Berlin: minister Waszczykowski na naradzie ambasadorów niemieckich. "Polska widzi wyjście z trudnej sytuacji w powrocie do źródeł UE". [PRZEMÓWIENIE]

PAP/Paweł Supernak
PAP/Paweł Supernak

Publikujemy wystąpienie Witolda Waszczykowskiego, ministra spraw zagranicznych - w Berlinie, podczas konferencji ambasadorów w formacie Trójkąta Weimarskiego.

Drogi Franku-Walterze, Ekscelencje, Szanowni Państwo!

Bardzo dziękuję za zaproszenie na konferencję ambasadorów – jest to szczególne wydarzenie w życiu każdej dyplomacji. W pewnym sensie ma  ono charakter uroczystego spotkania rodzinnego, na które zaprasza się też najbliższych przyjaciół.

W czerwcu miała miejsce ważna rocznica w relacjach polsko-niemieckich. Świętowaliśmy 25-lecie Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Celebrując ćwierć wieku dobrego sąsiedztwa polsko-niemieckiego, pamiętajmy, że normalizacja naszych stosunków dwustronnych miała także swój wymiar uniwersalny. Wczoraj obchodziliśmy 25-lecie Trójkąta Weimarskiego. Powstanie tej szczególnej formy współpracy między Polską, Francją i Niemcami symbolizowało nowy rozdział w dziejach naszego kontynentu. Trzy kraje niezwykle silnie doświadczone i podzielone przez historię najnowszą spotkały się przy jednym stole, by podjąć dialog o sprawach europejskich.

Było to wydarzenie ważne nie tylko dla Polski, która wracała do rodziny wolnych narodów. Było to wydarzenie ważne i symboliczne dla całej Europy Środkowej i Wschodniej, która na mocy uzgodnień wielkich mocarstw w Teheranie i Jałcie została skazana na kilkudziesięcioletnią niewolę. Ideę weimarską odbieraliśmy wówczas jako jeden z etapów odzyskiwania podmiotowości w polityce międzynarodowej nie tylko przez Polskę, ale przez cały region.

Dzisiejsze spotkanie odbywa się pod hasłem: „Odpowiedzialność, instrumenty, interesy”. Państwom i narodom, które w trakcie swej wspólnej historii przeszły przez tak wiele, nie trzeba przypominać znaczenia słowa „odpowiedzialność”. Hans-Dietrich Genscher, wybitny niemiecki minister spraw zagranicznych, który 25 lat temu w imieniu RFN podpisywał wspomniany przeze mnie Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, osią polityki zagranicznej Niemiec uczynił właśnie koncepcję odpowiedzialności.

Polityka odpowiedzialności (Verantwortungspolitik), którą Genscher stawiał w opozycji do polityki siły (Machtpolitik), wyrastała z doświadczenia geopolitycznego i historycznego Europy Środkowej oraz z przekonania, że w Europie nie może po raz kolejny dojść do sytuacji, w której obok siebie istnieją państwa „wygrane” i „przegrane”. Z tak pojętego poczucia odpowiedzialności za Europę wynikała polityka, która towarzyszyła nam przez blisko ćwierć wieku, polityka oparta na założeniu, że stabilny pokój w Europie wymaga ustanowienia satysfakcjonujących wszystkie państwa ram polityczno-prawno-instytucjonalnych. Tymi ramami stały się w porządku chronologicznym dla nas wszystkich OBWE, NATO i Unia Europejska.

Dzięki takiemu podejściu osiągnęliśmy w Europie bardzo dużo. Nie byłoby to możliwe bez polityki odpowiedzialności – odważnej, partnerskiej, opartej na zaufaniu i poszanowaniu interesów drugiej strony. W podobnym duchu pracowaliśmy nad Traktatem polsko-niemieckim i nad koncepcją Trójkąta Weimarskiego.

