Rytualne pohukiwania Lecha Wałęsy: "Jeśli ktoś prowadzi do wojny domowej, to druga strona zorganizuje się podobnie i zobaczymy!"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce/TVP Info
fot. wPolityce/TVP Info

Jestem nagabywany i naciskany, żebym powiedział to, co niektórzy chcą, żebym powiedział. Nie pozwolimy sobie ubliżać i nie pozwolimy się bić. Jeśli ktoś prowadzi do wojny domowej, to druga strona zorganizuje się podobnie i zobaczymy. Ostrzegałem od początku, że grozi nam wojna domowa i jeśli tacy ludzie będą tak nieodpowiedzialnie postępować, to nieuchronnie zmierzamy w tym kierunku

— mówił Lech Wałęsa w TVN 24.

Były prezydent oburzył się słowami Andrzeja Dudy, który w niedzielę w Bazylice Mariackiej w Gdańsku prezydent Andrzej Duda powiedział m.in., że pogrzeb Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka” przywraca godność państwu polskiemu, które przez lata nie potrafiło uhonorować bohaterów.

Byłem na mszy i modliłem się szczerze za te nieszczęsne czasy i nieszczęsnych ludzi, ale kiedy włączono propagandę polityczną, nie zamierzałem w tym uczestniczyć i demonstracyjnie przez środek kościoła wyprowadziłem się z tego miejsca

— oświadczył Wałęsa, tłumacząc swoje bezprecedensowe zachowanie,

Jeśli się modlimy, to są wyłącznie występy naszych przedstawicieli duchowych, żadnych polityków. A to, co jeszcze opowiadają, że można było wcześniej - to ja odpowiadam, że to trzeba było zrobić. Ja zrobiłem wtedy, kiedy wystarczało siły i odpowiedzialności. Gdybym mógł zrobić wcześniej, to bym to zrobił. Nie było takiej szansy. Więc niech nie opowiadają na mszach głupot

— ciągnął były prezydent.

Gdybym był nieodpowiedzialny, to bym taki ruch zrobił, a to by spowodowało wojnę domową, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Dlatego trzeba było czasu, aby sprawy dojrzały, trzeba było odpowiedzialności, by to wreszcie zrobić. Jeśli ktoś uważa inaczej, to jest zdrajcą, bo nie zrobił, jak miał szansę zrobić i dzisiaj mądrego udaje

— stwierdził. Dodał też:

Jestem nagabywany, naciskany, bym powiedział to, co niektórzy chcą, bym powiedział - nie pozwolimy sobie ubliżać, nie pozwolimy bić się. Jeśli ktoś prowadzi do wojny domowej to druga strona zorganizuje się podobnie i zobaczymy. Ostrzegałem od samego początku, że grozi nam wojna domowa i jeśli tacy ludzie będą tak nieodpowiedzialnie postępować, to nieuchronnie zmierzamy w tym kierunku

— powiedział Wałęsa.

Dlatego zastanawiam się. Ja, jako laureat Pokojowej Nagrody Nobla i człowiek pokojowej walki, no nie mogę podjąć decyzji, ale jestem nagabywany, aby powstała linia obronna przed napadami szczególnie z kościołów, aby inni ludzie mogli się bronić w podobny sposób. Nie wiem, co zrobię. To bardzo odpowiedzialna sprawa, ale chyba nie będę mieć wyboru, jak przyzwolić na ochronne zorganizowanie się, bo policja nie broni tych, którzy są napadani i bici. Sprawy są wyjaśnione, sprawy są udowodnione, a więc albo prawo będzie chronione, albo trzeba będzie stworzyć samoobronę do obrony prawa i ludzi, którzy za prawem się opowiadają

— mówił. Zaatakował też Kościół.

To co? Jaka odpowiedź jest? Ja proszę, ja błagam, policja, ludzie odpowiedzialni skończcie z tym, nie pozwólcie na to, bo doprowadzicie do nieszczęścia. Ci bici zorganizują się i odpowiedzą wam w ten sam sposób i będziemy mieć wojnę. Przed którą ostrzegałem i ostrzegam - to się inaczej nie skończy. Mało tego, przedstawiciele religii, to wasze wystąpienia to powodują. To z Kościoła najgorsze, niebezpieczne rzeczy wychodzą. Nie możemy ludzie wiary na to pozwolić. Dlatego nie pozwolimy, jeszcze chwilę i nie pozwolimy

— przyznał były prezydent.

