Magister Jerzy Stępień, zwany przez przyjaciół pieszczotliwie profesorem, wygłosił ostatnio kilka ważnych deklaracji. Pierwsza z nich dotyczyła niektórych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy doczekali się nie tylko ważnego wyboru przez Sejm, ale także złożenia przed prezydentem RP ślubowania.
Magister Stępień był łaskaw wobec nich użyć określenia, którego przytaczać na przyzwoitych łamach raczej się nie powinno. Ponieważ ów epitet jest już powszechnie znany, poprzestańmy na tym. Kolejnym ważnym stwierdzeniem intelektualisty Stępnia Jerzego jest odkrycie, iż dzisiejsza władza zachowuje się czasem jeszcze obrzydliwiej niż ci z PRL. Sędziowie z tamtych lat może byli posłuszni komunistycznej dyktaturze, ale dotyczyło to najwyżej 3 – 5 proc. sędziowskiego stanu. Ergo – jakikolwiek przegląd kadr odziedziczonych po komunie nie miał żadnego sensu i całe szczęście, że do niego nie doszło. Jak nie trudno się domyślić, w pełni aprobującym przedstawione stanowisko była też gwiazda innego, dziennikarskiego stanu pod tytułem Tomasz Lis.
Ten znany, nie od dziś, z kultury słowa publicysta, którego nagrania obiegły parę lat temu wszelkie internetowe strony, pewnie mógłby Stępnia wyedukować tak, że to, co powiedział o sędziach TK, byłoby tylko marną wprawką, poprzedzającą finał edukacji. A w trakcie tej szalenie interesującej rozmowy, podczas której i Lis i Stępień nie zostawiali suchej nitki na sprawujących dziś władzę, były prezes Trybunału Konstytucyjnego przestrzegł byłego dyrektora tej samej instytucji prawniczej, prof. Zaradkiewicza.
W żadnym przypadku nie może on wyciągać dłoni w stronę magistra Stępnia, ponieważ spotka go surowa odprawa. Stępień ręki nie poda. Taki już jest. Lisowi poda, a nawet z przyjemnością uściśnie, ale byłemu koledze z pracy nie. Wszak ośmielił się zacytować podręczny repertuar słów magistra. Bezprzykładne chamstwo.
Wszechstronna działalność magistra Stępnia została już szeroko popularyzowana i objaśniana, zatem nie bardzo mi już wypada mieszać w tym naczyniu, którego woń jednak odpycha.
Pozwalam sobie więc na koniec zapytać – ilu jest zdeklarowanych ochotników do uściśnięcia wielce szlachetnej i zapewne bardzo spracowanej dłoni magistra Jerzego? Żadnych nagród dla wielkodusznych i najodważniejszych nie przewiduję, ale samo zgłoszenie będzie warte uwagi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/307304-mgr-stepien-nie-podalby-reki-prof-zaradkiewiczowi-ciekawe-kto-chcialby-podac-jemu-reke-prosze-o-wielkodusznych-ochotnikow