**Nie jest dla nikogo tajemnicą, że dzisiaj ponownie jesteśmy podzieleni. Nie tak głęboko wprawdzie jak dwadzieścia pięć lat temu, ale przykład Wielkiej Brytanii i Brexitu pokazuje, że lekceważone pęknięcia mogą przerodzić się w prawdziwe przepaście. Sprzeczności wewnętrzne, targające dzisiaj Europą, zmuszają nas do ponownego przemyślenia wielu podstawowych kwestii i do powrotu do ducha naszych poprzedników sprzed ćwierćwiecza, do ducha odpowiedzialności za przyszłość naszego kontynentu.

W tym duchu chciałbym podzielić się z Państwem refleksami na temat trzech dziedzin, w których współpraca Polski i Niemiec może przynieść Europie i światu wymierne korzyści. Po pierwsze, chciałbym słów kilka powiedzieć na temat bezpieczeństwa europejskiego, po drugie na temat sąsiedztwa Unii Europejskiej i wreszcie, po trzecie, na temat samej Unii.

Szanowni Państwo!

Blisko dwa miesiące temu w Warszawie zakończył się Szczyt NATO, podczas którego podjęliśmy ważne decyzje, dostosowujące Sojusz do nowych wyzwań. Przed rozpoczęciem Szczytu każdy z sojuszników miał nieco inne preferencje. Różnice w podejściu do kwestii wzmocnienia flanki wschodniej były widoczne także między Polską a Niemcami. Decyzje podjęte na Szczycie to odpowiedzialny, satysfakcjonujący wszystkich kompromis.

Ktoś może zapytać po co nam dzisiaj takie spotkania i takie decyzje? Przecież nikt nie zamierza wojować z NATO. Rzeczywiście, nikt nie wypowiedział wojny Sojuszowi i – miejmy nadzieję – nigdy tego nie uczyni, jednak uczciwa i trzeźwa ocena sytuacji na kontynencie europejskim musi zgodzić się dwoma stwierdzeniami: po pierwsze, w 2014 wojna i agresja terytorialna wróciły do polityki europejskiej po raz pierwszy od 1945 roku. Po drugie, OBWE, dla której poszanowanie granic i integralności terytorialnej oraz wyrzeczenie się wojny jako środka polityki to podstawowe zasady, przestała pełnić rolę wiarygodnego fundamentu europejskiej architektury bezpieczeństwa.

W przywróceniu Europie wiary w zasady, które legły u podstaw OBWE dostrzegam wyzwanie dla Polski i Niemiec. Nie da się tego osiągnąć jednym prostym posunięciem. Potrzebne są tu działania o różnym charakterze – polityczne, militarne, dyplomatyczne, z zakresu public relations. Decyzje podjęte podczas Szczytu w Warszawie są krokiem we właściwym kierunku. Ustanowienie ciągłej rotacyjnej obecności wojsk sojuszniczych na terytorium Polski i państw bałtyckich potwierdza, że NATO nie jest jedynie sojuszem na dobrą pogodę, a państwa członkowskie są zdolne do podejmowania właściwych decyzji także w warunkach kryzysu. To także ważny sygnał wobec świata zewnętrznego, że Sojusz gotów jest prowadzić stanowczą politykę w obronie podstawowych wartości.

Jeśli chcemy, żeby przesłanie to było wiarygodne, potrzebna jest efektywna implementacja podjętych decyzji. Zaangażowanie w  realizację decyzji z Warszawy będzie testem solidarności, w szczególności dla europejskich sojuszników NATO, a także zrozumienia, że wiarygodność w obronie zasad wymaga wiarygodności w polityce obronnej.

Dwa lata temu w Warszawie konferencję polskich ambasadorów uświetnił swą obecnością szczególny gość – niemiecki minister spraw zagranicznych zwrócił się do polskich ambasadorów. W swym wystąpieniu wtedy, drogi Franku-Walterze, podkreślałeś odpowiedzialność, jaka ciąży na nas w obliczu historii. „Nie możemy pozwolić, aby dyplomacja po raz kolejny zamilkła” – słowa te miały szczególny wydźwięk w setną rocznicę wybuchu I wojny światowej. Mówiłeś również, że sankcje, presja – innymi słowy polityka „twardej linii” – nie powinny być nigdy celem samym w sobie. Ich skuteczność zależna jest od istnienia równoległej oferty dialogu i deeskalacji konfliktu.