To były odpowiedzialne działania i nieryzykowanie polskiej krwi i unikanie bijatyk, a one musiałyby nastąpić. Czym prędzej byśmy za to się zabrali nieprzygotowani, kiedy to jeszcze nie było dojrzałe, to musiałoby to zakończyć się źle. Teraz oczywiście można przygotować się tematycznie i moralnie, i duchowo, i można to wykonać. Ludzie odpowiedzialni nie mogą opowiadać takich głupot. Co ja nie chciałem wyjaśnić (sprawy „Inki” i „Zagończyka” - red.)? Co ja nie chciałem zbrodniarzy rozliczyć? Gdybym tylko mógł, gdybym tylko miał siłę, a nie miałem. Gdybym ryzykował tak nieodpowiedzialnie, jak oni proponują, to na pewno by dzisiaj nie mogliby proponować, bo nie byliby na tym miejscu

— stwierdził.

Ja bym wykonał to wszystko, gdybym tylko mógł. Prosiłem o system prezydencki, prosiłem o dekrety. Zrobiłbym to wtedy, ale nie łamiąc demokracji, a wtedy były jeszcze bardziej nieskuteczne układy i żądania. Można było, tak jak oni dziś, łamać przepisy, niszczyć struktury wolnościowe. Ja natomiast proponowałem i pytałem demokracji. Chciałem wiele podobnych rzeczy zrobić i zrobiłbym, ale gdyby mi demokracja pozwoliła

— zaznaczył Wałęsa.

Moja demokracja była taka, że wszystko przechodziło przez parlament, ale parlament musiał w krótkim czasie odpowiedzieć - albo puścić moje dekrety, albo swoje poprawione. Tak chciałem robić rzeczy (…) i bym to zrobił, ale nie dostałem tego. W związku z tym nie mogłem złamać demokracji, byłem silny, silniejszy niż oni. Mogłem złamać demokrację, ale umówiliśmy się na trójpodział władzy i to jest święte i tego ruszyć nie wolno w taki sposób, jaki to jest robiony dzisiaj

— mówił w TVN24. Wałęsa podkreślił, że nie chce być utożsamiany z obecnymi władzami.

Gdzie będzie to możliwe, to tam będę, ale nie tak, aby mnie mieszano z tymi ludźmi nieodpowiedzialnymi

— argumentował.

Były prezydent podkreślał, że przewidywał, iż sytuacja w Solidarności rozwinie się w ten sposób. Przyznał, że chciał rezygnacji z banerów „S”.

Chciałem, abyśmy święte sztandary Solidarności schowali na inny okres, zorganizowali się inaczej, a nie dzisiaj uważali, że byliśmy zdrajcami, że zostawiliśmy „S”. A co miałem zrobić? Jaki miałem wybór? (…) Musiałem zrobić to, co zrobiłem. W związku z tym, kiedy oni to łamią, mówią, że można było wcześniej (rozliczyć komunistów - red.), to niech robią sobie to bez mojego udziału

— powiedział. Lech Wałęsa przyznał, że rządzący w czasach jego prezydentury nie zawsze zachowywali się tak jak powinni.

Nie do końca dobrze postępowaliśmy, bo wydawało nam się, że ludzie tak nam bardzo wierzą, że nie musimy się tłumaczyć. Ja w pewnym momencie zorientowałem się i dlatego prosiłem rządy: „tłumaczcie się” - siadajcie codziennie przed kamerami i tłumaczcie

— wskazał.

W tamtym czasie pod moim przewodem zgodziliśmy się na system sprawdzony na Zachodzie. System, który stoi na trzech nogach - władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza. I tego nie wolno żadnemu Kaczyńskiemu zmieniać, nie wolno. To trzeba spytać cały naród. Dlatego nie można na to pozwolić. Pytanie tylko, jak na to nie pozwolić. Nad tym się zastanawiam i pod tym kątem spróbuję zorganizować społeczeństwo, aby nie pozwolić na takie działanie, bo to jest niszczenie naszych zdobyczy. (…) Dlatego będzie gorąco, bo zimno być nie może, bo na to pozwolić nikt, kto trzeźwo, patriotycznie myśli o Polsce, pozwolić nie może

— mówił Lech Wałęsa.

TVN24/ansa


Przeczytaj co o Lechu Wałęsie jest w archiwach: „Wałęsa człowiek z teczki”. Książka autorstwa popularnego historyka Sławomira Cenckiewicza. Można ją kupić szybko i wygodnie w naszej księgarni internetowej „wSklepiku.pl”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych