pogrzebie był pastor. Dodaje, że sam jest ochrzczony, był u komunii i bierzmowania, ale nie miał bliskich związków z Kościołem.
Na pytanie czy jest katolikiem, odpowiada:
Chrześcijaninem w stu procentach i jestem z tego dumny. Z Kościołem mam pewne niepoukładane sprawy, nie mogę więc powiedzieć, że jestem w pełni katolikiem. Natomiast jestem owcą z owczarni, którą opisuje św. Jan Ewangelista: „Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz”. Modlę się własnymi słowami, bo nie jestem zbyt biegły w formułkach, nie mam książeczki do nabożeństwa. Proszę o miłosierdzie i o wybaczenie, modlę się o dar, o cud.
Mówi, że inaczej patrzy dziś na śmierć. Jest dla niego przejściem do życia wiecznego, w które wierzy.
Przecież cały sens wiary polega na tym, że jest nadzieja na życie wieczne. Jest we mnie wiara, że Jezus umarł na krzyżu, byśmy mieli życie wieczne
— dodaje Kalita.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/307752-kalita-w-poruszajacej-rozmowie-z-mazurkiem-rano-w-szpitalu-sluchalem-radia-maryja-zrozumialem-fenomen-tego-radia-i-naprawde-je-docenilem