Jest to odpowiedzialne podejście, z którym w pełni się zgadzam. Głęboko wierzę, że relacje Rosji z Europą, mimo że historia wskazywałaby na inne wnioski, nie muszą być złe. Chociaż niezwykle trudno jest odbudować zniszczone lekkomyślnymi działaniami zaufanie, szczególnie jeśli nigdy nie było ono zbyt silne, nie jest to jednak niemożliwe. Wymaga to jednak wiele czasu, obustronnej woli i wiele, wiele pracy. Polska jest gotowa do intensyfikacji współpracy z Niemcami w celu odbudowy zaufania między państwami europejskimi na gruncie zasad OBWE.

Drogi Franku-Walterze!

W swoim wystąpieniu do polskich ambasadorów apelowałeś również o intensyfikację współpracy polsko-niemieckiej w odniesieniu do świata zewnętrznego w duchu „wspólnej odpowiedzialności”. Trudno się z tym nie zgodzić. Chciałbym w związku z tym słów kilka powiedzieć na temat sąsiedztwa europejskiego, zwłaszcza zaś sąsiedztwa wschodniego.

Słyszę już westchnienie – znowu Europa Wschodnia, znowu lobbowanie na rzecz własnych interesów… Byłbym nieuczciwy, gdybym powiedział, że takie podejście jest całkowicie nieobecne w naszym myśleniu. Jedno ze słów kluczy dzisiejszego spotkania to przecież „interesy”. Dziwnym byłoby jednak, gdyby jedyny kraj europejski, graniczący z czterema państwami posowieckimi nie interesował się rozwojem wydarzeń na tym obszarze. Uproszczeniem byłoby jednak sprowadzanie wszystkiego do egoistycznych celów Polski.

Gdy spojrzymy na ewolucję Europy Wschodniej na przestrzeni ostatnich dwudziestu pięciu lat, zauważymy, że w miarę upływu czasu liczba problemów, z którymi mamy do czynienia, nie maleje, lecz rośnie. Spójrzmy na listę zamrożonych lub otwartych konfliktów: Donbas, Krym, Abchazja, Osetia Południowa, Naddniestrze, Karabach. Pod koniec lat 90. XX wieku ten ostatni był uśpiony, nie było wschodniej Ukrainy, nie było Półwyspu Krymskiego. Zmiana na niekorzyść jest bardzo wyraźna.

Przeanalizujmy stabilność wewnętrzną państw wschodnioeuropejskich. Dużo się o niej mówiło dwadzieścia lat temu, ale to nie wtedy, tylko w XXI wieku doszło do kolorowych rewolucji w Gruzji, na Ukrainie (dwukrotnie), w Kirgistanie i w Mołdawii. Czy zniknęły całkowicie ich przyczyny, czy mamy gwarancję, że protesty społeczne w Europie Wschodniej nie powrócą z nową siłą? Niestety nie.

Coraz poważniejszym problemem dla Azji Środkowej oraz dla Kaukazu staje się radykalizm islamski, wyrastający z nierozwiązanych problemów społecznych. Kilkanaście lat temu zjawisko to miało dużo bardziej ograniczony zasięg, dzisiaj jest realnym problemem dla niektórych krajów.

Wreszcie wyścig zbrojeń. Termin do niedawna uważany za anachroniczny. Dzisiaj, przyglądając się modernizacji rosyjskich sił zbrojnych, można sobie zadać pytanie, czy anachroniczny bezpowrotnie. Chodzi zresztą nie tylko o Rosję. Wiosną tego roku o posiadaniu własnej rakiety średniego zasięgu powiadomiła świat Białoruś, która osiągnięcie to zawdzięcza współpracy z Chinami.

Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie te problemy, musimy przyznać, że mamy powody do niepokoju. Pożary, stopniowo obejmujące coraz większą liczbę państw sąsiedzkich, uświadamiają nam potrzebę działań na rzecz stabilizacji otoczenia międzynarodowego Unii Europejskiej. Konieczność ta została w sposób wyraźny sformułowana w przedłożonej w czerwcu przez Wysoką Przedstawiciel Europejskiej Strategii Globalnej. Sądzę, że zarysowuje się na tej płaszczyźnie grunt dla współpracy Polski i Niemiec na rzecz wsparcia reform i stabilności państw wschodnioeuropejskich zarówno w ramach Partnerstwa Wschodniego jak i w innych formatach. Słowami kluczami powinny być tutaj odpowiedzialność i wyobraźnia. Bez stabilności Europy Wschodniej, bez pełnej realizacji przez nią reform trudno będzie mówić o bezpieczeństwie, stabilności i przewidywalności naszego otoczenia.

Szanowni Państwo!

Trzecim obszarem współpracy polsko-niemieckiej powinna stać się Unia Europejska.

Na pierwszy rzut oka wiele nas w tym obszarze różni, jest to jednak cecha nie tylko stosunków polsko-niemieckich, ale również cecha stosunków Niemiec z wieloma innymi krajami Europy Środkowej. Bywamy z tego powodu krytykowani jako społeczeństwa ksenofobiczne, pogrążone w swoich egoizmach narodowych, niezdolne do zrozumienia ducha prawdziwej europejskości. Paradoksem jest jednak, że Unię opuszcza kraj, który należy do niej dużo dłużej niż Środkowi Europejczycy, a mianowicie Wielka Brytania. Również poziom popularności ruchów populistycznych, kwestionujących ideę integracji europejskiej w ogóle, wcale nie jest najwyższy w krajach Europy Środkowej.

Wspólna odpowiedzialność wymaga od nas trzeźwego podejścia w kwestii polityki migracyjnej. Polska od lat jest odpowiedzialna za ochronę wschodniej granicy UE. Robimy to skutecznie, zgodnie z układem z Schengen. Mimo kilku fal migracyjnych z Kaukazu i stałej presji migracyjnej z Ukrainy nigdy nie zwracaliśmy się o dodatkowe wsparcie z Brukseli w tej kwestii, szanując ustalony podział kompetencji. W 2015 roku dowiedzieliśmy się, że w odniesieniu do pewnych fragmentów granicy UE mają obowiązywać inne zasady. Odkryliśmy ze zdziwieniem, że w europejskiej polityce migracyjnej od tej pory obowiązują podwójne standardy.

Kryzys migracyjny nie wybuchł z dnia na dzień. Sygnałem ostrzegawczym, że granice UE narażone są na bezprecedensową presję i niebezpieczeństwo był stopniowy wzrost liczby uchodźców przybywających do Europy przez Morze Śródziemne i nagły napływ Czeczeńców do Polski przez granicę z Białorusią w pierwszej połowie 2014 roku. Reakcja europejska nie nastąpiła. W 2015 roku, gdy te same zjawiska przybrały skalę kataklizmu, nieprzestrzeganie wspólnych zasad w zakresie prawa azylowego stało się milcząco akceptowalną normą. Komisja Europejska podjęła serię pospiesznych, nieodpowiedzialnych i nieprzemyślanych kroków, z naruszeniem obowiązującego podziału kompetencji. Tryb działania Komisji w tej sprawie był, delikatnie mówiąc, bardzo nieprzejrzysty, a podjęte przez nią działania nie tylko nie rozwiązują problemu migracyjnego, ale tworzą wręcz nowe, np. w obszarze bezpieczeństwa wewnętrznego.

Klucz do rozwiązania kryzysu migracyjnego nie leży w Europie, ale na Bliskim Wschodzie, w Azji i w Afryce. Jedynie działania nakierowane na te regiony mogą pomóc w jego rozwiązaniu. Aktywność Unii Europejskiej, w ramach wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz pomocy humanitarnej i rozwojowej będzie tu o wiele bardziej pożyteczna i skuteczna. Odpowiedzialność wymaga również prowadzenia przez nas „twardej” polityki migracyjnej – poprzez ścisłą ochronę naszych granic zewnętrznych, gdyż tylko w ten sposób jesteśmy w stanie wysłać wiarygodny sygnał zniechęcający potencjalnych migrantów do ryzykowania swego zdrowia, życia oraz oszczędności całego życia, w niepewnej drodze do Europy.

