Rano 23 sierpnia 2016 r. natrafiam na stronę Forum Alpbach (www.alpbach.org). Tam znajduję materiał, którego pierwsze zdanie brzmi: „Unia Europejska to antidotum na nacjonalizm wzmagający się w Europie — stwierdził Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej”. Czy ma rację jeden z kluczowych polityków dzisiejszej Europy? A może jest odwrotnie — to właśnie sama UE przyczyniła się do wzmożenia nacjonalizmów?
Negocjacje zamiast wojny
Unia jest pomyślana jako formuła dogadania się różnych narodów, jako platforma współpracy łagodząca konflikty, tworząca w powtarzalny sposób działające ramy instytucjonalne. Dobrze skonstruowane instytucje to ścieżki przekształcania konfliktów grożących agresją lub wojną w negocjacje.
Rozwój handlu, turystyki, wymiana kulturalna, całe sieci instytucji wewnątrzunijnych, wreszcie fundusze europejskie miały tworzyć płaszczyzny porozumienia, akceptacji wspólnych wartości, ugruntowania ich, przełamywania uprzedzeń. To działało — przynajmniej do pewnego stopnia.
Ale w tle — niejako przy okazji — przebiegały jednocześnie inne procesy. Okazało się, że nie mniej istotne, nie mniej brzemienne w konsekwencje niż współpraca i gospodarczy rozwój.
Zamęt zamiast stabilności
Wzrost mobilności społecznej, zmiany technologiczne, przyśpieszające w sposób niegdyś zupełnie nie do pomyślenia. Rosnąca otwartość, płynność, niejednoznaczności światopoglądowe, demontaż starych hierarchii (zatem i „przestarzałych” wartości), obalanie kolejnych tabu. Skokowe mnożenie się różnorodności, szokująca złożoność życia społecznego.
Kultura — ma być wielokulturowa.
Religia — zapomnij!
Państwo — nie ma nikomu zaglądać do spodni ani pytać, kto z kim śpi (i ograniczyć się do zapewnienia ciepłej wody w kranie).
Wojsko — trzeba zhumanizować!
Narody — najlepiej niech obumierają…
Przedsiębiorstwa — mają być nieskończenie, nieubłaganie i codziennie innowacyjne.
Rodzina — źródło opresji, trzeba ją osłabić.
Płeć — można sobie wybrać lub wymyślić.
Jednostka — ma być w pełni niezależna od rodziny i tradycji (to, że zarazem staje się łupem wielkich korporacji, w tym kontrolujących media społecznościowe, jest rzadziej zauważane).
Kobieta ma być wyzwolona na całego: od dzieci, męża, od sensu życia (nie powinna być jednak wyzwolona od potrzeby zakupów).
(Nie)bezpieczny dostatek
Przy okazji nie zauważono, że stworzono świat zarazem dynamiczny i oligarchiczny. Świat, za którym coraz więcej osób nie nadąża. Świat dostatku, który jednocześnie narusza jedną z podstawowych ludzkich potrzeb — potrzebę bezpieczeństwa ontologicznego — potrzebę rozumienia tego, co się ze mną i ze światem wokół mnie dzieje. Zapomniano, że narody i nacjonalizmy — niezależnie od tego, w jak (nie)bezpiecznej postaci występują — dają poczucie zakorzenienia, tożsamości, rozumienia choćby fragmentów historii i współczesności. Że narody są konstruktami kulturowymi, które świat porządkują — zarówno w sposób psycho-kulturowy, jak i poprzez sprawstwo polityczne. Że ułatwiają jednostkom odnalezienie się w zakrętach życia.
Pora na „oświecenie” elit UE
Dobrze byłoby, gdyby przewodniczący Juncker i inni przywódcy projektu pod nazwą „Unia E.” spróbowali zmienić perspektywę, swe filtry poznawcze. By wzięli pod uwagę tę oto możliwość, że Unia przybrała kierunek rozwoju, którego efekty aktywnie przyczyniły się do wzmożenia nacjonalizmów w Europie. Że zmiana technologiczna toczy się tak szybko, że wiele zjawisk społecznych wymyka się spod kontroli. Że zmiana kulturowa, napędzana przez projekty lewicy obyczajowej, poza szeroką gamą możliwości tworzy nowe obszary zagubienia i wykluczenia. Że to wyparcie lewicy socjalnej (troszczącej się o najuboższych) przez lewicę obyczajową (troszczącą się o „poszerzanie wolności” żyjących w dostatku) wytworzyło paliwo dla populizmów. Chronią przed naporem chaosu
Przy tej samej okazji Juncker zauważył: „Granice są najgorszym wynalazkiem, jaki kiedykolwiek zrobili politycy”. To bardzo ahistoryczna uwaga. Bez granic nigdy nie nastąpiłaby kumulacja materialnego dorobku ludzkości — najeźdźcy zabieraliby owoce pracowitym i oszczędnym. Jedną z takich granic — chroniących ludzkość przed rozpraszaniem dorobku pokoleń — jest prawo własności. Politycy, którzy zachęcają do znoszenia granic i zarazem chcą, byśmy poważnie traktowali ich słowa, niech zaczną od rozdania swoich majątków potrzebującym.
Felieton opublikowany w tygodniku „wSieci” Nr 35 (196) 2016
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/307176-cofka-rozumu-zmiana-kulturowa-napedzana-przez-projekty-lewicy-obyczajowej-tworzy-nowe-obszary-zagubienia-i-wykluczenia