Państwo ukraińskie nas rozczarowuje i istnieje coraz bardziej teoretycznie. Między Zachodem i Ukrainą zapadła już żelazna kurtyna. A jednak powinniśmy wspierać niepodległość Ukrainy, nawet nie ze względów moralnych, lecz pragmatycznych.
Zależy nam, żeby Ukraina była trwała, wolna, suwerenna, bezpieczna i dostatnia. Tak mówił w Kijowie prezydent Andrzej Duda, jedyny zagraniczny przywódca państwa, który pojawił się na obchodach 25 rocznicy ukraińskiej niepodległości. Rzeczywiście powinno nam zależeć, by Ukraina była wolna, a jej państwowość trwała. Nie wynika to z żadnych sentymentów, bo polityki nie należy budować na sentymentach, a poza tym, mówiąc oględnie, nie mamy do takich sentymentów powodu. Powinniśmy kierować się własnym interesem narodowym, zgodnie z którym chcemy, by istniał bufor między Rosją a Polską.
I nie chodzi tu wyświechtane do granic możliwości giedroyciowskie hasło „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy”, z emfazą deklamowane przez polskich polityków przez ostatnie dwadzieścia lat. Chodzi o to, co dzieje się właśnie teraz, gdy Putin odbudowuje sowieckie imperium, a ostatnio zaczął już przerzucać więcej wojsk na granicę z Ukrainą.
Może Putin tylko blefuje i testuje odpowiedź Zachodu, jak daleko może się posunąć. A może ma wobec Ukrainy plany, które wcieli w życie. Tego jeszcze nie wiemy. Jednak fakt, że żaden z przywódców państw europejskich, poza prezydentem Polski, nie pojawił się na uroczystościach w Kijowie, świadczy o tym, że Zachód zapomniał już o Ukrainie.
To zły geopolitycznie sygnał, jeden z wielu, który pokazuje, jak bardzo brak europejskiego przywództwa w trudnym historycznie momencie. Źle się stało, że Europa tak otwarcie pokazała obojętność i brak wsparcia dla niepodległości Ukrainy.
Prawda jest zresztą dla Ukrainy brutalna — zapadła już żelazna kurtyna, która oddziela ją od Europy i nie podniesie się za życia co najmniej jednego pokolenia. Nie ma żadnych czekających na Ukrainę otwartych drzwi, o których całkiem niedawno wspominali politycy europejscy. Dziś żaden z nich nie powiedziałby nic podobnego.
Postawmy sprawę jasno — w tworzenie iluzji, że Europa i jej instytucje otworzą się na Ukrainę najbardziej zaangażowała się Polska, która obwołała się „adwokatem Ukrainy” i głosiła, że przeciągnie ją na Zachód. Padło wiele pięknych słów i obietnic bez pokrycia.
Ciąg dalszy na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Państwo ukraińskie nas rozczarowuje i istnieje coraz bardziej teoretycznie. Między Zachodem i Ukrainą zapadła już żelazna kurtyna. A jednak powinniśmy wspierać niepodległość Ukrainy, nawet nie ze względów moralnych, lecz pragmatycznych.
Zależy nam, żeby Ukraina była trwała, wolna, suwerenna, bezpieczna i dostatnia. Tak mówił w Kijowie prezydent Andrzej Duda, jedyny zagraniczny przywódca państwa, który pojawił się na obchodach 25 rocznicy ukraińskiej niepodległości. Rzeczywiście powinno nam zależeć, by Ukraina była wolna, a jej państwowość trwała. Nie wynika to z żadnych sentymentów, bo polityki nie należy budować na sentymentach, a poza tym, mówiąc oględnie, nie mamy do takich sentymentów powodu. Powinniśmy kierować się własnym interesem narodowym, zgodnie z którym chcemy, by istniał bufor między Rosją a Polską.
I nie chodzi tu wyświechtane do granic możliwości giedroyciowskie hasło „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy”, z emfazą deklamowane przez polskich polityków przez ostatnie dwadzieścia lat. Chodzi o to, co dzieje się właśnie teraz, gdy Putin odbudowuje sowieckie imperium, a ostatnio zaczął już przerzucać więcej wojsk na granicę z Ukrainą.
Może Putin tylko blefuje i testuje odpowiedź Zachodu, jak daleko może się posunąć. A może ma wobec Ukrainy plany, które wcieli w życie. Tego jeszcze nie wiemy. Jednak fakt, że żaden z przywódców państw europejskich, poza prezydentem Polski, nie pojawił się na uroczystościach w Kijowie, świadczy o tym, że Zachód zapomniał już o Ukrainie.
To zły geopolitycznie sygnał, jeden z wielu, który pokazuje, jak bardzo brak europejskiego przywództwa w trudnym historycznie momencie. Źle się stało, że Europa tak otwarcie pokazała obojętność i brak wsparcia dla niepodległości Ukrainy.
Prawda jest zresztą dla Ukrainy brutalna — zapadła już żelazna kurtyna, która oddziela ją od Europy i nie podniesie się za życia co najmniej jednego pokolenia. Nie ma żadnych czekających na Ukrainę otwartych drzwi, o których całkiem niedawno wspominali politycy europejscy. Dziś żaden z nich nie powiedziałby nic podobnego.
Postawmy sprawę jasno — w tworzenie iluzji, że Europa i jej instytucje otworzą się na Ukrainę najbardziej zaangażowała się Polska, która obwołała się „adwokatem Ukrainy” i głosiła, że przeciągnie ją na Zachód. Padło wiele pięknych słów i obietnic bez pokrycia.
Ciąg dalszy na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/306016-miedzy-zachodem-i-ukraina-zapadla-juz-zelazna-kurtyna-a-jednak-powinnismy-wspierac-niepodleglosc-ukrainy?strona=1