Radykalizacja nastrojów społecznych w państwach Europy Zachodniej, wynikająca przede wszystkim z wieloletniego kryzysu gospodarczego, zwiększyła atrakcyjność retoryki nakierowanej na odtwarzanie podziałów między „Wschodem” a „Zachodem”. Przejawia się ona m.in. w coraz częstszym podważaniu podstawowych swobód wspólnego rynku, zwłaszcza w odniesieniu do swobody przepływu osób i usług, w projektach zacieśniania integracji jedynie w ograniczonym kręgu państw zachodnich („Unia dwóch prędkości”) lub pomysłach obniżenia środków przeznaczanych na politykę spójności w ramach funduszy strukturalnych. Szczególnej wymowy nabiera w tej sytuacji zignorowanie przez Komisję sprzeciwu 11 parlamentów narodowych wobec propozycji zmian w dyrektywie o pracownikach delegowanych. Było to decyzją w najwyższym stopniu nieodpowiedzialną.

Czy pomysły te, nastawione na ograniczenie konkurencji, protekcjonizm, na pogłębienie podziałów, wzmocnią pozycję Unii w świecie dążącym do liberalizacji działalności gospodarczej i pogłębionej integracji w różnych dziedzinach? Zdecydowanie nie.

Unia Europejska jest najambitniejszym projektem integracyjnym w historii. Trudno oczekiwać, by projekt ten rozwijał się bez napięć wewnętrznych. W takim momencie historycznym znajdujemy się dzisiaj. Wyjście z tego trudnego położenia Polska widzi przede wszystkim w powrocie do źródeł Unii, do czterech podstawowych wolności, a także w nadaniu temu projektowi bardziej demokratycznego charakteru. Tutaj, a nie w nowym „koncercie mocarstw” należy szukać środka zaradczego przeciw frustracji i alienacji, której Europejczycy dają wyraz w sondażach opinii publicznej i przy urnach wyborczych.

Polska i Niemcy być może bardziej niż inne, duże kraje europejskie umiały wykorzystać koniunkturę ostatniego ćwierćwiecza. Dzisiaj są państwami prowadzącymi zrównoważoną politykę budżetową, utrzymującymi pozytywny wzrost gospodarczy, niski poziom bezrobocia, kontrolującymi poziom długu publicznego, powiązanymi tysiącami nici projektów handlowych i inwestycyjnych. To bardzo mocna podstawa do tego, by niezależnie od dzielących nas różnic politycznych podjąć dialog na temat przyszłości projektu europejskiego. Pozbawiona pragmatyzmu debata europejska łatwo padnie ofiarą sporów ideologicznych, wynikających z dążenia do osiągnięcia doraźnych efektów.

Szanowni Państwo!

Odpowiedzialna polityka – wymagająca zacieśnienia naszej współpracy w zakresie bezpieczeństwa, polityki wschodniej oraz w ramach UE – nie jest, w obliczu dzisiejszych wyzwań, luksusem na który sobie pozwalamy, ale bezwzględną koniecznością. Jej podstawę stanowić powinna wspólnota interesów oraz wartości wynikających ze wspólnych doświadczeń historycznych Europy. Nadrzędnym celem takiej polityki jest dążenie do zachowania pokoju na naszym kontynencie, a głównym warunkiem jej powodzenia stopień jedności państw Unii Europejskiej. Instrumentami jej realizacji powinny być ciała takie jak Trójkąt Weimarski lub OBWE. Polityka taka leży dziś, podobnie jak 25 lat temu, w interesie Polski, Niemiec, Francji. Leży w interesie całej Europy!

Vielen Dank!

wwr

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.